Reklama

Wojsko, bezpieczeństwo, geopolityka, wojna na Ukrainie

Litwini przygotowują się do wojny partyzanckiej

Fot. Staff Sgt. Keith Anderson/US Army
Fot. Staff Sgt. Keith Anderson/US Army

Do obrony cywilnej mieszkańcy Litwy przygotowują się od 2014 roku – czasu rosyjskiej agresji na Ukrainę. W ewentualnej wojnie partyzanckiej ma brać udział m.in. Litewski Związek Strzelców. Obok niego w litewskiej armii funkcjonują ochotnicze siły obrony terytorialnej.

"Naszym zadaniem w czasie wojny będzie wspieranie wojska, na przykład pozyskiwanie informacji i jej przekazywanie, obserwowanie samochodów wojskowych agresora czy organizowanie pomocy cywilom i do tego się przygotowujemy" - powiedziała Sigita Bietkyte, rzeczniczka prasowa tej organizacji paramilitarnej.

Czytaj więcej: Państwa bałtyckie przygotowują się na okupację

 

Jak zaznacza Bietkyte, strzelcy wiele uwagi poświęcają wychowaniu obywatelskiemu, pracy z młodzieżą, ale mają też dużo zajęć praktycznych prowadzonych przez zawodowych wojskowych; odbywają się zajęcia z samoobrony, czytania map, strzelania, utrzymywania łączności, a także kursy przetrwania.

"Podczas kursu przetrwania uczymy się na przykład, jak przenocować zimą w lesie, jak rozpalić ognisko nie posiadając zapałek. Jest to w pewnym sensie przygotowanie się do wojny partyzanckiej" - mówi Bietkyte.

Sytuacja geopolityczna spowodowała, że Litewski Związek Strzelców staje się coraz bardziej popularny. Przed zajęciem Krymu przez Rosję w 2014 roku liczył on około 7 tys. osób, dzisiaj ma prawie 11 tys.

"Statystyczny członek naszego związku to osoba w wieku 30-40 lat, mieszkająca w mieście, posiadająca wyższe wykształcenie, aktywna zawodowo i świadoma obywatelsko, odpowiedzialna za swoją rodzinę, ulicę, kraj" - zaznacza Bietkyte.

W szeregach strzelców są m.in. litewscy posłowie: Audronius Ażubalis, Gintare Skaiste, Gabrijelius Landsbergis, Gintaras Stepanaviczius, mer Wilna Remigijus Szimaszius.

Jeżeli chodzi o powszechne przygotowanie cywilne, litewskie władze w ciągu ostatnich dwóch lat wydały trzy publikacje na temat obrony cywilnej. Ostatnie 75-stronicowe wydanie ukazało się przed dwoma miesiącami z myślą o uczniach klas starszych. Publikacja prezentuje techniki przetrwania w wypadku zagrożenia konfliktem zbrojnym i ostrzeżenia przed ewentualną napaścią na kraj.

W 2015 roku na Litwie została przywrócona obowiązkowa służba wojskowa. W litewskich siłach zbrojnych funkcjonują też ochotnicze siły obrony terytorialnej. Trwa modernizacja armii, obejmująca m.in. zakupy niemieckich haubic PzH 2000 i transporterów Boxer, polskich zestawów przeciwlotniczych Grom, systemów NASAMS, czy rakietowych zestawów przeciwpancernych Javelin. Liczebność armii jest zwiększana.

Obecnie rządzący w kraju Litewski Związek Chłopów i Zielonych rozważa możliwość przywrócenia w szkołach lekcji przysposobienia obronnego.

JP/PAP

Reklama

Komentarze (3)

  1. Barry

    Na 2,5 miliona Litwinów mają 11 tys. ochotniczej OT z karabinami w domach. Czyli Polska już dawno powinna mieć minimum 200 tys. Armii Ochotniczej i to uzbrojonej. A co mamy? Nic nie mamy, a w planach, kiedyś tam może 35 tys. i to bez dostępu i bez obycia z bronią. Czy dobrze kombinuję?

    1. amelia

      Jak już to około 50 tys. .. dlaczego bez obycia z bronią ? Chyba właśnie po to są ćwiczenia, które mają odbywać się 2 razy w miesiącu (mało ale zawsze coś, poza tym trzeba pamiętać że są to ochotnicy, ludzie którzy mają prace).

  2. tym razem zaciekawiony

    Na terenie Litwy w okresie II Wojny Światowej i w latach powojennych (do 1953 roku) działała partyzantka tzw. Leśni Bracia (Miško Broliai). Część tamtejszych partyzantów kierowała się względami patriotycznymi i narodowościowymi, jednak wśród nich byli także liczni kolaboranci, którzy współpracowali z hitlerowskimi Niemcami. Niektórzy z nich byli także zaangażowani bezpośrednio m.in. w pogromy o charakterze antysemickim, a jednym z takich oddziałów był pułk „Żelazny Wilk” (Geležinis Vilkas). Co warte zaznaczenia, obecnie w skład litewskich (żmudzińskich) sił zbrojnych wchodzi brygada zmechanizowana "Żelazny Wilk" (Mechanizuotoji pėstininkų brigada „Geležinis Vilkas“), zwana w nomenklaturze NATO - Battalions of Mechanized Infantry Brigade "Iron Wolf"... Wracając do wydarzeń historycznych należałoby również wspomnieć, że kolaboranci litewscy ze Specjalnego Oddziału SD i Policji Bezpieczeństwa "Ypatingasis Būrys" uczestniczyli w eksterminacji wileńskich Żydów, Polaków i przedstawicieli innych narodowości. W miejscowości Ponary w latach 1941-1944 zamordowanych zostało przez Niemców i Litwinów ponad 100 tysięcy osób. Kolejną z kolaboracyjnych formacji zbrojnych był Związek Strzelców Litewskich, który m.in. współpracował z Niemcami w zwalczaniu Armii Krajowej na Wileńszczyźnie. Zainteresowanym przedmiotowym wątkiem polecam zapoznanie się informacjami, które dostępne są na portalu Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN - Wirtualny Sztetl. Takie są fakty historyczne o których co poniektórzy woleliby nie wiedzieć, albo o nich nie pamiętać...

    1. Szyszek

      A kiedyś Niemcy i Rosjanie mordowali się na maksa a dziś robią biznesy.

    2. gabon77

      wszystko fajnie tylko nie przemyślałeś zwrotu kolaborować, kolaborant to ktoś kto współpracuje z wojskami okupacyjnymi a dla Litwinów Niemcy wcale nie byli najeźdźcami tylko wyzwolicielami spod okupacji sowieckiej, swoim wywodem chciałeś zapewne pokazać jacy to byli źli Litwini bo ośmielili się walczyć przeciw ruskim, rozczaruję cie trochę , na wojnie nie ma nieskazitelnych wojsk, wszystkie formacje biorące udział w walkach dopuściły się zbrodni w mniejszym czy większym wymiarze, a przodowały zwłaszcza dwa ugrupowania:Niemieckie SS i Radzieckie NKWD (z tym że o ile SS mordowało głównie obywateli podbitych krajów to NKWD zwalczało także swoich obywateli i żołnierzy)

    3. tak tylko...

      "Otóż historycy rosyjscy utrzymywali, że największymi kolaborantami w czasie II wojny światowej byli Ukraińcy oraz Litwini. Davies odpowiedział im, że to nieprawda i przypomniał zebranym nazwisko generała Andrieja Własowa. Analiza składu narodowościowego formacji zbrojnych walczących po stronie Trzeciej Rzeszy pokazuje bowiem, że najliczniejszymi kolaborantami nie byli wcale Ukraińcy, lecz… Rosjanie. Historycy szacują, że pod niemieckimi sztandarami biło się podczas II wojny światowej łącznie ponad 1,2 miliona obywateli Związku Sowieckiego. Rosyjski historyk Mark Sołonin podaje, że trybunały wojenne Armii Sowieckiej osądziły za zdradę aż 994 tys. żołnierzy, z czego skazano na śmierć 157.593 ludzi, a więc zlikwidowano stan osobowy 10 dywizji. Oblicza się, że wszystkich Ukraińców walczących po stronie Trzeciej Rzeszy było ok. 80 tys. Stanowili oni więc liczebnie ok. 6,5 proc. składu wszystkich formacji zbrojnych złożonych z mieszkańców ZSRS. Oprócz Ukraińców wspólnie z Niemcami walczyły także jednostki kozackie, tatarskie, azerskie, turkmeńskie, kałmuckie, litewskie, łotewskie, estońskie, a nawet białoruskie (30. Dywizja Grenadierów SS). Najliczniejszą grupą byli jednak Rosjanie. Jej trzon stanowiła Rosyjska Armia Wyzwoleńcza (ROA) generała Andrieja Własowa. Poza tym działała jeszcze Rosyjska Armia Narodowa (RNA) generała Borysa Smysłowskiego, Rosyjska Wyzwoleńcza Armia Ludowa (RONA) Bronisława Kamińskiego, Rosyjska Narodowa Armia Ludowa (RNNA), 1 Rosyjska Brygada Narodowa SS czy Rosyjski Korpus Obrony.

  3. kozaki

    no i dobrze gut oni dostali Panzerhaubitze u nas wprowadza Wreszcie wojsko Kraby NATO-wskiego kalibru - jakiego Hussainy Iraku kupili z 500 setek w latach 80-tych( MIMO Szerokiej oferty Wschodu). i wrazie W wykarczujemy z Obu stron te lasy z Kalibrami i Iskanderami. jak partizanty okolice lotniska w Doniecku. ps dla Zaciekawionego- SS-brygadier Kaminskyij z Bielo-Russiji + jego ZBiRy ex-armi CCCP przeciw powstaniu 1944...

Reklama