Reklama

Siły zbrojne

Niemcy wesprą francusko-brytyjski parasol nuklearny dla Europy? „Efekt Trumpa” w systemie bezpieczeństwa kontynentu

Odpalenie pocisku międzykontynentalnego Trident z okrętu US Navy. Podobnym uzbrojeniem dysponują jednostki brytyjskiej marynarki wojennej. Fot. John Kowalski/US Navy.
Odpalenie pocisku międzykontynentalnego Trident z okrętu US Navy. Podobnym uzbrojeniem dysponują jednostki brytyjskiej marynarki wojennej. Fot. John Kowalski/US Navy.

Francja i Wielka Brytania mogłyby stworzyć system odstraszania nuklearnego, przeznaczony do zabezpieczenia Europy i finansowany ze wspólnych środków, ze wsparciem Niemiec – pisze agencja Reuters. Deklaracja w tym zakresie, którą złożył przedstawiciel parlamentarnej frakcji Angeli Merkel świadczy o zmianie świadomości decydentów europejskich po wyborze Donalda Trumpa na prezydenta USA.

Jak donosi Reuters, rzecznik niemieckiej frakcji CDU/CSU do spraw polityki zagranicznej Roedrich Kiesewetter zasugerował stworzenie przez Francję i Wielką Brytanię systemu odstraszania nuklearnego, służącego ochronie całego Starego Kontynentu. Miałby on powstać w związku z obawami o możliwość wycofania się Stanów Zjednoczonych z gwarancji bezpieczeństwa dla Europy po wyborze Donalda Trumpa na prezydenta USA.

Propozycja miałaby obejmować między innymi finansowanie systemu nuklearnego odstraszania ze wspólnego budżetu obronnego UE, obok zdolności logistycznych czy transportowych. Jakkolwiek na razie to tylko koncepcja, to sam fakt złożenia takiej deklaracji ma istotne znaczenie.

Jeżeli doszłoby do stworzenia „europejskiego” systemu odstraszania nuklearnego, oznaczałoby to bowiem rozszerzenie współpracy wojskowej w ramach UE z działań wsparcia czy misji zagranicznych do „twardych” zdolności bojowych, i to uznawanych za najistotniejsze dla obrony przed egzystencjalnym zagrożeniem. Na razie współpraca w zakresie odstraszania jądrowego opiera się o system NATO Nuclear Sharing (jego znaczenie potwierdzone zostało w niemieckiej Białej Księdze), w ramach którego niektóre państwa Sojuszu – w tym Niemcy – mogą w wypadku zagrożenia skorzystać z bomb jądrowych B61 stanowiących własność USA.

Oprócz tego rozwijane są też programy bilateralne, np. dotyczące współpracy w zakresie pocisków balistycznych Trident (pomiędzy Wielką Brytanią i USA). Wypowiedź Roedricha Kiesewettera, eksperta frakcji kanclerz Angeli Merkel jest jednak sygnałem zmian w świadomości władz państw europejskich w zakresie bezpieczeństwa.

Jeszcze kilka lat wcześniej, przed kryzysem ukraińskim wśród czołowych polityków zachodnioeuropejskich, a szczególnie niemieckich, trudno byłoby znaleźć podobne opinie. Wskazywano raczej na konieczność rozbrojenia nuklearnego (w ramach współpracy mocarstw), jako jeden z postulatów, przynajmniej znaczna część komentatorów, wymieniała też wycofanie się z programu Nuclear Sharing.

Pomimo tego, zastąpienie amerykańskiego systemu odstraszania nuklearnego przez zdolności zapewniane przez Wielką Brytanię i Francję jest na razie mało prawdopodobne. Obydwa państwa dysponują okrętami podwodnymi z wyrzutniami pocisków balistycznych. Każda z flot utrzymuje co najmniej jedną jednostkę w ciągłym dyżurze bojowym.

Oprócz tego Francuzi mają na wyposażeniu kilkadziesiąt pocisków ASMP-A/ASMP, do przenoszenia których są dostosowane samoloty myśliwskie Mirage 2000 i Rafale. Zapewniają one zdolność do wykonywania pojedynczych uderzeń jądrowych (a nie tylko zmasowanego ataku za pomocą wielogłowicowych pocisków balistycznych), co daje możliwość stopniowania odpowiedzi na zagrożenie. Natomiast w Wielkiej Brytanii, po wcześniejszym wycofaniu się z programu Nuclear Sharing, okręty z rakietami Trident są jedynym środkiem przenoszenia broni jądrowej.

W stosunku do amerykańskiej triady odstraszania nuklearnego, a także w porównaniu do systemu posiadanego przez Rosję, arsenały Wielkiej Brytanii i Francji są więc skromniejsze, choć oczywiście nadal zapewniają duży potencjał odstraszania. Nie jest jasne czy ewentualne objęcie krajów europejskich dodatkowymi gwarancjami bezpieczeństwa miałoby wiązać się z ilościową rozbudową arsenałów przez Wielką Brytanię i Francję – byłoby to trudne m.in. ze względów politycznych.

Trzeba też pamiętać, że obecny brytyjski system odstraszania jest budowany w ścisłej współpracy z USA. Również pozyskanie przez Wielką Brytanię myśliwców F-35 z dostosowaniem do wykorzystania broni jądrowej (co obecnie nie jest planowane, aczkolwiek F-35 będą stanowić wyposażenie brytyjskiego lotnictwa) wymagałoby kooperacji z USA. Takie rozwiązanie mogłoby przywrócić Brytyjczykom „brakującą” zdolność wykonywania pojedynczych uderzeń.

Z drugiej jednak strony, ewentualne wsparcie finansowe dla brytyjskiego i francuskiego potencjału odstraszania nuklearnego stanowiłoby przełom w europejskiej polityce obronnej. Obecnie powiem, spośród rozwiniętych państw na zachodzie kontynentu to Londyn i Paryż dokonują największych – w stosunku do potencjału gospodarki - wysiłków w celu finansowania swojej obronności (udział w nakładów na obronę PKB odpowiednio na poziomie 2,1 proc. i 1,8 proc. według danych NATO za 2015 rok).

Z kolei inne państwa przeznaczają na obronę znacznie mniejszą część dochodu narodowego. Przykładem są dysponujące nadwyżką budżetową Niemcy (1,2 proc. PKB), a także np. Dania (1,1 proc. PKB), Holandia (1,2 proc. PKB), Hiszpania (0,9 proc. PKB) czy Włochy (1 proc.). Warto dodać, że np. Francuzi utrzymują dość wysoki poziom finansowania obronności, pomimo trudnej sytuacji finansów publicznych.

W świetle kryzysu gospodarczego zdecydowana większość krajów europejskich przeprowadziła redukcje w swoich siłach zbrojnych. Różnica pomiędzy państwami dysponującymi arsenałem nuklearnym a innymi polega jednak na tym, że Francja i Wielka Brytania nadal ponoszą istotne koszty utrzymania tych zdolności (a także np. budowy/eksploatacji lotniskowców), podczas gdy inne kraje „korzystają” z nich, często nie wnosząc proporcjonalnie większego własnego wkładu w innych obszarach.

Na razie nie jest jasne, w jakim kierunku będzie kształtowane zaangażowanie amerykańskiego prezydenta-elekta w NATO. Paradoksalnie jednak wypowiedzi Donalda Trumpa mogły skłonić przynajmniej część europejskich polityków do refleksji nad własną polityką bezpieczeństwa, budowaną w bardzo dużej mierze w oparciu o zdolności USA – i jednocześnie w wypadku większości krajów bez dochowania zobowiązania przeznaczania 2 proc. PKB na obronę narodową.

Wprowadzenie pewnej formy współfinansowania zdolności jądrowej przez inne kraje sojusznicze byłoby więc pożądanym rozwiązaniem z punktu widzenia podziału obciążeń, który jest obecnie niesprawiedliwy wobec USA, ale też Wielkiej Brytanii czy Francji. Oczywiście otwartą kwestią pozostaje polityczna kontrola nad takim „sojuszem”.

Część komentatorów obawia się, że zacieśnienie współpracy obronnej niektórych krajów UE mogłoby zepchnąć „na margines” kraje spoza strefy euro. Z drugiej strony, w tym konkretnym wypadku jako partner do współpracy wymieniana jest Wielka Brytania, która ma wyjść z Unii Europejskiej. Same inicjatywy dotyczące współpracy obronnej nie są więc zagrożeniem, o ile ich założeniem nie jest stanowienie realnej konkurencji dla Sojuszu Północnoatlantyckiego, a zasady współpracy są przejrzyste. Pewien niepokój budzą wysiłki na rzecz poszerzenia europejskiej współpracy przez Francję, Włochy, Hiszpanię i Niemcy (z pominięciem Polski). Innym zagrożeniem jest przedstawianie współpracy jako usprawiedliwienia pozwalającego ograniczyć zwiększanie budżetów obronnych – choć np. deklaracja Roedricha Kiesewettera idzie w odwrotnym kierunku.

Jeżeli państwa europejskie zdecydują się na realne zwiększenie swoich zdolności w ramach NATO, może to spotkać się z zadowoleniem ze strony władz amerykańskich i umocnić zarówno więzi transatlantyckie, jak i bezpieczeństwo w regionie. Wymaga to jednak trudnych decyzji politycznych, podejmowanych w ramach konsensusu (np. z socjaldemokratami w Niemczech).

Inną formą europejskiej kooperacji mogłoby być zapewnianie przez kraje kontynentu znacznie szerszych zdolności konwencjonalnych. Wystawienie liczących trzy brygady wojsk lądowych, rozbudowanych Sił Odpowiedzi NATO oraz wydzielenie sił do rozszerzonej obecności wysuniętej (4 batalionowe grupy bojowe, w tym jedna amerykańska) wymagało od krajów europejskich bardzo dużego wysiłku, co jest skutkiem wcześniejszych redukcji.

Wiadomo też, że poszczególne państwa – jak choćby Niemcy i Wielka Brytania borykają się z problemami w rekrutacji do służby w armii. Jest to spowodowane nie tylko przez pewne procesy społeczne, ale też spadek wiarygodności sił zbrojnych jako pracodawcy. Przykładem jest Wielka Brytania – zmniejszenie liczebności wojsk lądowych o około 1/5 w ciągu kilku lat musiało się odbić na morale żołnierzy, pojawiają się też doniesienia o tym, że ich wynagrodzenia nie są konkurencyjne. Do tego należy dodać wycofywanie często w miarę nowoczesnego czy skutecznego sprzętu (w tym z uwagi na nałożone w ostatnich latach ograniczenia międzynarodowe – jak wyrzutnie MLRS, które nie mogą wykorzystywać amunicji kastowej, stanowiącej wcześniej ich podstawowe uzbrojenie).

W celu zwiększenia zdolności obronnych europejskich krajów zachodnich konieczne jest więc skokowe podniesienie wydatków obronnych, i to nie tylko na inwestycje ale też np. na personel. Mechanizmy zarządzania, brane często z sektora cywilnego i kładące nacisk na ograniczenie kosztów bieżących wywierają na funkcjonowanie zachodnich armii negatywne skutki. Warto też przypomnieć, że elementem reformy rosyjskich sił zbrojnych, która spowodowała znaczny wzrost zdolności, było obok modernizacji, stworzenia bardziej elastycznych struktur dowódczych czy niewielkiej redukcji liczebności (ze znacznym zwiększeniem udziału żołnierzy zawodowych/kontraktowych), także istotne zwiększenie wynagrodzeń, tak aby stały się one bardzo konkurencyjne na tamtym rynku. Z drugiej strony trudno oczekiwać, aby przyzwyczajeni do fiskalnej dyscypliny zachodni decydenci zgadzali się na szybkie (i tym samym drogie) przywracanie do służby sprzętu bądź wzrost wydatków na wynagrodzenia na dużą skalę.

Oczywiście finansowanie nie może być i nie jest jedynym czy najważniejszym elementem funkcjonowania armii, ale to jego ograniczenie – w dużej mierze – determinowało kształt czy struktury sił zbrojnych krajów zachodnich, które nie są adekwatne do obecnego środowiska bezpieczeństwa. I to ten czynnik musi zostać zmieniony, a wydatki na obronę na poziomie 2 proc. PKB, czy nawet 1,5 proc. PKB (co w Holandii czy Niemczech stanowiłoby postęp) w żadnym zamożnym państwie nie powinny stanowić nadmiernego obciążenia dla budżetu.

Wybór Donalda Trumpa na prezydenta USA paradoksalnie może być okazją do wzięcia przez Europę większej odpowiedzialności za bezpieczeństwo. Pogorszenie sytuacji w zakresie bezpieczeństwa z pewnością wpłynęło na zmianę świadomości decydentów, o czym świadczy przełamanie swoistego tabu w zakresie nuklearnego odstraszania. Przekucie tych deklaracji na realne i pożądane zdolności obronne może jednak napotkać na szereg przeszkód, przede wszystkim o charakterze politycznym.

Reklama

Komentarze (15)

  1. Tom

    Polska powinna zrobić co tylko w ludzkiej mocy aby dołączyć do programu NATO Nuclear Sharing. Jest ku temu niepowtarzalna okazja.

  2. m

    Mrzonki .... Z jakich przyczyn Francja czy Anglia miałyby ryzykować w obronie innych państw ? Dziś stawka jest znacznie wyższa niż w 1939r. a przecież wówczas odwrócili się od nas: wtedy w 6 tygodni Hitler pokonał Francję w wojnie konwencjonalnej - Rosja w tym samym czasie dzisiaj spopieliłaby zarówno Anglików, jak i Francuzów. Jedynym gwarantem bezpieczeństwa Europy mogą być USA, ale pseudoelity europejskie obrażają się na Amerykanów, gdyż nie pod rządami Trumpa najprawdopodobniej nie będą oni podzielać lewackich fascynacji UE :) Dlaczego USA ma w rzeczywistości finansować dobrobyt Europy Zachodniej, która zredukowała maksymalnie wydatki obronne ? Trump zwyczajnie ma rację ... Jako Polak wstydzę się, gdy polskie rządy (którejkolwiek opcji) wiszą ciągle u klamek obcych rządów żebrząc o pomoc wojskową: kraj z naszym doświadczeniem historycznym powinien mieć silną i sprawną armię, nawet jeżeli z przyczyn ekonomicznych niedużą - trzeba tak wydawać środki, aby dysponowała ona realnym potencjałem i mogła skutecznie stawić opór jeśli zajdzie konieczność. Natomiast politykę trzeba prowadzić uwzględniając swój potencjał, a nie na wyrost, dbając bardziej o rozwój ekonomiczny i technologiczny kraju, oraz jego oddziaływanie w sferze kultury i znaczenia w regionie, bowiem dzięki temu staniemy się trwałym i ważnym elementem ładu światowego. Wojsko to tylko jeden z kilku kluczowych składników bezpieczeństwa.

    1. edus

      Pelna zgoda. Trump dal jasno do zrozumienia, ze nie bedzie tolerowal pasazerow na gape. Nam sie nie podoba, ze musimy bronic niebo nad Baltami, a USA ma na glowie obrone calej Europy plus Japonia, Korea i Tajwan. Bez ich glowic i ogolnie armii USA jestesmy bezbronni jako kontynent i to z dwoch powodow. a) roztrwoniony potencjal militarny i slabe finansowanie b) paraliz decyzyjny. Oba wplywaja na siebie silnie. Majac slaba armie bedziemy robic wszystko, aby utrzymac pokoj i nie wydac jej na pogrom ze strony silnego przeciwnika. Z drugiej strony, nie beda pewnym zachowania innych czlonkow (ich polityki, stanu przywodztwa, cichych sojuszy z wrogiem) nie bedziemy sami wychodzic przed szereg, bo mozemy zostac osamotnieni. Zasilki demoralizuja,a takim zasilkiem jest nieustanna pomoc USA i branie na siebie ciezaru NATO.

  3. Jaksar

    czytałem o tym kilka dni temu i z tego co zrozumiałem, "tarcza" ta ma chronić terytorium zachodniej europy. Prawdopodobnie ewentualny agresor (powiedzmy FR) przeciwko Polsce nie wykorzysta w pierwszej fazie broni nuklearnej ponieważ byłoby to nieopłacalne i zamknęło jakąkolwiek drogę do expansji. Jedynie kraje Europy zachodniej i USA jako bazy militarnego potencjału który poninien być sparaliżowany na określony czas by na Europie zachodniej wymusić negocjacje (Rosjanie zdają sobie sprawę z tego, że ich marsz skończył by się na Odrze). Przy obecnym rządzie, Polska nie będzie w stanie zbudować swojej siły militarnej na takim poziomie, by atak na nią się przeciwnikowi nie opłacał. Paradoksalnie porównując stan armi z tą z 1039 roku mamy podobną lub gorszą sytuację. Wówczas kiedy niemcy się zbroiły, modernizowały armię, nasi ułani na konikach hasali i śpiewali:"o mój rozmarynie" dzisiaj nasze jednostki zmechanizowane jeżdżą na po-sowieckich BMP1 i śpiewają "boże coś Polskę" ! Musimy wziąść pod uwagę, że potencjalny wróg nie zamierza uzbroić się i położyć na laurach...zanim my dojdziemy do poziomu, że nasze wojsko będzie w stanie współczesnym wojskom wroga stawić czoła, minie 30 lat a w tym czasie ten przeciwnik uzyska kolejną przewagę technologiczną i w sprzęcie na tyle, że będziemy go gonić kolejne 30 lat (jak nie więcej). Polityka PiS doprowadziła do tego, że w Europie zachodniej już dzisiaj większość społeczeństwa jest zdania, że w razie konfliktu nie należy się angażować po stronie krajów Europy wschodniej!

  4. sojer

    Po co ta paranoja wywołana przez CNN. Wygrał kandydat najbardziej doświadczony - od 45 lat zarządza developerskim konglomeratem. Ekonomista w przeciwieństwie do poprzedniego prezydenta i kontrkandydatki - prawników. Na dodatek miliarder, co sprawia że nie musiał przyjmować łapówek. Jedyny kandydat, któremu bardziej zależało na promowaniu siebie niż na prezydenturze, bo ma już władze, pieniądze, samolot, śmigłowce, posiadłości - teraz zapisze się w historii. Pierwszy prezydent, który całe życie pracował tylko w sektorze prywatnym i który zrezygnował z pensji. To tak jakby polskim prezydentem (bo premier musi mieć partię) został Jan Kulczyk, ale mający poglądy jak Kukiz.

  5. xw

    Jest tylko jeden drobny problem z całą tą wizją. Francja całą swoją doktrynę odstraszania oparła na całkowitej niezależności i jego dookólnym działaniu (w tym przeciw USA, jeśli zajdzie taka potrzeba). Paryż nie zgodzi się więc na wprowadzenie obcych wpływów na decydowanie o wykorzystaniu posiadanych głowic atomowych (a tak musiałoby się stać w przypadku zewnętrznego finansowania francuskiego arsenału atomowego). Nie zmienia to faktu, że władze francuskie wielokrotnie podkreślały, że francuski parasol jądrowy obejmuje całą UE. Swoją drogą, śmiertelne obrażenie "za darmo" przez decydentów z MON i polskiego rządu (poprzez niepotrzebne przeniesienie histerycznego zachowania wobec częściowo francuskiej firmy AH na francuską administrację rządową) najwyższych władz jednego z dwóch (nie liczę UK, bo ich odstraszanie jest leasingowane od USA) ośrodków w świecie zachodnim dysponujących bronią jądrową i mogących zapewniać Polsce ochronę z tego tytułu dowodzi wyjątkowej głębi strategicznego planowania ze strony władz MON.

    1. Pepe

      Wszystko racja. Ale nie ma kraju, który bardziej przyczyniłby się do pogorszenia naszych możliwości obronnych poprzez podwyższenie możliwości ofensywnych Rosji. Po nich długo, długo nic a potem Niemcy i Izrael ex aequo. Uważam, że słusznie postępujemy nie kupując nic od Francuzów. Jeśli nie są głupi, powinni między wierszami zrozumieć, że szkoda ich atramentu na ofertach. Nie można jednocześnie sprzedawać uzbrojenia Rosji i nam, twierdząc, że jest się sojusznikiem. Co do głębi planowania ze strony władz MON, jaka głębia rozumowania kazała Ci sugerować, że jakikolwiek Francuz mógłby kiedykolwiek nacisnąć guzik odpalający broń jądrową w stronę Rosjan w obronie Polski? W Moskwie wiedzą, że to niemożliwe i całe to przebywanie w cieniu francuskiego parasola odstraszania jądrowego jest miłą iluzją dla naiwnych.

  6. LL

    Bardzo interesujący pomysł tylko że nie wiem jak miałby działać, jesli przyciski do odpalania rakiet będą w Paryżu i Londynie. W takim wypadku obawiam się że Francuzi znowu nie będą chcieli umierać za Gdańsk. Taki pomysł miałby wielki sens, jesli każde chronione Państwo miałoby kontrolę choć nad małą częścią arsenału jądrowego. Inaczej to tylko wyciąganie kasy.

    1. Plelo

      Francuzi umierali za Gdansk w 1733. Proszę poczytać historię, życie Comte de Plelo. ... i czy ty chcesz umierać za Niceę ?

    2. Peter

      W najbardziej prawdopodobnym scenariuszu ataku Rosji na NATO to my tak czy siak będziemy umierać za Niceę i za Berlin i Paryż i ...

    3. Davien

      Juz raz nie chcieli umierac z Gdańsk to rok póżniej umierali za Paryz więc daruj sobie. Oni akurat się ucza na swoich błędach

  7. olo

    Najpierw Niemcy niech zgodzą się na WSPÓLNOTĘ ENERGETYCZNĄ w tym zakupy gazu. Niemcy flirtują z Putinem jak tylko mogą a udają że zależy im na Europie.Zależy im tylko na rynku zbytu dla swoich wyrobów.

    1. eder

      i dobrze, dbają o swoja gospodarkę a my...wojenka ze wszystkimi naokoło i ciągle skomlenie i narzekanie....nadal wylewaj swoje żale albo weź się w końcu do roboty bo z tego ciemnogrodu nie wyjdziemy nawet za 1000 lat!!!

  8. WESOŁE USA

    Czasami wydaje mi się, że Niemcy trochę nam zaczynają zazdrościć współpracy z USA, do tego jeszcze zapewnienia Trumpa, że Ameryka zawsze pomoże Polsce i nie zostawi jej samej. Jeżeli te słowa Trumpa do polskiego prezydenta są prawdziwe, to zeczywiscie Niemcy mogą to odczytać w taki sposub, że USA będzie intensywnie współpracować z Polską, co już się dzieje, przykład - tarcza w Redzikowie, coraz więcej żołnierzy USA na naszym terenie....może Niemcy boją się, że Amerykanie w niedalekiej przyszłości, przeniosą wszystko co mają w Niemczech do Polski, co wy na to ?

    1. Maslak

      A ja na to, że Niemieccy politycy bardzo cieszą się z faktu, że po 71 latach pozbędą się wojsk okupacyjnych oraz w końcu będą mogli prowadzić suwerenną, niezależną politykę międzynarodową (a państwo Niemieckie odzyska honor i dumę).

    2. Polak

      Akurta amerykańskie wojska okupacyjne w Niemczech, więcej znaczą dla Polski niż jakaś tam baza w Redzikowie, ponieważ hamują zapędy Niemiec na tzw Lebensraum. A z tego co wiem cała Polska jest w jej obrębie. Jeśli chodzi o roszczenia terytorialne to bardziej obawiałbym się Niemiec niż Rosji. My sami powinniśmy być silni, co by atak na Polskę był nieopłacalny ekonomicznie i strategicznie. Wycofanie wojsk amerykańskich z Niemiec może za kilkadziesiąt lat skończyć się dla polski tragicznie.

    3. edwald

      ale żeś bzdury wysmarował, może się przenieś do USA? I WSTAŃ WRESZCIE Z KOLAN PATRZĄC NA MAPĘ USA....to żenujące...

  9. rozczochrany

    Dla Polski to oznacza, że musimy być równie dobrze przygotowani takrze na ewentualny atak z zachodu.

    1. tak tylko...

      Taki wpis, to typowa wrzutka siejąca dezinformację. Tan rodzaj działania rosyjskiej propagandy opisano tutaj http://www.cyberdefence24.pl/491282,ekspert-nato-rosjanie-mysla-ze-sa-na-wojnie-informacyjnej Dlaczego zatem to my czytelnicy tego portalu mamy demaskować podobne wpisy? Dlaczego świadomie pozwala się zamieszczać podobne wypowiedzi?

  10. Afgan

    Środowisko geopolityczne się zmienia i na żadne kroki w tym zakresie nie ma co liczyć. Proszę pamiętać że już nie długo wybory we Francji. Całkiem prawdopodobne że wygrają tam nacjonaliści, A Marine Le Pen zdecydowanie bliżej do putinowskiej Rosji niż lewacko-tęczowych Niemiec. Bardziej prawdopodobny jest dalszy rozkład Europy niż jej konsolidacja. To także sygnał dla Polski, by zwiększyć inwestycje we własne bezpieczeństwo i mimo wszystko stawiać na USA, a nie liczyć na europejską solidarność.

    1. XE

      Polska po wyborach prezydenckich a w szczególności parlamentarnych jest jednym z krajów który również nie konsoliduje a rozkłada Europę , zaskoczony ? o co chodzi z tym płaczem ?

  11. fx

    EU nawet bez UK jest 6-7 x bogatsza od Rosji i wystarczy że wszystkie kraje przeznaczą 2 % PKB na zbrojenia a Europa będzie miała 3-4 % więcej pieniędzy na obronę niż Rosja. Europa powinna być MOCARSTWEM ATOMOWYM bo czasy pokoju już minęły a tylko ATOM może odstraszyć Rosję od ataku na kolejne kraje Europy. Technologię ma Francja i potrzebuje tylko kasy reszty EU aby zwiększyć potencjał atomowy dla całej Europy.

    1. Piotr34

      NIe ma czegos takiego jak Europa-jest tylko zbieranina krajow z ktorych kazdy ciagnie do siebie.

    2. Kazik

      Co z tego, że budżet państw EU jest większy, skoro za dosłownie każdy typ uzbrojenia płacą znacznie więcej niż za analogiczne Rosja?

  12. ppp

    A może w końcu ktoś zacznie inwestować w nas jako ostoję wschodniej flanki? Wszak to my przyjmiemy w razie "W" na siebie największy ciężar obrony Europy przed zarazą.

    1. LL

      Właśnie po to udają że się z nami kumplują - jak w 1939 - przyjęliśmy na siebie cały ciężar, żeby reszta miała trochę więcej czasu na przygotowania. Na koniec kopnęli nas w tyłek.

    2. Niki

      A moze w koncu sami zaczniemy inwestowac we wlasne bezpieczeństwo i armie a nie ciagle liczyc ze obcy nas obronią? Sztuka wojenna polega tez na tym aby ktos inny sie wykrwawił co podsumowuje stosunek zachodnich sojuszników do naszego kraju.

  13. moto

    A kto niby miałby ich zaatakować ? Rosja chyba nie. Czyżby obawiali się że USA na nich napadnie ?

    1. likou

      wlasnie tylko rosja.

  14. Fred

    skoro Niemcy chcą współfinansować parasol nuklearny, to zaprośmy ich też do współfinansowania ochrony wschodniej flanki - nowoczesna amunicja do Leo oraz modernizacja A4 mile widziane

    1. Gen65

      A nie widzisz różnicę miedzy parasolem nuklearnym a konwencjonalnym uzbrojeniem ??? Przepaść....

  15. Marek

    Lepiej późno niż wcale. O tym należało myśleć grubo wcześniej. Niezależnie od tego, kto będzie prezydentem USA.

Reklama