Reklama

Przemysł Zbrojeniowy

Boeing buduje system autonomicznego tankowania dronów

Koncern Boeing proponuje realizację koncepcji „stacji bazowych”, dzięki której drony wojskowe będą miały możliwość samodzielnego uzupełniania paliwa (energii) i dalszego kontynuowania zadania.

Boeing pracuje nad rozwiązaniem jednego z ważniejszych problemów małych statków powietrznych, jakim jest konieczność ciągłego uzupełniania paliwa lub energii. Opatentowany przez Amerykanów pomysł opiera się na szeregu niewielkich stacji bazowych, które rozmieszczone w ściśle określonych miejscach na dachach budynków czy elementach sieci energetycznej pozwolą na kontynuowanie misji niewielkim dronom, bez potrzeby powracania na lądowisko.

Rozwiązanie ma być szczególnie przydatne podczas działań w mieście i to również w przypadku, gdy w powietrzu sytuację będzie nadzorowała większa ilość małych bezzałogowców. Amerykanie podkreślają, że mogą to być również mikrodrony wyposażone w niewielkie pociski, które dzięki nowemu rozwiązaniu w sposób praktycznie ciągły będą mogły czekać np. na autoryzację celu.

Głównie myśli się jednak o bezzałogowcach rozpoznawczych i szpiegowskich, które dają możliwość śledzenia osób, rozpoznawania sytuacji oraz nadzorowania różnego rodzaju imprez masowych. Ze względu na niewielką ilość zabieranych akumulatorów mają one jednak ograniczoną autonomiczność. Tym bardziej że zawsze trzeba jeszcze przewidzieć zapas energii niezbędny do powrotu do bazy. Patent uzyskany przez koncern Boeing pozwala na rozwiązanie tego problemu.

Jest to pomysł przypominający koncepcję ładowania samochodów elektrycznych podczas ich postoju na skrzyżowaniach z sygnalizacją świetlną. Z tym że w tym przypadku chodzi o uzupełnianie energii na latających w powietrzu, niewielkich systemach bezzałogowych. Oficjalnie mówi się, że pomysł sieci miejskich stacji ładowania powstał dla zaspokojenia potrzeb dronów cywilnych i komercyjnych, działających np. w operacjach poszukiwawczo-ratowniczych lub wykorzystywanych przez służby pożarnicze.

Wstępny projekt stacji dokującej dla minidronów – fot. Boeing

Ale wskazuje się również na możliwość wykorzystywania dronów w operacjach służb bezpieczeństwa i wojska. Ciągłe utrzymywanie dronów w powietrzu pozwala bowiem np. śledzić arterie komunikacyjne i wykrywać przypadki instalowania w ich okolicy improwizowanych ładunków wybuchowych.

Patent koncernu Boeing opisuje działanie grupy do 30 dronów, które są w stanie w sposób stały (24/7) śledzić cele lub obserwować kamerami określony obszar. Kiedy bezzałogowiec samodzielnie określi, że spada poziom naładowania akumulatorów, autonomicznie przerywa zadanie i kieruje się do najbliższej, wolnej, naziemnej stacji doładowania. W tym czasie jego miejsce zajmuje inny dron, który posiada odpowiedni zapas energii. Po naładowaniu akumulatorów bezzałogowiec może wystartować i ponownie realizować zadanie zlecone grupie dronów. Przy odpowiedniej ilości stacji bazowych zadania mogłyby być realizowane nawet przez kilka dni i tygodni.

Według nowego pomysłu koncernu Boeing kilkadziesiąt minidronów ma działać jednocześnie i samodzielnie nawet przez wiele dni – fot. M. Dura

Jedną z cech tego pomysłu jest jego skrytość. Większa część ludności nie będzie miała bowiem świadomości, że „czarne skrzynki” rozwieszone na słupach linii energetycznych lub zainstalowane na domach służą do ładowania słabo widocznych, niewielkich dronów. W przypadku dostępu do sieci elektrycznej, podłączenie stacji ładowania nie będzie stanowiło żadnego problemu. Jeżeli takiej możliwości nie będzie, to pomocą mogą być panele słoneczne, zapewniające pełną autonomiczność całemu systemowi.

Boeing poszedł jeszcze dalej i proponuje, by punkty ładowania stały się również czymś na kształt garażu. W ten sposób systemy bezzałogowe będą miały gdzie się ukryć w razie nagłej zmiany pogody lub w przypadku konieczności przerwania misji na krótki okres.

Wstępny projekt sieci miejskich stacji dokujących dla minidronów – fot. Boeing

W takim minihangarze drony będą miały nie tylko możliwość doładowania energii, ale również przekazania danych zebranych w czasie lotu (gdy nie są one przekazywane w czasie rzeczywistym) oraz odebrania rozkazów, co do dalszego sposobu realizowania misji. Koncern Boeing podkreśla, że w ten sposób można wykonywać zadania, nawet w przypadku, gdy występują silne zakłócenia radioelektroniczne, niepozwalające na transmisję danych lub utrzymywanie łączności z bezzałogowcami.

W przyszłości drony mogłyby również uzupełniać przenoszony ładunek – w tym miniamunicję dla pokładowych systemów uzbrojenia.

Reklama

Komentarze (1)

  1. Gall Anonim

    "Jedną z cech tego pomysłu jest jego skrytość. Większa część ludności nie będzie miała bowiem świadomości, że „czarne skrzynki” rozwieszone na słupach linii energetycznych lub zainstalowane na domach służą do ładowania słabo widocznych, niewielkich dronów." Chyba tylko ta część ludności, która ciągle gapi się w ekran swojego smartfona nie zorientuje się, że "coś się dzieje". Cała reszta szybko się połapie do czego służą te "czarne skrzynki".

Reklama