Reklama

Geopolityka

Bundeswehra otwiera się na ochotników z UE

Fot. Bundeswehr/Gerrit Burow
Fot. Bundeswehr/Gerrit Burow

Niemiecka minister obrony narodowej Ursula von der Leyen zapowiedziała umożliwienie służby w Bundeswerze ochotnikom z innych krajów Unii Europejskiej. Obecnie służbę w niemieckiej armii mogą odbywać osoby z niemieckim paszportem.

"W sytuacjach wyjątkowych jesteśmy gotowi do obsadzenia szczególnych stanowisk, na które nie ma niemieckich kandydatów, obywatelami (innych) krajów UE" - powiedziała von der Leyen.

Od powstania Bundeswehry w 1955 roku służba wojskowa była zastrzeżona dla obywateli RFN. Von der Leyen zapowiedziała po raz pierwszy zerwanie z tymi ograniczeniami w lipcu przy okazji opublikowania Białej Księgi dotyczącej obronności.

Czytaj także: Więcej pieniędzy na armię w Niemczech [ANALIZA]

"Spoiwem Bundeswehry nie jest narodowość ani paszport, lecz wypowiadana (przez rekrutów) przysięga" - podkreśliła minister. Jak dodała, przysięga zobowiązuje do obrony pokoju i wolności Niemiec. "To właśnie nas łączy" - mówiła von der Leyen.

Otwarcie armii dla cudzoziemców jest zgodne z planami minister, która zamierza wzmocnić współdziałanie sił zbrojnych krajów europejskich. Warunkiem służby obcokrajowców w niemieckiej armii jest zmiana ustawy o siłach zbrojnych. Zmiana konstytucji nie jest konieczna - pisze agencja dpa.

Związek Bundeswehry - największa organizacja reprezentująca interesy żołnierzy - jest przeciwny przyjmowaniu cudzoziemców do niemieckiej armii. Zdaniem organizacji warunkiem służby jest "szczególny stosunek wierności między żołnierzem a państwem".

Czytaj także: Niemcy: Przeciwpancerne Spike dla Marderów. Powrót modernizacji BW

Von der Leyen chce przyjmować w przyszłości do Bundeswehry także osoby, które nie ukończyły nawet szkoły głównej (Hauptschule), będącej najniższym stopniem edukacji (4-letnia szkoła podstawowa + 5-letnia Hauptschule).

Niemcy zlikwidowały pięć lat temu obowiązkową służbę wojskową, redukując jednocześnie liczebność armii do mniej niż 180 tys. żołnierzy W związku ze wzrostem międzynarodowych zagrożeń ministerstwo obrony zdecydowało o zwiększeniu liczebności wojska.

Działania resortu obrony napotykają jednak na problemy z uwagi na pacyfistyczne tendencje w niemieckim społeczeństwie. Nie mniej istotne są jednak efekty długotrwałych redukcji, które zmniejszyły wiarygodność armii jako pracodawcy, czy cięć budżetowych powodujących dekapitalizację sprzętu. 

W telewizji i internecie resort prowadzi intensywną kampanię mającą zachęcić młodych ludzi do wstępowania w szeregi Bundeswehry.

JP/PAP

Reklama

Komentarze (2)

  1. Dana

    Tworzenie wojska najemnego z obcych pokazuje wyraźnie że Niemcy mają poważny problem wewnętrzny i realizują politykę UE demontażu państw narodowych. Wbrew pozorom nie chodzi o obronność lecz o strukturę społeczną Niemiec. Napływ azylantów na zaproszenie Merkel i obecna deklaracja von Leyen to nie żadna odpowiedź na braki siły roboczej czy starzejące się społeczeństwo tylko kolejny etap agresji UE wobec etnicznych społeczeństw państw narodowych. Opozycja w Polsce oskarża Macierewicza że OT ma służyć wewnętrznej walce politycznej. Ruch rządu w Berlinie idzie jeszcze dalej. Ta zmiana struktury Bundeswehry ma służyć walce ze społeczeństwem Niemieckim. Protest weteranów jest jak najbardziej uzasadniony. Armia zawsze była częścią społeczeństwa w każdym kraju. Armia najemna taka nie jest. Służy tylko władzy do egzekwowania bieżących interesów nie zawsze zgodnych z interesami społeczeństwa. Armia złożona z niezwiązanych z Niemieckim społeczeństwem osób nie będzie miała oporów przed realizacją najbardziej kontrowersyjnych zadań jakie postawi przed nimi rząd w Berlinie nawet wobec etnicznej ludności cywilnej Niemiec, która ma już dość społecznego eksperymentu Merkel. A skoro rozbrojenie społeczeństw Europy jest już praktycznie sfinalizowane i zatwierdzone będzie można realizować te zadania bez przeszkód. To realizacja planu zmian strukturalnych społeczeństwa niemieckiego, bo do Bundeswehry raczej mało etnicznych Francuzów czy Hiszpanów będzie się zaciągało. Raczej obywatele byłych biedniejszych demoludów a przede wszystkim azylanci z krajów afrykańskich i arabskich o wątpliwym pochodzeniu (i własnych planach) do tego słabo zweryfikowani. Pół biedy gdyby stworzono osobną formację w typie Legii Cudzoziemskiej, ale wymieszanie azylantów z etnicznymi Niemcami to kolejne osłabienie Bundeswehry a nie wzmocnienie. Czyli osłabienie Niemiec. Polityka to bagno i to co dzisiaj może budzić uśmiech politowania jutro może zagrozić również nam. Unia nie zrezygnowała z planów przymusowej relokacji azylantów a politycy zdanie zmieniają zgodnie z powiewem wiatru. Także politycy w Polsce. Bo struktura etniczna w Polsce również się zmienia i ludność napływowa (np ukraińska która ma już historyczne doświadczenia w rzeziach Polaków i jest jej coraz więcej) może być tak samo użyta przeciwko Polakom jak Afgańczycy przeciwko Niemcom gdy tylko pojawi się odpowiedni klimat i decyzja polityczna. A broni cywilni Polacy mają dużo mniej niż obywatele Niemiec i Ukraińcy. Po unijnym rozbrojeniu będą mieli jeszcze mniej.

  2. anakonda

    polska powinna o takim rozwiazaniu pomyslec zwlaszcza kiedy jej mieszkancy tlumnie emigruja

Reklama