Reklama

Geopolityka

Waszczykowski za polityką obrony UE. Pierwszy krok - ustalenie zagrożeń

Fot. World Economic Forum / Ciaran McCrickard / flickr
Fot. World Economic Forum / Ciaran McCrickard / flickr

Witold Waszczykowski powiedział w Davos, że Polska popiera wspólną politykę obronną Unii Europejskiej. Nie należy jednak zaczynać od harmonizacji przemysłu obronnego, a od zdefiniowania wyzwań i odpowiedzi na nie.

Jak wskazał szef MSZ, główna część Światowego Forum Ekonomicznego, w której bierze udział, to panel poświęcony przyszłości bezpieczeństwa w Europie oraz przyszłości wspólnej polityki bezpieczeństwa i obrony UE. W zaplanowanej na popołudnie dyskusji wzięli udział m.in. wysoka przedstawiciel UE ds. zagranicznych i polityki bezpieczeństwa Federica Mogherini i sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg.

Chcę powiedzieć, że jesteśmy za tym, żeby UE miała wspólną politykę obronną, a być może kiedyś wspólną obronę, tylko trzeba zacząć to robić nie od końca, ale od początku. Nie od końca, czyli od harmonizacji przemysłów obronnych, ale od początku. Najpierw trzeba zdefiniować wyzwania i zagrożenia i do tych wyzwań dostosowywać politykę i kiedyś w przyszłości może wspólny przemysł obronny

szef MSZ Witold Waszczykowski

Wyjaśnił, że Polska ma negatywne doświadczenia z Układu Warszawskiego, "kiedy wszyscy prowadzili jeden czołg i strzelali jednym kałasznikowem", co nie oznaczało, że był to zdrowy układ i zdrowa organizacja, która broniła bezpieczeństwa. "To była organizacja zdominowana przez jedno mocarstwo" - zaznaczył Waszczykowski. Dodał, że Polsce zależy na uniknięciu sytuacji, w której demokratyczna instytucja, jaką jest UE, zostałaby "zdominowana przez jakąś oligarchię gospodarczą".

Dlatego że wspólna polityka obronna nie zależy od tego, czy będziemy mieli jeden czołg czy helikopter produkowany przez całą Europę, tylko od właściwego zdefiniowania wyzwań i zagrożeń, i właściwej odpowiedzi na te wyzwania i zagrożenia. Broń możemy dostosowywać w przyszłości

szef MSZ Witold Waszczykowski

Waszczykowski podkreślił, że nie oczekuje jednak ze strony innych uczestników spotkania żadnych deklaracji. "To forum dialogu, to forum wymiany myśli. Tutaj nie zapadają decyzje, tutaj się uciera pewne poglądy, przedstawia je, wrzuca, aby one funkcjonowały, to nie instytucja, w której podejmuje się decyzje" - wskazał.

Poinformował ponadto, że brał już udział w tzw. śniadaniu ukraińskim, podczas którego przemawiał m.in. b. premier Wielkiej Brytanii David Cameron.

"Przesłanie było pozytywne i proukraińskie: że Ukrainie trzeba pomóc, że zdominowana Ukraina, będąca pod presją i w stanie wojny z Rosją, oznacza duże niebezpieczeństwo nie tylko dla samej Ukrainy, ale także dla Europy i świata" - relacjonował minister. Oznacza ono bowiem - dodał - "przyzwolenie na imperializm rosyjski, który być może się nie zatrzyma na Ukrainie, tylko pójdzie dalej".

Zdaniem Waszczykowskiego sukces Ukrainy mógłby zatrzymać imperialną politykę Putina. "Ukrainie trzeba pomóc w transformacji i rozwoju, aby mogła stanąć na nogi, aby transformacja ukraińska była sukcesem, bo tylko sukces transformacji ukraińskiej przemówi również do Rosjan, do społeczeństwa rosyjskiego, które wtedy powie: nie, droga imperialna jest błędem" – przekonywał.

Szef polskiej dyplomacji poinformował też, że wysłuchał wystąpienia premier Wielkiej Brytanii Theresy May, która przedstawiła swoją wizję przyszłej polityki Zjednoczonego Królestwa. "Było to ciekawe, bo ona wyszła z założenia, że Wielka Brytania wychodzi z UE, ponieważ chce odzyskać instrumenty kontroli nad swoim państwem i chce patrzeć na świat szerzej, poza Europę" – wyjaśnił szef MSZ. Według niego to interesująca wizja powrotu Wielkiej Brytanii do światowej polityki.

Pytany, czy zapowiedziany przez May "twardy Brexit" może mieć implikacje dla Polski, Waszczykowski odpowiedział, że na razie jest to punkt wyjścia. "Czy on będzie twardy, to będzie zależało od negocjacji, które będą trwały co najmniej dwa lata. Wtedy zobaczymy, jaki będzie końcowy rezultat. Brexit nie musi być twardy. Jeśli w trakcie negocjacji okaże się, że jego cena będzie nieakceptowalna z punktu widzenia brytyjskiego społeczeństwa, to być może te negocjacje pójdą w innym kierunku” – dodał 

"Dzisiaj Wielka Brytania mówi jasno, że odrzuca współpracę, uczestnictwo we wspólnym rynku europejskim. Zobaczymy, jak to skalkuluje, policzy" – podsumował.

PAP - mini

Reklama

Komentarze

    Reklama