Reklama

Wojna na Ukrainie

Zmasowany atak Rosji: co z obroną przeciwlotniczą Ukrainy? [4 PUNKTY]

Strzelanie systemu S-300PMU sił Słowacji podczas ćwiczeń. Obecnie zestaw ten został dostarczony Ukrainie
Autor. Ministerstwo obrony Słowacji.

Rosyjskie siły zbrojne przeprowadziły zmasowane ataki na cele na Ukrainie, w tym infrastrukturę krytyczną. Fale pocisków manewrujących, odpalanych między innymi z bombowców strategicznych z terenu nad Rosją, a także amunicji krążącej, wystrzeliwanej również z Białorusi. Uderzenia przeprowadzono pomimo funkcjonującej obrony przeciwlotniczej. Dlaczego się tak stało?

Reklama

Kijów, Lwów, Dniepr, Tarnopol... lista zaatakowanych miast na Ukrainie jest dziś długa. Rosyjskie ataki prowadzone są za pomocą środków bojowych różnego typu. Mówi się o pociskach manewrujących Ch-101 (rakiety o zasięgu 4 tys. km, odpalane z bombowców strategicznych), a także o Kalibrach, wystrzeliwanych z okrętów, z zasięgiem ponad 2,5 tys. km. Ataki tymi środkami można prowadzić znad terytorium Rosji, bez zagrożenia dla nosicieli, więc niszczone mogą być jedynie same pociski manewrujące.

Reklama

Warto dodać, że ataki tego rodzaju bronią, także na ukraińską stolicę czy cele w rejonie Lwowa, były prowadzone na początku pełnoskalowej wojny, a potem ich intensywność zmalała. Tylko od 24 lutego do 6 marca odnotowano 600, a do 17 marca - łącznie 1000 uderzeń, natomiast potem ich intensywność spadła. Komentatorzy podkreślali, że było to spowodowane w części zużyciem zapasów rakiet, bo te Rosja miała dość ograniczone, z prostego powodu – pociski manewrujące są dość drogie i do ich produkcji niezbędne są zaawansowane komponenty (w zestrzelonych na Ukrainie często znajdowano części pochodzące od firm zachodnich). Dowodem na to jest wprowadzenie przez Moskwę do użycia przestarzałych rakiet Ch-22, jeszcze z czasów ZSRR (trafiły one m.in. galerię handlową w Krzemieńczuku w czerwcu), czy użycie jako broni ziemia-ziemia rakiet przeciwlotniczych systemu S-300.

Czytaj też

Jednak po wybuchu na Moście Krymskim (Most Kerczeński), według Rosjan spowodowanym przez Ukrainę (co wcale nie jest przesądzone), ma miejsce kolejna seria ataków rakietowych, w większym stopniu kierowanych przeciwko infrastrukturze cywilnej (w tym energetycznej). Czyżby więc Rosjanie uruchomili swoje „wojenne" zapasy strategiczne, których wcześniej w ramach „operacji specjalnej" nie naruszano? Z pewnością takie działanie może sugerować zmianę charakteru konfliktu, ale to temat na inną analizę.

Reklama

Czytaj też

Do uderzeń, wykonywanych z terenu Białorusi, użyto też irańskich dronów Shahed-136. Systemy te mogą teoretycznie atakować cele na dystansie nawet 2,5 tys. km. Do tej pory używano ich przede wszystkim do uderzeń na cele w pobliżu frontu (np. stanowiska artylerii), wcześniej zlokalizowane przez Rosjan. Ale mogą być też używane to terrorystycznych ataków na obiekty w miastach, pomimo że mają znacznie lżejsze głowice bojowe (szacowane na ok. 20-30 kg, w stosunku do około pół tony dla rakiet manewrujących).

Wielu komentatorów zastanawia się, dlaczego ataki te nie zostały powstrzymane przez ukraińską obronę przeciwlotniczą. Dodajmy jeszcze, że od lutego jej skuteczność jest jednym z wielu, pozytywnych zaskoczeń dla obserwatorów konfliktu. O ile nigdy nie była ona w stanie w pełni powstrzymać zmasowanych uderzeń na miasta (takich, jakie miały miejsce w lutym czy w marcu), to od samego początku zadawała straty rosyjskiemu lotnictwu, zestrzeliwała też część rakiet manewrujących i balistycznych.

Co więcej, zapewniała ona (i nadal zapewnia) w miarę skuteczną osłonę ukraińskich wojsk na froncie. Rosyjskie lotnictwo (zarówno samoloty, jak i śmigłowce uderzeniowe) nie jest w stanie efektywnie wspierać swoich sił lądowych, co zresztą było jednym z czynników umożliwiających skuteczne kontruderzenie w obwodzie charkowskim. Manewrujące formacje wojsk lądowych (w przeciwieństwie do zamaskowanych i okopanych sił w obronie) mogą być łatwym celem, o ile nie są bronione. Ale ukraińskie siły są bronione i to skutecznie.

Czytaj też

Ukraińscy przeciwlotnicy, dysponujący w większości systemami posowieckimi klasy Osy i cięższymi Buk oraz S-300P i S-300W, zachodnimi zestawami MANPADS (np. Stinger, Piorun, Starstreak), a od niedawna także niemieckimi Gepardami zmuszają Rosjan do stosowania taktyki zwanej „spray and pray", co można przetłumaczyć jako „odpal salwę rakiet niekierowanych i módl się". Polega ona na dolocie do rejonu celu na bardzo małej wysokości, wykonaniu „górki" i odpaleniu rakiet niekierowanych ogniem pośrednim podczas wznoszenia, by zwiększyć zasięg ognia.

Czytaj też

Wszystko zajmuje kilkanaście sekund – zwykle zbyt mało, by zareagowała obrona przeciwlotnicza, zanim statek powietrzny „zniknie" z jej pola widzenia wykorzystując teren. Ale skuteczność takiej taktyki jest bardzo niska, a Rosjanie i tak ponoszą straty.  Według serwisu Oryx Spioenkopp od początku wojny Rosja utraciła 60 udokumentowanych fotograficznie samolotów bojowych, lwią część tych strat spowodowała właśnie OPL. A przecież nie wszystkie trafione samoloty są fotografowane.

Paradoksalnie wysoka skuteczność ukraińskiej OPL w poprzednich miesiącach mogła spowodować błędne wrażenie, że jest ona „nieprzenikniona" (a taka obrona powietrzna nie istnieje i nigdy nie powstanie). Dlaczego więc Rosjanom udało się przeprowadzić atak? Powodów jest kilka.

1. Saturacja ukraińskiej obrony przeciwlotniczej. Najprostszym i najbardziej oczywistym wytłumaczeniem jest saturacja, czyli wymuszenie zużycia kanałów celowania (pocisków i dostępnych stacji naprowadzania) przez samą liczbę rosyjskich środków napadu. Szef sztabu generalnego sił zbrojnych Ukrainy gen. Walerij Załużny poinformował, że Rosjanie (w trakcie pierwszej fazy ataku) wystrzelili 75 pocisków, 41 z nich miało zostać zestrzelonych. Oznacza to, że co najmniej 34 rakiety trafiły w cele. A oprócz nich wykorzystywano przecież do uderzeń drony itd.

Start rakiety manewrującej 3M-14 „Kalibr-NK” z fregaty „Admirał Essien” projektu 11356 w grudniu 2019 roku. Fot. mil.ru

2. Charakter celów. Do ataku na cele na Ukrainie wykorzystano, jak się wydaje, przede wszystkim rakiety manewrujące i amunicję krążącą, być może także pociski balistyczne w rodzaju Iskanderów. Wszystkie te cele są trudne do zestrzelenia dla obrony przeciwlotniczej. Pociski manewrujące lecą z prędkością ok. 300 m/s na wysokości kilkudziesięciu do 150 metrów. Uwzględniając krzywiznę Ziemi, zasięg ich wykrycia przez naziemne radary to mniej niż 47 km (dla pocisku lecącego na wysokości 100 m i masztu radaru na wysokości 10 m), jeśli więc pocisk leci niżej, zasięg może być niższy, zwłaszcza w wypadku ukształtowania terenu.

To daje przeciwlotnikom w praktyce maksymalnie minutę-dwie na reakcję, więc pocisk trudno jest zestrzelić nawet jeśli wcześniej jest „zgrubne" ostrzeżenie. I trzeba w tym czasie wykryć cel, sklasyfikować go, przydzielić zadanie do zwalczania, a następnie przeprowadzić pełną sekwencję strzelania – nie wystarczy „oświetlenie" celu radarem kierowania ogniem, po którym – przykładowo – pilot załogowego samolotu mógłby zrezygnować z kontynuowania wykonywania zadania bojowego. Dodajmy, że czas reakcji zestawu przeciwlotniczego Buk/Gang (jeden z podstawowych systemów OPL używanych przez Ukrainę) wynosi 24 sekundy (za J. Sadowski, Broń przeciwlotnicza, Bellona, Warszawa 2002).

Czytaj też

3. Specyfika i braki ukraińskiej obrony przeciwlotniczej. Kolejnym elementem, powiązanym z dwoma poprzednimi, są zdolności i ograniczenia ukraińskich systemów OPL. Zdolności, to liczny i warstwowy system obrony, złożony z różnych „pięter". Pierwszym są zestawy rodziny S-300P, o zasięgu szacowanym na około 75-90 km, mogące zwalczać cele na wysokich pułapach (np. 27 km). Uzupełniane przez nieliczne, jeszcze cięższe S-300W, przeznaczone do zwalczania celów balistycznych. Drugie to przede wszystkim zestawy Buk – o zasięgu około 30 km i pułapie 11 km. Oba te systemy są wielokanałowe – mogą zwalczać kilka celów jednocześnie. Ale jednocześnie dysponując naprowadzaniem komendowym lub półaktywnym są zależne od parametrów radarów kierowania ogniem, które muszą podświetlać cele, przez cały czas lotu. To oznacza, że w żadnym wypadku nie można zakładać, że bateria S-300P chroni obszar o promieniu 90 km w kącie 360 stopni, bo ograniczają go nie tylko sektor obserwacji stacji radiolokacyjnej, ale też krzywizna Ziemi – w odniesieniu do celów niskolecących jak drony i pociski manewrujące.

Należy też pamiętać, że są to zestawy przeciwlotnicze starych typów, które mają mniejsze możliwości reagowania na dynamicznie pojawiające się zagrożenia, cele lecące na tle Ziemi itd. Na Ukrainie jest też pewna liczba zmodyfikowanych zestawów Newa, ale znów – są to pociski starego typu, z naprowadzaniem zależnym od stacji kierowania ogniem i wszystkimi tego ograniczeniami. Najniższe „piętro" to zestawy krótkiego zasięgu (jak Osa) i bardzo krótkiego zasięgu (Stinger, Piorun, Starstreak) – pytanie jednak ile z nich broni miast a ile wojsk, i trzeba pamiętać, że „okienko" czasowe do namierzenia pocisku lecącego mniej-więcej 300 m/s zestawem o zasięgu kilku czy nawet 10 km jest bardzo krótkie (a trzeba przygotować sekwencję strzelania, co zawsze trwa). Więc nawet taką, warstwową obronę przeciwlotniczą można przełamać.

Wyrzutnia systemu NASAMS. Fot. J.Sabak

4. Obciążenie i zużycie ukraińskich systemów OPL. Musimy też pamiętać o tym, że ukraińska obrona przeciwlotnicza walczy już ponad siedem miesięcy, ponosi straty bojowe i związane ze zużyciem wyposażenia, a dostawy sprzętu z Zachodu są ograniczone, głównie do systemów bardzo krótkiego zasięgu. Zapas rakiet do S-300P czy Buków bardzo trudno będzie uzupełnić (nawet, jeśli dokonywano pewnych dostaw, jak ze Słowacji), a na zachodnie systemy Ukraina wciąż czeka. I potrzebuje ich co najmniej kilkudziesięciu, a na ten rok do dostawy przewidziany jest jeden niemiecki IRIS-T SL i dwa amerykańsko-norweskie NASAMS. Musimy też pamiętać, że Ukraina stoi przed dylematem „bronić miast czy wojsk" i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby w ostatnich miesiącach, gdy ataków na miasta było mniej, Kijów przekazał nieco więcej środków obrony przeciwlotniczej do wsparcia ochrony walczących wojsk, także systemami strefowej obrony jak S-300P i Buk.

I co równie istotne – ukraińskie systemy OPL muszą być w ciągłym ruchu i nie mogą walczyć z jednego miejsca przez cały czas. Gdyby było inaczej, dawno zostałyby zniszczone przez Rosjan, nawet przy wszystkich niedostatkach ich kompleksu rozpoznawczo-uderzeniowego. To jednak oznacza też, że nie wszystkie są w danym momencie do dyspozycji (i to akurat na kierunku ataku). Dodajmy jeszcze, że fakt konieczności zmian stanowisk nie jest dla przeciwlotników niczym niezwykłym – to dlatego w planowanych polskich bateriach przeciwlotniczych Wisła i Narew, sieciocentrycznych, cyfrowych i nowocześniejszych od sprzętu używanego przez Ukrainę o dwie generacje docelowo mają być po dwie jednostki ogniowe, dwa dookólne radary kierowania ogniem, dwa zespoły sprzętu łączności i dowodzenia. Bo, gdy jedna jednostka prowadzi działania, druga może (musi) wykonywać manewr.

Podsumowując, to że ukraińska obrona przeciwlotnicza nie zdołała odeprzeć tak zmasowanego ataku nie jest niczym niezwykłym. Obrona przeciwlotnicza Kijowa jest silna, i liczna, ale ma swoje ograniczenia i trzeba się z nimi liczyć. Gdyby podobne uderzenie zostało przeprowadzone przeciwko krajom NATO, do jego odpierania zapewne zostałoby wykorzystane przede wszystkim lotnictwo bojowe, koordynowane przez samoloty AWACS i mogące strzelać do wielu celów jednocześnie rakietami klasy AMRAAM czy Meteorami kierowanymi aktywnie (inercjalnie). Nie jest żadną tajemnicą, liczba nowoczesnych, naziemnych systemów obrony powietrznej jest dalece niewystarczająca czy to w USA czy w Niemczech, zdolności te będą dopiero odbudowywane.

Czytaj też

Słabością Ukraińców jest z kolei brak środków pozwalających na wykrywanie i śledzenie celów ponad horyzontem radiolokacyjnym (np. AWACS), oraz mimo wszystko nieadekwatny do tak wielkiego zagrożenia poziom środków bojowych obrony przeciwlotniczej. W szczególności brak zestawów mogących odpierać zmasowane ataki prowadzone z różnych kierunków. Systemów wielokanałowych, korzystających z rakiet które nie są "sztywno" przywiązane do radaru kierowania ogniem i tym samym ograniczone jego możliwościami, jak CAMM, IRIS-T czy pociski systemu NASAMS. Dostawy systemów o takich parametrach są dopiero planowane (a z punktu widzenia Ukrainy należałoby je przyspieszyć).

Czytaj też

Choć summa summarum, uwzględniając tylko naziemną OP, bez okrętów (dysponujących silną i warstwową obroną powietrzną, której np. w Niemczech czy Francji wojska lądowe pozbawiono) i lotnictwa, ukraińska OPL może pod wieloma względami być uznana za silniejszą od tej, którą dysponują najbardziej rozwinięte kraje NATO (jak i Polska). Ale każdy system obrony powietrznej jest elementem kompletnego systemu walki i musi być postrzegany w takim kontekście. Przykładowo, Ukraina nie ma dziś możliwości ataku na bazy lotnicze w głębi Rosji itd.

Można też zaryzykować tezę, że na zagrożenie o skali w jakimś stopniu podobnej do tego, z jakim boryka się dziś Ukraina, projektowano (prawdopodobnie) przyszły polski system Wisła i Narew, który będzie docelowo kosztował na pewno kilkadziesiąt miliardów dolarów, i będzie zintegrowany z nowoczesnymi systemami wykrywania, także umieszczonymi w przestrzeni powietrznej (być może taką rolę pełnić będą F-35). To pokazuje złożoność i koszt odpierania tak szeroko zakrojonego ataku powietrznego, z jakim dziś boryka się – wciąż silna – ukraińska obrona przeciwlotnicza. I paradoksalnie, choć uwaga komentatorów i mediów skupiona (w części słusznie) będzie na cierpieniu cywilów, również wskutek niszczonej infrastruktury, której w takim zakresie wcześniej nie atakowano, to nie wolno zapominać o zadaniach i decyzjach, przed jakimi stoi ukraińska OPL.

Bo sposób, w jaki będzie ona wykorzystywana, rozmieszczana, czy mówiąc wprost – jak będzie rozwiązywany dylemat „bronić wojsk czy miast?", może wpływać na dalszy przebieg wojny. Nawet, jeśli ukraińskie jednostki wojsk lądowych mają własne, organiczne pododdziały OPL (oprócz tych wchodzących w skład sił powietrznych), to i tak obrona powietrzna jest postrzegana – w istotnym stopniu – jako całość i tak też jest traktowane rozmieszczenie jej sił i środków. A obecnie, w sytuacji zagrożenia dla cywilów, decyzje o rozmieszczeniu obrony przeciwlotniczej będą jeszcze trudniejsze.

Czytaj też

Reklama

Komentarze (21)

  1. Valdi

    Przypomnijmy 76 punktów infrastruktury krytycznej posiada Polska na 64 zestawy Osa 746mln kosztuje 36 sztuk systemu Pilica

  2. Al.S.

    Lekcja dla Polski jest oczywista. Żeby stworzyć odpowiedni system obrony przed pociskami cruise, do zakontraktowanych FA50 trzeba jeszcze byłoby dokupić co najmniej trzy samoloty AEW&C. Tylko one, dzięki dużej aperturze anteny, mają odpowiedni zasięg wykrycia celów na tle ziemi w trybie skanowania. Kąt i zasięg obserwacji daje pełny obraz sytuacji w powietrzu na szczeblu operacyjnym, co daje czas na reakcję i umożliwia odpowiednią alokację zasobów. Pilot wezwanego myśliwca od razu wie gdzie ma lecieć i gdzie skierować radar, nie tracąc czasu na poszukiwanie celu. Możliwa jest także współpraca z naziemną OPL, pozwalając jednostkom w pobliżu trasy przelotu pocisków zawczasu przygotować się do strzału. Trzy samoloty to minimum, chcąc zapewnić ciągłość patrolowania.

    1. Shev

      AIS z FA-50 jest taki mały problemik że nawet w wersji PL masz maks 4 rakiety AIM-9lub AIM-120 jak Polska je zintegruje. do tego mikroskopijny zasięg. . Zwykłę FA-50 moga ganiać te manewrujące jedynie z działkiem bo w Polsce nie ma ani jednego AIM-9L/M. A przy trzech samolotach AEW&C masz w powietrzu wyłącznie jeden. Tu akurat najlepszy byłby E-2D

    2. Al.S.

      W Polsce L/M nie ma, ale nie znaczy że niebawem nie będzie. Poza tym integracja AIM9 na FA50 block10 nie dotyczy tylko tej wersji, ale wszystkich "all aspect", do P włącznie. Po upgrade do wersji Pl będą miały możliwość przenoszenia 9X. Tyle że do takich zadań jak zwalczanie cruise szkoda rakiet po milionie $ za sztukę. Zasięg wszystkich rakiet na małej wysokości drastycznie spada, więc nawet 9X nie wykorzysta wszystkich możliwości, skoro samolot i tak będzie musiał podejść do celu na niewielką odległość. Wtedy nawet stara wersja AIM9 wystarczy, bo cel nie wykonuje manewrów unikowych, tylko leci po prostej, zmieniając lekko kurs tylko na way-pointach. Im taniej tym lepiej, zwłaszcza że celami mogą być nie tylko cruise, ale też amunicja krążąca, taka jak irańskie Shahed136. Tak, trzy samoloty oznaczają jeden w powietrzu i jest to absolutne minimum.

    3. Shev

      AIS wiec wg pana mamy celowo kupować przestarzałę uzbrojenie dla 12 maszyn?? A co do uzywanych Sidewinderów to ostatnie wersje Sidewindera poza AIM-9X to AIM-9L/M wersja P jakos nigdzie nie jest uzywana . Upgrade do FA-50PL to dopiero po 2028r bo tak wynika z harmonogramu. Polska w ogóle nie używa innych AIM-9 poza AIM-9X , starsze wersje nie sa produkowane więc panie AIS to co pan proponuje... A co do łapania dronów to proszę zauważyć że prędkość przeciagnięcia FA-50 jest zdecydowanie większa nic maksymalna dla takich dronów. do tego sa one słabo wykrywalne przez stare głowice IR Jakoś AS nie stzrelała Sidewinderami ale AIM-120.

  3. rwd

    Zestrzelili ponad połowę, tak twierdzą, a jaka jest prawda?

    1. jkl

      Niema żadnych dowodów aby zastrzelili nawet jedną rakiete,kłamią aby ponieść morale. W dodatku Rosja moze zacząć używać rakiet nadzwiękowych które są w większości odporne na obrone. Mysle,że Rosja celowo uzywa wolnych rakiet a szybsze trzyma w rezerwie..

  4. DIM1

    Ale przecież zawsze, wiele osób pisało tu w opiniach, że wystarczy atak saturacyjny 'wszystkim' na z Bałtijska i Kaliningradu na Trójmiasto, a po okrętach, stojących na Oksywiu, mało co zostanie. Pisaliśmy to... przez redakcję, w artykułach, było to ignorowane. I nawet nie braliśmy pod uwagę ataku z dużej odległości, a samymi tylko siłami Okręgu Kaliningradu. Po prostu nie jest to już odpowiednie miejsce na ważną bazę Marynarki Wojennej R.P. Choć Panom Komandorom na Oksywiu oczywiście jest wygodnie brać swe pensje, nie na jakimś wygwizdowie, z daleka od cywilizacji, a jeszcze przy tym w rozśrodkowaniu.

    1. Shev

      DIM1 a czym ty chcesz z tego Kaliningradu i Bałtijska strzelac do okretó w Gdańsku i Gdyni? Bo chyba umknał ci fakt że rosyjskie pociski pokr to nie NSM i same sobie celu nie wyszukają Za to akurat Polska może swoimi NSM wybić to co Rosja ma w Bałtijsku i przadnie przetrzebić rosyjskie wyrzutnie w OK

    2. GB

      Shev jeżeli będą w Gdańsku lub w Gdyni, czy w Helu tzn że będą stały. Rosyjskie rakiety niekierowane mają odpowiednią donośność, a pociski 9M544 systemu Tornado są kierowane (GLONASS), czyli teoretycznie mogą trafić w punkt. Naprawdę nie potrzeba rakiet przeciwokrętowych aby zniszczyć/uszkodzić okręty w portach Zat. Gdańskiej, nie mówiąc już o całej infrastrukturze potrzebnej do obsługi okrętów. Główna baza okrętów nie powinna mieścić się w Zatoce Gdańskiej tylko przykładowo w Świnoujściu.

    3. Chyżwar

      @Shev Na wyrzutnie chyba trochę szkoda NSM. I tutaj właśnie kłania się SPEAR. Skoro postawiliśmy na brytyjskie CAMMy czy Brimstone, powinniśmy być konsekwentni i sobie je kupić.

  5. GB

    System IRIS-T jest już w Polsce.....

  6. GB

    W Niemczech na drodze zauważono wozy wchodzące w skład systemu OPL IRIS-T. Jeszcze wczoraj Niemcy obiecali że wyślą je na dniach w Ukrainę. Czyżby właśnie ruszyły? Jak już przejadą granicę to będzie wiadomo.

  7. Jaszczur

    Ukraina i tak ładnie odparła atak bo zniszczyła ponad połowę ruskich rakiet

    1. bc

      Dokładnie, ale pewnie teraz kałmuki sprawdzają w co trafili, UA musi wystawić patrole z MANPADami itd.

    2. Platon

      Nie wreirzcue w takie hasla. Tak samo jak Duch Kijowa sam zestrzelil 102 samoloty. To forym wojskowe nie propagandowe. pozdrwiam

    3. Shev

      Platon, więc czemu rozsiewasz tu prorosyjską propagandę.? A Duch Kijowa to nazwa całej jednostki broniącej Kijowa w powietrzu. No i znowu ci nie wyszło.

  8. Kontrapara

    Kluczowym zagadnieniem jest co zrobi USA.Pamiętajmy że Biden też jest w pewnym sensie pod ścianą.Wygrana Putina doprowadzi natychmiast do wybuchu konfliktów militarnych w wielu częściach świata. Jedyne sensowne wyjście to dalsze osłabianie Rosji i maksymalne dozbrojenie Ukrainy oraz umożliwienie jej symetrycznej odpiwiedzi na każdy atak.

    1. MMir

      Nic szczególnego nie zrobi, bo ma w listopadzie wybory do Kongresu, a właśnie ulubiony sojusznik - Arabia - wbił mu nóż w plecy ( redukując wydobycie ropy, i tym samym szanse na przyzwoity wynik Demokratów) . A po wyborach Ameryka może być bardzo zajęta własnymi sprawami.

    2. Platon

      Niezaleznie co zrobia USa - to w kazdej wojnie Proxy - rola wojownika jest kiepska. Czy to Jemen, czy Afgansitan - nawet po zwyciestwie - kraj byl zniszczony i rozwalony. Ukraina juz teraz ma -30% PKB, przemysl zniszczony. Z punktu widznia Polski - mozlwy naplyw koljnych milionow uchoccow. Nie bedzie fajnie/

    3. Shev

      MMir własnie w USA zapowiedieli że koniec ze współpracą z AS więc zobaczymy kto pierwszy padnie. A po wyborach tak samo bedą gonić Rosjan jak do tej pory

  9. GB

    Ukraińcy zrobili zdjęcie lecącej rakiety i identyfikują ją jako R-37 (czyli powietrze-powietrze). Do strzelania takich rakiet przystosowane są ciężkie myśliwce MiG-31BM. Rakieta ma za zadanie zwalczać głównie duże samoloty AWACS, bombowce i teoretycznie rakiety manewrujące. Po co ją wystrzelono w przestrzeni powietrznej Ukrainy? Ukraińcy sądzą że jako cele pozorne mające zmylić systemy OPL.

  10. Bunio

    To był "ostatni krzyk łabędzia". Wystrzelali się i teraz będzie długa cisza. Resztki strategicznych rakiet zostały gdzieś na obrzeżach w razie czego. Putin zdaje sobie sprawę że musiał jakoś zareagować bo go by zagryźli. Pokaz na wewnętrzne potrzeby i utrzymanie ducha. Ale tu pojawia się okazja dla UA na bezkarne zwiększenie wysiłku w kierunku kontrataku .

    1. MMir

      Bunio - Ty tak siebie pocieszasz, czy innych ? O tym, że już zaraz im zabraknie wszystkiego, słyszę od początku - rakiet to już w marcu im miało zabraknąć... jest, jakbyś nie zauważył, październik. Jeśli jeszcze nie zniszczyli, to następną salwą zniszczą do reszty ukraińską energetykę. A to oznacza totalną katastrofę humanitarna na całym terytorium UA, bo w dzisiejszych czasach nie potrafimy żyć bez prądu. Zwłaszcza zimą. A w kwestii "bezkarnego przechodzenia do kontrataku" to jakbyś nie zauważył, kontrofensywa jakby wygasła - natomiast do kontrataku już przechodzą Rosjanie - właśnie się chwalą, że odbili Torskoje. Tak, ze tak...

    2. Jaszczur

      Nie do końca - Putin napewno zostawił sztywna rezerwę na ostateczny atak - podjerzewam że nawet na dwa . Ostateczny atak zniszczenia całego systemu energetycznego Ukrainy

    3. Chyżwar

      Otóż mylisz się. Rakiety i pociski manewrujące ruscy jeszcze mają. Surowikin, który odpowiada za masakrę w Aleppo będzie wyciągał to, co znajduje się w rezerwach strategicznych. Poza tym rusek ma do dyspozycji irańskie drony. Fakt, że to badziew, który do niszczenia wojskowych celów nadaje się średnio. Ale do mordowania cywilów aż nadto wystarczy. Zbrodniarz wojenny Surowikin zdaje sobie sprawę, że obecnie jest pierwszy w kolejce do odstrzału. Jedynym ratunkiem dla niego jest szybko wygrać wojnę. Wie także, że na froncie mu się to nie uda. Dlatego jak mniemam będzie niszczył i mordował licząc, że w ten właśnie sposób złamie Ukraińców.

  11. DBA

    Ruskim puściły nerwy - jak decyzja Hitlera z września 1940 o bombardowaniu brytyjskich miast po nalocie na Berlin, co skończyło się jego przegrana w bitwie o Anglię. Czy ataki na cele cywilne będą prowadzone przez rusków do momentu wyczerpania zapasu rakiet? - Może tak być, bo decyzje podejmuje paranoik, a nie profesjonalny żołnierz. Duże miasta Ukrainy mają metra budowane w czasach sowieckich jako schrony, dlatego tam straty ludności po dzisiejszym zaskoczeniu będą w następnych dniach mniejsze, Ukrainy nie da się 'sproszkować" jak Czeczenii choćby ze względu na obszar, a w miarę tych ataków będzie rosła determinacja ludności. Może zachodni politycy tez ruszą tyłki, bo zniszczone cele cywilne są dość nośne dla opinii publicznej w mediach. Dodatkowo - jeżeli Putin uzasadnia ataki na cele cywilne czymkolwiek (dotychczas owa narracja to były magazyny broni w centrach handlowych) to ukraińska agentura ma wolną rękę na terenie Rosji, gdzie ostatnio co rusz paliły się magazyny wojskowe.

    1. GB

      Dziś w Jarosławiu na północny wschód od Moskwy palił się magazyn amunicji.

    2. CdM

      Londyn był atakowany rakietami niemal do końca wojny, co nie zmieniło w zasadzie niczego w jej przebiegu (poza wzmocnieniem motywacji Brytyjczyków). Putin śmiało podąża tą samą ścieżką. Włącznie z odsuwaniem "niesprawdzających się" generałów, iprzejmowaniem osobiście steru, i tworzeniem na gwałt i wysyłaniem w bój dywizji volksstumu. To dobry znak, gdy bezpieczniak z FSB i inżynier budownictwa Szojgu biorą się za kierowanie wojną, zamiast fachowców. Którzy zresztą faktycznie się nie sprawdzają, jak Denaturov. Ale co się w Rosji sprawdza? To kraj piętrowych kłamstw i kleptokracji. Od zawsze, nieważne czy car biały, czy czerwony. Już Gogol to przecież opisał.

    3. DBA

      GB@ Patrząc na nieprzypadkową serie pożarów magazynów, budynków biurowych czy zakładów przemysłowych mozna wnioskować, że Ukraińcy mają rozbudowaną siatkę agentury w Rosji tak jak i Rosja na Ukrainie. Przypuszczam, że od 2014 obie strony ją rozbudowywały. Różnica jest tylko taka, że rosyjskojęzycznemu Ukraińcowi łatwiej "wtopić" się w wielonarodowe społeczeństwo rosyjskie. A po deklaracji wprost Putina, że obecne ataki rakietowe są odwetem na infrastrukturze i ludnosci cywilnej za domniemany atak na most krymski Ukraińców (do czego sie zreszta nie przyznają) pozostaje tylko skorzystać z brytyjskiego wzorca z II wojny światowej w postaci polecenia wydanego SOE przez Churchilla - "podpalcie Europę" z modyfikają "podpalcie Rosję", dokonując dotkliwych sabotaży w infrastrukturze transportowej

  12. Wuc Naczelny

    Wracaj autor do szkoły się doucz. " 75 pocisków, 41 z nich miało zostać zestrzelonych. Oznacza to, że co najmniej 34 rakiety trafiły w cele." Oznacza to że CO NAJWYŻEJ 34 rakiety trafiły w cele.

  13. Darek S.

    Szkoda że Ukraińcy mają tak szczupłą Agenturę w Rosji. Według mnie Ukraińcy powinni skoncentrować się na dostarczeniu do Moskwy i Petersburga środków bojowych, przy pomocy których zaczną niszczyć elektrownie i petrochemie. Za każdą zburzoną na Ukrainie Elektrownie, w Rosji powinna paść elektrownia. Minimum jeden do jeden powinni Ukraińcy odpłacać za te zniszczenia. To chyba ważniejsze teraz od niewielkich zdobyczy terytorialnych. Ataki powinni robić w nocy. w celu minimalizacji ofiar w cywilach.

  14. Platon

    GDy USa atakowalo Jugoslawie lub Irak - elektrownie poszly prawie na samym pocztaku. Po tygdniu nie bylo juz mostu calego w Serbii. Rosja dopiro po pol roku zaczna walic w elektrwnie . Prosta przczyna - naprawde mysleli ze beda witani - wiec nie ma powodu rozwalac infrastrture. Teraz zas widza ze nie i moze beda probwali stylem amerykanskim. Choc pozno.

    1. kanapowy Wódz Naczelny

      Amerykanie nigdy nie planowali okupowania Jugosławii chodziło o jej rozpad, Rosjanie planowali okupować Ukrainę by zwiększyć własny potencjał anektując cały kraj co przywróciło by Rosję do gry wielkich mocarstw jako tego nr. 3 to się nie udało i się nie uda więc postanowili wyrządzić jak najwięcej szkód tylko tyle i aż tyle.

    2. BTX

      Co za durny whataboutism. Interwencja w Serbii miala zupelnie inny powod wiec i dzialania byly prowadzone w inny sposob. Zreszta bardzo dobrze bo gdyby nie ta interwencja to tlukliby sie tam do dzisiaj zapewne (znajac ich harde charaktery).

    3. DBA

      Amerykanie nie zniszczyli żadnego mostu na Dunaju, ani żadnej elektrowni w Serbii. Zgoda, że atakowali stacje rozdzielcze. Przy czym ataki w samym Belgradzie były punktowe, wręcz chirurgiczne i bardzo celne ( po za chińską ambasadą, ale może o nią też chodziło). Były wymierzone w ministerstwo obrony, państwowa telewizję i trafiły dokladnie. Dlatego porównywanie do tego ruskiego naparzania bez ładu i składu jest bez sensu. Po za tym wielkość kraju - Serbia z jedynym Belgradem i 2-ma elektrowniami a Ukraina. z wielokrotnie większą ilością celów. A Rosja musi pamiętac, że Ukraińcy maja dobrze rozbudowaną agenturę "od pożarów", gdy w samej Rosji jest o wiele więcej celów praktycznie nie do upilnowania

  15. Tadeusz Żeleźny - analityk systemowy

    Wnioski dla Polski: 1) wszystkie Kraby winny otrzymać amunicję precyzyjną prak/plot Leonardo Vulcano i BAE HVP 2) Pioruny posadowione na drony czy lekkie aerostaty - dla domknięcia pułapu przechwycenia 3) zdronizowany Flaris LAR jako wystarczająco szybki nosiciel pocisków prak/plot - od Pioruna w "górę" - do dodatkowej koncentracji dynamicznej obrony prak/plot 4) systemy C-RAM jak LM MHTK do bezpośredniej obrony obiektów I oczywiście spięcie tego wszystkiego sieciocentrycznie real-time przez C2 do całokrajowego systemu obrony nieba zarządzanego przez IBCS. Czyli budowa całokrajowego C5ISTAR/EW - zarządzającego nie tylko niebem, ale generalnie wszystkimi domenami - jako jedną metadomeną.

  16. bc

    Kilka par f16 czy f18 w powietrzu obwieszonych starymi AIM9 i te wolne rakiety i drony będą spadać jak kaczki. Czas skończyć tą szopkę z bronią defensywną. Francja by tu mogła wjechać z Mirage 2000. Jak politycy chcą wymówki to zawsze mogą powiedzieć że nie sprzedadzą bomb do tych samolotów tylko rakiety plot.

  17. SpalicKreml

    Wydaje mi sie kluczowym zadaniem zintegrowanie systemow OPL baltow (ktorzy w kwesti lotnictwa tez sa zdani na pomoc zewnatrzna) z naszym systemem ICBS. W dalszej przyszlosci Ukraina rowniez powinna przystapic do projektu. Im wieksza ilosc sensorow rozproszonych w terenie uczestniczy w wykrywaniu identyfikacji i wskazywaniu celow tym lepiej.

  18. Ma_XX

    każdą obronę przeciwlotniczą można przełamać - zależy tylko od ilości i jakości użytych środków ogniowych

  19. Gregorius6

    czy normalną praktyką jest nie właczanie alarmów przeciwlotniczych?

    1. GB

      Zapytaj się ruskich z Millerowa, Czarnobajewki lub krążownika Moskwa.... Baza Saki też może być.

    2. piter4440

      W rossji pewnie tak.

  20. Orsza

    Nie da się wygrać żadnej wojny tylko i wyłącznie broniąc się przed agresją. Na lądzie UA już przeszła do kontrofensywy, problemem jest że na razie nie może tego samego zrobić w powietrzu, adekwatnie odpowiadając uderzeniami lotniczymi i rakietowymi. Udostępnienie im takich systemów pozbawi rosję poczucia bandyckiej bezkarności, którą na razie demonstruje.

  21. Valdi

    Puenta? Bo front od Berlina do Barcelony Saturacja? Punktowa 40 km ponieważ 70km to już bardzo droga cena rakiet. Liczba punktów 36 wliczając koncentrację wojsk, punkty logistyki i transportu kolejowego System? Nasams3 , jedna bateria to 1x4x6 pocisków plus radary sentinel cena 76mln usd full wypas Puenta? 36x76 mln USD czyli 2,7 mld USD

Reklama