Reklama

Geopolityka

Wielka gra w Aleppo. O co chodzi Turcji, Rosji i USA

  • Śmigłowiec Merlin Mk. 2. Baza Royal Navy w Culdrose - fot. J.Sabak

Sytuacja w prowincji Aleppo, zwłaszcza w jej północnej części, jest niezwykle złożona, ale jednocześnie jej analiza pozwala na zrozumienie nie tylko interesów stron syryjskiej wojny domowej, lecz i zewnętrznych aktorów. W szczególności jaśniejsza staje się gra tocząca się między Rosją, Turcją i USA. Rozgrywka o kontrolę nad dwoma stosunkowo niewielkimi miasteczkami – Tall Rifat i Al-Bab – odbywająca się w cieniu znacznie bardziej intensywnych walk o Aleppo czy Mosul, ma kluczowe znaczenie dla losu Ar-Rakki, przyszłości tzw. Państwa Islamskiego w Syrii, bitwy o Aleppo, a nawet prawdopodobieństwa nowych zamachów w Europie - w analizie dla Defence24.pl pisze Witold Repetowicz.

19 października ruszyła ofensywa armii tureckiej i wspieranych przez nią rebeliantów przeciwko Syryjskim Siłom Demokratycznym (SDF), skierowana na miasto Tall Rifat. Towarzyszyły jej intensywne naloty tureckie, w których według komunikatów armii tureckiej, zabito 160-200 żołnierzy kurdyjskiego YPG z kantonu Efrin (liczba ta budzi wątpliwości, a samo YPG mówiło o około 15 zabitych). Po dwóch dniach ofensywa ta całkowicie się załamała, choć Tall Rifat to małe, liczące zaledwie 20 tys. mieszkańców miasteczko, a siły SDF w kantonie Efrin dysponują raptem dwoma czołgami T-72 oraz kilkunastoma udoskonalanymi BTR-60. Klucz do zrozumienia dlaczego, mimo buńczucznych zapowiedzi, Turcja wycofała się przed tamtejszym SDF leży jednak gdzie indziej – a mianowicie w Moskwie.

Rosja zawarła z Turcją układ, zgodnie z którym Ankara dostała wolną rękę w sprawie walki z Kurdami w Syrii oraz w działaniach mających na celu uniemożliwienie połączenia kantonu Efrin z resztą Rożawy, w zamian za obojętność wobec rosyjsko-assadowskich działań w mieście Aleppo. To jak Turcja poradzi sobie z Kurdami to jednak problem jej, a nie Rosji. Tymczasem nie jest jasne, czy w ramach tego układu Rosja wyraziła zgodę na zajęcie przez Turcję miasta Al-Bab. Z całą pewnością nie pozwoliła natomiast na operacje w rejonie Tall Rifat. Miasteczko to zostało zdobyte w lutym br. przez SDF kantonu Efrin (kurdyjskie YPG oraz arabskie Dżaisz al Thuwar), przy lotniczym wsparciu Rosji (był to jedyny przypadek wsparcia rosyjskiego dla SDF). Problem w tym, że Tall Rifat znajduje się w odległości niespełna 15 km od pozycji dżihadystycznej koalicji rebeliantów (m.in. Dżabhat Fath asz-Szam, czyli Al Kaida, Dżund al-Aksa czy Ahrar asz-Szam), próbującej przerwać oblężenie Aleppo od strony zachodniej. Turcja, po gniewnych oświadczeniach Assada, iż będzie zestrzeliwać samoloty tureckie nad kantonem Efrin oraz pod wpływem wyraźnego niezadowolenia Kremla, wycofała się z tej ofensywy, a wspierani przez nią rebelianci okazali się całkowicie niezdolni do jakichkolwiek operacji. Erdogan pośpieszył też z oświadczeniem, że celem Turcji jest nie Aleppo, lecz Al-Bab (kontrolowany przez tzw. Państwo Islamskie) oraz Manbidż (kontrolowany przez SDF, obecne są tam również amerykańskie siły specjalne).

Fot. Younes Mohammad/CC BY 4.0/wikipedia

Rozgrywka o Tall Rifat udowodniła istnienie wyżej wspomnianego układu rosyjsko-tureckiego w Syrii. Jednak już wcześniej na tym tle doszło do podziału wśród rebeliantów (a w zasadzie dżihadystów) w prowincji Aleppo. Chodzi w szczególności o konflikt między Dżabhat Fath asz-Szam (Al Kaidą) i Dżund al-Aksa a protureckimi „talibami” z Ahrar asz-Szam. Dżund al-Aksa uznała, iż rebelianci powinni koncentrować się na walce z Assadem o Aleppo, a nie wspierać ofensywę Turcji, a w szczególności nie angażować się w walki z tzw. Państwem Islamskim, a jedynie z SDF oraz Assadem. Na tle tych różnic doszło do starć z Ahrar asz-Szam. W tym czasie Rosja (wraz z Assadem) prowadziła natarcie na rebelianckie wschodnie Aleppo.

Kolejnym osobliwym akordem gry toczącej się na tym teatrze wojny było ogłoszenie przez Rosję wstrzymania nalotów na miasto Aleppo, co umożliwiło koalicji dżihadystów ogłoszenie 29 października nowej ofensywy, mającej na celu przerwanie oblężenia miasta. Motywacja Rosji mogła być wieloraka. Po pierwsze, Rosji nie zależy wcale na zakończeniu wojny, a każdy taki manewr pokazuje Assadowi jak bardzo jest od niej uzależniony. Po drugie, dla Rosji mógł to być też zabieg propagandowy, by pokazać światu, że jest ona pełna dobrej woli i zezwala na ewakuację mieszkańców wschodniego Aleppo. Po trzecie, mogło to być również efektem nacisków Turcji, próbującej w ten sposób ratować swój wizerunek w relacjach z rebeliantami-dżihadystami. Wreszcie, rozpoczęta przez rebeliantów ofensywa pokazała, że główną rolę odgrywa w niej Dżabhat Fath asz-Szam, czyli Al Kaida. Ponadto tylko w pierwszym dniu ofensywy ostrzał zachodniego Aleppo dokonany przez Dżabhat Fath asz-Szam przy użyciu rakiet Grad spowodował śmierć ponad 100 cywilów. Rosja zyskała więc w ten sposób moralną legitymację do kontynuowania swoich wcześniejszych działań (i metod) w Aleppo. Po dwóch dniach natarcia zdobycze rebeliantów są zresztą dość skromne i nie ulega wątpliwości, że czerwoną linią dla Rosjan jest przerwanie oblężenia wschodniego Aleppo i wtedy wznowią oni bezwzględne działania kontrofensywne.

Tymczasem tureckie zapowiedzi ofensywy na Al-Bab i Manbidż i współpraca turecko-rosyjska coraz bardziej irytuje Amerykanów. USA, paraliżowane decyzyjnie zbliżającymi się wyborami prezydenckimi, usiłuje lawirować między utrzymaniem jedności NATO i uspakajaniem Turcji z jednej strony i pogłębianiem współpracy z SDF z drugiej.  26 października gen. Stephen Townsend, aktualny dowódca operacji Inherent Resolve (CJTF), oznajmił, iż za kilka tygodni ruszy operacja mająca na celu izolację miasta Ar-Rakka. Townsend dodał, iż szybkie działanie jest konieczne, gdyż wywiad amerykański zdobył informacje o planowanej tamże serii zamachów terrorystycznych, która miałaby mieć miejsce w Europie. Dowódca CJTF podkreślił też, że w opinii USA jedyną siłą zdolną do przeprowadzenia tej operacji jest kurdyjskie YPG.

Reakcja Turcji była szybka i nerwowa. Erdogan zadzwonił do Obamy, po czym oświadczył, że to Turcja „wyzwoli” Ar-Rakkę (a wcześniej Al-Bab i Manbidż). Jednak dla amerykańskich wojskowych te deklaracje są całkowicie niewiarygodne, a dotychczasowe doświadczenia pokazały, że protureccy rebelianci to dżihadyści, na których USA nie może stawiać. 28 października do grona krytyków roli Turcji w Syrii dołączył senator John McCain, który jako przewodniczący senackiej komisji sił zbrojnych potępił działania tureckie w Syrii wymierzone w Kurdów jako destabilizujące i wezwał Turcję do powstrzymania się z atakami na Kurdów.

Fot. www.tsk.tr

USA muszą mieć świadomość, że ustąpienie Turcji w tej kwestii oznacza katastrofę. Tzw. Państwo Islamskie pozostanie w Ar-Racce na długo, skąd będzie planować ataki w Europie, a tymczasem Turcja uderzy na Manbidż, czym rozerwie sojusz amerykańsko-kurdyjski ku satysfakcji Rosji. Machina propagandowa Rosji działa tymczasem na pełnych obrotach i bombarduje przekazem, którego główną tezą jest, iż USA jakoby zdradziły już Kurdów na rzecz Turcji. Jednakże jeśliby Stany Zjednoczone pozwoliły Turcji na uderzenie na Manbidż, oznaczałoby to koniec współpracy SDF-USA, prawdopodobieństwo takiego scenariusza jest jednak niewielkie. Znacznie bardziej złożona jest jednak sytuacja dotycząca sąsiedniego Al-Bab.

Mimo istnienia doniesień, iż tzw. Państwo Islamskie wycofa się z Al-Bab bez walki, tak jak to się stało w Dżarabulus, wszystko wskazuje na to, że jednak tak się nie stanie. Turcja tymczasem już dwa tygodnie temu ogłosiła przejście do „trzeciej fazy” operacji Tarcza Eufratu, której głównym celem miało być właśnie Al-Bab. Póki co jednak zajęła ledwie kilka wiosek, tracąc zresztą później niektóre z nich na rzecz SDF. Cały bilans trwającej już ponad dwa miesiące interwencji tureckiej nie jest też imponujący – opanowanie pasa przygranicznego (o głębokości od kilku do ok. 20 km) przy niewielkim oporze tzw. Państwa Islamskiego, pokazało m.in. ogromną słabość współpracujących tam z Turcją rebeliantów-dżihadystów, którzy zresztą, w większości, pochodzą z innych rejonów Syrii (miejscowi Arabowie popierają SDF). Nawet protureccy analitycy wskazują, że jeśli tzw. Państwo Islamskie zdecyduje się na obronę Al-Bab (a wszystko na to wskazuje), to Turcję czeka długa i krwawa bitwa o to miasto - o ile Turcja zdecyduje się na natarcie, gdyż USA wyraźnie wolą, by tak się nie stało, a Al-Bab zajęło SDF.

Fot. www.tsk.tr

Lider syryjskich Kurdów Salih Muslim wyraźnie stwierdził, iż udział YPG w ofensywie na miasto Ar-Rakka uzależniony jest od gwarancji amerykańskich, iż w międzyczasie Turcja nie wbije SDF noża w plecy. atakując Manbidż, Efrin, Tall Rifat lub inne miejsca w Rożawie. Kurdowie jednak nie ukrywają, że to nie wszystko i cały czas priorytetem dla nich jest połączenie kantonów. Dlatego od dwóch tygodni trwa ofensywa SDF kantonu Efrin. Oddziały te próbują się przebić do Al-Bab od strony zachodniej i mimo braku wsparcia lotniczego USA w tym rejonie znajdują się już w odległości ok. 15 km, czyli takiej samej jak siły tureckie. Siły SDF z Manbidż, znajdujące się w odległości 20 km, póki co nie rozpoczęły żadnych działań. W tym obszarze są też siły Assada (10 km na południe od Al-Bab).

Przyszłość Ar-Rakki oraz możliwości operacyjnych tzw. Państwa Islamskiego w Syrii do planowania zamachów w Europie, a także jego zdolność do przetrwania, zależy od Turcji i USA. Turcja stanowi tu przesłankę negatywną, tj. warunkiem zniszczenia tzw. Państwa Islamskiego jest nieangażowanie się Turcji. Z drugiej strony USA muszą zagwarantować, by Turcja zaprzestała działań przeszkadzających SDF w kolejnych ofensywach przeciwko tzw. Państwu Islamskiemu. W przeciwnym razie jego zniszczenie będzie niemożliwe.

Witold Repetowicz

Reklama

Komentarze (16)

  1. analizator

    Rosja planuje głębiej wciągnąć w wojnie syryjskiej. Nowe warunki określone kontrakt ... Komitet Obrony Duma zatwierdziła projekt ustawy o umowach krótkoterminowych dla operacji wojskowych za granicą. Projekt ustawy ma zastosowanie zarówno do tych, którzy chcą kontynuować swoje poborowych i rezerwistów usług. Duma Państwowego Komitetu Obrony zaleca niższej izbie przyjęcie w pierwszym czytaniu rządowy projekt ustawy, która pozwoliłaby żołnierze wejść w krótkim okresie - do jednego roku - Umowy, w tym w okresie "nadzwyczajnych okoliczności", aby ograniczyć działalność międzynarodowych terrorystycznych i ekstremistycznych organizacji poza Rosją, gazeta "Kommiersant". Projekt ustawy został przedłożony do Dumy w dniu 14 października. Inicjatywa motywować wymagania dotyczące mobilności decyzji operacyjnych wojsk krótkoterminowej, ale ważne zadania związane z ich udziałem w operacjach pokojowych "z powodu" zmiany sytuacji wojskowo-politycznej. " Proponowane zmiany dotyczą dwóch rodzajów sił zbrojnych: wojsk profesjonaliści, którzy nie chcą, aby powiązać życie z wojskiem, ale jest gotowy "do udziału w konkretnej misji", a także służył w marynarce wojennej, którego umowa może się skończyć, a oni "udał się do morza "przez rok, powiedział, że publikacja pierwszego zastępcy przewodniczącego komisji obrony Dumy, członek frakcji LDPR Alexander Sherin. ustawa ma zastosowanie zarówno do tych, którzy chcą kontynuować swoje poborowych i rezerwistów usług. Aktualnie minimalny czas trwania umowy z szeregowców i sierżantów od dwóch do trzech lat, z oficerów i chorążych - pięciu lat. Projekt ustawy przewiduje zawierania umów tylko w sytuacjach kryzysowych, takich jak likwidacja skutków klęsk żywiołowych lub zdarzeń nadzwyczajnych, w celu przywrócenia porządku konstytucyjnego, ani uczestniczyć w celu zachowania lub przywrócenia pokoju i bezpieczeństwa. Umowa zostanie podpisana "przed zakończeniem okoliczności stanowiących podstawę do zawarcia umowy, jednak nie więcej niż jeden rok od dnia podpisania umowy do służby wojskowej." Zmiany do ustawy "O Duty Wojskowego i Służby Wojskowej" zostały przygotowane przez Ministerstwo Obrony. Nieoficjalnie, Urząd zaproponował innowacje związane z operacją wojskową Rosji w Syrii. Listopad 2, 2016 Odwiedzin: 2425

    1. s

      Czyli chcą krótko mówiąc w jakimś stopniu zalegalizować kontraktowanie nieoficjalnych rosyjskich żołnierzy (najemników, byłych wojskowych) i móc to robić szybciej, dynamiczniej na podstawie przepisów ustawy, zamiast jakiejś wydłużonej ścieżki decyzyjnej. No i mieć większe pole do popisu w wysyłaniu 'zielonych ludzików'. Mądre posunięcie z ich strony. Uczą się na błędach i dostrzegają własne potrzeby, jak ta, która wystąpiła na Krymie czy w Donbasie. Sądzę, że robią to bardziej zapobiegawczo, na wypadek, gdyby było im to potrzebne, niż z powodu tego, że by planowali jakieś takie kolejne operacje realizować. Planować to planują na pewno np. w zakresie krajów bałtyckich, ale to dlatego, że wojsko powinno być przygotowane na każdy scenariusz, ale nie sądzę by mieli zamiar to realizować, przy braku eskalacji napięć tam.

  2. gość

    Dlaczego Rosja z Assadem nie chcą Turcji w pobliżu pozycji Al-kaidy skoro Al-kaida próbując przerwać oblężenie Aleppo walczy właśnie z Assadem? "Problem w tym, że Tall Rifat znajduje się w odległości niespełna 15 km od pozycji dżihadystycznej koalicji rebeliantów (m.in. Dżabhat Fath asz-Szam, czyli Al Kaida, Dżund al-Aksa czy Ahrar asz-Szam), próbującej przerwać oblężenie Aleppo od strony zachodniej."

    1. s

      Ufają widać bardziej Kurdom. Poza tym nie chcą osłabiania Kurdów, przez ich potencjalne walki z Turcją, bo są im Kurdowie potrzebni do hamowania i rozwalania IS i innych rebeliantów. Na zasadzie 'wróg mojego przyjaciela jest moim wrogiem'. Dlatego nie chcą Turków, którzy by odbijali od Kurdów Tall Rifat. Każde osłabienie Kurdów, potencjalnie wzmacnia rebeliantów, bo się nie rozdwoją.

  3. yiiiiiiii

    tam juz wszystko jest rozegrane. usa postapilo jak idiota nie wkraczajac do syria, tylko robiac naloty i myslac ze to wystarczy zeby obalic asada. rosja sie temu przygladala przez dlugi czas i widzac niemoc i glupote usa weszla z butami do syri. taze tam juz sie nic nie wydazy, chyba ze stany zdecyduja sie na wojne z rosja.

    1. OSA

      Usa postapilo jak idiota wkraczjac na Irak ,Afganistan i Libie co doprowadzilo do destabilizacji rejonu

    2. s

      Rosja weszła do Syrii, nie widząc niemoc USA, tylko widząc postępujące konanie Assada. To ich interesuje 10 razy bardziej niż jakieś tam IS. IS jest im po części na rękę, poprzez destabilizację UE uchodźcami, na zasadzie 'wróg mojego wroga jest moim przyjacielem'. Dlatego też Rosja nie śpieszy się walczyć z IS tak bardzo, jak pomagać Assadowi zwalczać rebeliantów. Zajęcie USA na froncie z IS też jest na rękę Rosji, bo oddala perspektywę prowokacji militarnych USA przeciw Rosji oraz otwierania i intensyfikowania innych frontów, np. na Ukrainie.

  4. Pior34

    Turcja zaczyna wygladac na papierowego tygrysa.

    1. OSA

      Tonacy brzychwy sie chwyta

    2. s

      Żaden papierowy tygrys. Mają taką armię i takie siły, że mogliby mieć teraz 5-10 razy więcej terenu zajętego niż to gdzie weszli, jakby baaardzo chcieli. To kwestia dyplomacji, zależności, planów, konkretnych rzeczy, które muszą się zadziać w konkretnej kolejności. Po prostu jeszcze nie czas na ich wyraźne militarne wejście, bo YPG jest potrzebne USA. Gdyby nie to to już dawno by Turcy mordowali Kurdów, bez mrugnięcia okiem. Niestety.

  5. Are

    Dogłębna i ciekawa analiza. Ale daesh nie potrzebuje ArRakki do planowania ataków terrorystycznych, a zamieszkujący te tereny Arabowie niesprzyjają SDF zbyt mocno. Bardziej niż Turkmeńskim rebeliantów, ale do sympatii do SDF daleko. Kluczem do tego co będzie są wybory w USA. Szkoda iż w Europie nie ma odpowiednich instytucji czy mechanizmów, gdyż EU traci na tym konflikcie zdecydowanie więcej niż Stany.

    1. Tymczasowy

      Panska ostatnia teza budzi moj szacunek. Nie pomyslalem o tym, choc oczywiscie mam doktorat, a w skali sportowej, (sporty walki) troche powyzej doktoratu. Jeszcze raz gratuluje.

    2. s

      Oczywiście, że nie potrzebuje ArRakki, tym bardziej, że w planowaniu i przeprowadzaniu ataków wystarczają im grupy max kilkudziesięcio-osobowe. Pomijając kwestię logistyki uzbrojenia i materiałów, ale te dwie kwestie mają pewnie rozdzielnie ogarnięte i pod kątem konkretnych ataków tworzy się odrębne twory, które mają kontakt z siatką logistyczną. Po grzyba im ArRakka do tego? Potrzebują swoich ludzi w Europie, przeszkolonych, a nie ArRakki. W skrajnych przypadkach wystarcza im paru ludzi albo i samotne wilki do ataków, a nie jakieś miasto w Syrii.

  6. aaa

    Turcja ma cichą zgodę na zajęcie terenów Kurdyjskich ponieważ szantażuje Europę wznowieniem kryzysu imigracyjnego. Po aneksji części Syrii i Iraku, Turcja może wznowić kryzys imigracyjny, żeby przesiedlić ludzi którzy jej przeszkadzają. Turcy już zapowiedzieli, że w Mosulu powinni mieszkać tylko sunnici.

    1. Remo

      Czyja zgode ma Turcja ? Rosji czy USA? Ew nacisk na Europe nie ma znaczenia bo Europa nie jest realna siła w Syrii.

    2. s

      Gdy się uspokoi, to mogą zawsze dużą część uchodźców, tych szyickich, wepchnąć z powrotem do Syrii, najlepiej pewnie na tereny najbardziej kurdyjskie, by rozwodnić Kurdów, wśród dużej ilości innej ludności.

  7. yaro

    Porażka rosyjsko-amerykańskiego porozumienia z 9. września, oraz debaty, do których po niej doszło w Radzie Bezpieczeństwa, pozwalają na potwierdzenie kilku hipotez. - Aktualnym celem strategicznym Stanów Zjednoczonych w Syrii jest jak najbardziej zamknięcie „jedwabnego szlaku”. Chiny, po wieloletnich przygotowaniach, ukoronowanych wyniesieniem do władzy prezydenta Xi Jingpinga w maju 2013 r., uczyniły z odtworzenia tej historycznej osi komunikacyjnej swój cel główny. W międzyczasie, mając na uwadze to, że Chiny stały się największym producentem na świecie, Xi zaplanował uzupełnienie tej drogi o drugą nitkę - „nowy jedwabny szlak”, biegnący przez Syberię i Europę Wschodnią do Unii Europejskiej. Logicznym następstwem tego jest to, że Stany Zjednoczone prowadzą obecnie dwie wojny zastępcze: z jednej strony w Lewancie, a z drugiej – na Ukrainie. Utrwalenie chaosu w Syrii i Donbasie nie ma na celu potwierdzenia cynicznych teorii Leo Straussa, a jedynie przecięcie obu szlaków komunikacyjnych; nie jest więc zaskoczeniem to, że na posiedzenie Rady Bezpieczeństwa przybył sam prezydent Ukrainy, Petro Poroszenko, w celu poparcia delegacji USA w jej zarzutach wobec Rosji o zbombardowanie syryjskiego konwoju humanitarnego. - Z drugiej strony porozumienie rosyjsko-amerykańskie przewidywało, że USA dokonają selekcji i oddzielą bojowników „umiarkowanych” od „ekstremistów”, a następnie – że ci pierwsi, u boku obu Wielkich i Syryjskiej Armii Arabskiej dokonają neutralizacji tych drugich; kolejnym krokiem miało być utworzenie w Damaszku rządu jedności narodowej pod przewodnictwem Baszszara al-Asada, w którym po wzięciu udziału w ostatecznym zwycięstwie nad „ekstremistami” mieli zasiąść przedstawiciele „umiarkowanych”. Żadnych kroków w tym kierunku jednak nie poczyniono. Zapewnienia sekretarza stanu Johna Kerry’ego okazały się tylko pobożnym życzeniem. Waszyngton nie znalazł bojowników, skłonnych odegrać rolę „umiarkowanych”, w rzeczywistości wszyscy „umiarkowani” są bowiem „ekstremistami”. Żeby wymknąć się z pułapki własnych sprzeczności, trzeba było więc skorzystać z okazji spłonięcia konwoju humanitarnego – a nawet ją zorganizować. Retoryka prezydenta Obamy, w myśl której wspiera on Syryjczyków, walczących o Demokrację przeciwko uciskającemu ich reżymowi, nie oddaje stanu faktycznego. W 2013 r. prezydent Władimir Putin miał rację, kiedy wzywał do opamiętania Zachód, wspierający ludożerców z Wolnej Armii Syrii jako „umiarkowanych”. - Na koniec: tekst porozumienia dobitnie pokazuje, iż celem Rosji jest unicestwienie dżihadystów, którzy tu przygotowują się do ataku na nią na Kaukazie. Wynegocjowane przez Moskwę rozwiązania były dla niej idealne – kładły kres cierpieniom jej syryjskiego sprzymierzeńca, otwierały szlak komunikacyjny sojusznikowi chińskiemu, a jej samej zapewniały możność rozprawienia się z międzynarodowym dżihadyzmem. Skończyło się czymś zgoła odwrotnym – Moskwa przekonała się, że od czasu wojny w Afganistanie dżihadyzm pozostaje bronią Stanów Zjednoczonych, wymierzoną przeciwko niej – bronią, z której Waszyngton nie zamierza rezygnować. Oczywiście nowi dżihadyści nie są tego świadomi, ale ci, którzy od 38 lat walczą dzięki wsparciu USA, nie mogą nie zdawać sobie sprawy, że są tylko pomocnikami Pentagonu. Thierry Meyssan

    1. ecik

      Nie za bardzo mają sens Twoje teorie o "Jedwabnym Szlaku" Gdyby Rosja chcoała to by on był. Zwracam Ci uwagę że możliwe jest połączenie Chin z Polską poprzez Rosję i Białoruś. Wystarczy popatrzeć na mapę. I zapewniam Cię, że hamulcowym nie jest w tej układance Polska.

  8. Linesliq

    Ciekawy tekst. Z moich kontaktów z politykami różnej skali, mam wniosek, że nie zależy im na ogólnie pojętym dobru narodu, społeczeństwa. Powszechne jest załatwianie interesów dla siebie i różnych grup, niż kierowanie się dobrem społeczeństwa. Pisze Pan o zamachach, jako kryterium zachodnich politykóœ w podejmowaniu decyzji. Patrząc na Libię, Irak, Iran, Tunezję, Egipt Afganistan bardzo trudno dostrzec, że interwencje były podyktowanem bezpieczeństwem zachodnich posłeczeństw. Przy ogromnym doświadczeniu brytyjskiej dyplomacji i służb zdecydowano się na awanturę w Libii. Jest dziś bezpieczniej tam i w Europie? Tak samo Syria. Komu służy bombardowanie Syrii? Czy zapewnia to europejczykom bezpieczeństwo? Czy Assad jest dla nas groźny? Odpowiedzi są oczywiste. Mnie interesuje rola Rosji i Turcji. Nie mam wątpliwości, że media na zachodzie są stronnicze. Weźmy sprawę lotniskowca Kuzniecow. W UK media piszą o tym, że rakiety, samoloty a nawet helikopter z Kuzniecowa, są potrzebne do bombardowania Aleppo. Rosujska baza lotnicza Khmeimim jest położona jakieś 200 km na północ od portu w Tartusie a więc o te 200 km bliżej Aleppo. Czy morskie helikoptery Kamow i morskie SU są naprawdę konieczne do nalotów na Aleppo, skoro Rosjanie mają już bazę w Latakii? Syria to dziś pole walki o wpływy na morzu Śródziemnym, Czarnym, może i chodzi o cały bliski wschód. Mi trudno znaleźć w tym większy sens, trudno wskazać kto na bałaganie korzysta. Czy Turcja woli mieć wojne u boku czy lepiej bezpiecznego Assada? Czy USA i UK podpalając Libię cokolwiek wygrały? Czy Rosja tracąc pilota i samolot w Syrii cokolwiek wygrała? Może chodzi o to co zwykle w wojnie. Czyli o nic. Decydują osobowości, nastrój dowódców politycznych. WOjna już jest, pytanie czy się rozleję na Europę, czy zostanie zatrzymana. Dziś wszyscy patrzą na USA. Bigrafia Clinton, jej ujawnione maile dowodzą niestety, że jeśli będzie prezydentem konflikt w Syrii wybuchnie z potężną siłą. To może się również stać jeśli prezydentem zostanie Trump. Wystarczy, że wojskowi jastrzębie dojdą do głosu. Już dziś republikański senator McCain wzywa do większych działań wojskowych. Smutne jest to, że o losach Europy decyduje naród azjatycki (Rosjanie) i USA. My sami nie mamy w tej sprawie nic do powiedzenia, albo nasi politycy nie są tej skali co dawni władcy jak Napoleon.

    1. 56

      Rosjanie nie są narodem Azjatyckim .... ogarnij się ... historia nie boli ...

    2. GEORGES

      Bez zgody Izraela nie mozemy nic zrobic.

    3. poloi

      czlowieku gdyby nie francja i niemcy i walka o rurociagi w syria. nic by sie tam nie dziaalo.

  9. uczciwy

    Nie wiem o co tam chodzi, ale mam nadzieję, że kanalie z USA od NWO w Syrii nie wygrają!

    1. maciek

      ruskie zbrodnie wojenne w Syrii zostaną rozliczone

  10. mmx

    A gdzie w tej rozgrywce Niemcy i Francja, które mogą zostać "beneficjentem" ataków planowanych z Ar-Rakki ??? Żenujące jest podejście Europejczyków do tego konfliktu.

    1. piuhfgikoi

      Europejczycy nie mają żadnego podejścia do tego konfliktu i koszmaru Syryjczyków, gdyż od kilku dekad tytłają się w pieluchach socjal(-u)izmu, a na Świecie "tramwaj już odjechał z przystanku socjalizm" ;)

  11. GEORGES

    Panie Witoldzie, zapomnial Pan o roli Izraela w tej wojnie, ktora na zdrowy rozsadek trwa juz od wielu, wielu lat...........

  12. Oa

    Wielka polityka a zwykly czlowiek cierpi

    1. Extern

      To jest przerażające że Rosjanie, Amerykanie, Turcy uzgadniają sobie kto zajmie jakie Syryjskie miasto. Tragedia narodu gdy obcy sobie mogą tak hasać. Parę razy i my Polacy doświadczyliśmy czegoś podobnego w okresach słabości naszej ojczyzny. Współczuję Syryjczykom że stali się poletkiem w grze obcych sił. Trzeba mieć własny kraj na tyle silny i spójny aby nikt nie mógł czegoś takiego robić.

  13. Tymczasowy

    Panskie teksty sa bezcenne. Sledze przebieg wydarzen na wszelkich stronach internetowych. Jest Pan na poziomie poinformowania prawie jak Peter Clifford.Online, ktory gdzies sie ostatnio zapodzial. Prosze o wiecej. Mam zestawy roznych map, choc nie sa mapy sztabowe.

  14. edi

    Czyli widać z tego że Rosja & Turcja = TERRORYŚCI a USA = YPG czytaj Kurdowie którzy nie są fanatykami religijnymi jak reszta od Assada po ISIS. Tylko stworzenie KURDYSTANU od północnego Iraku po północną Syrię odetnie terrorystom drogę przez Turcję do Europy.

    1. ff

      Prosze mi wytlumaczyc kto funduje tych niby rebeliantow ktozy praktyczne nie roznia sie od Daesh ? Jezeli wedlug pana legalna interwencja Rosji ktora dostala pozwolenie od legalnego rzadu Syrii jest zwana terroryzmem to interwencje Usa i proby stworzenia no fly zone czym jest?

    2. OSA

      Prosze mi wytlumaczyc kto funduje tych niby rebeliantow ktozy praktyczne nie roznia sie od Daesh ? Jezeli wedlug pana legalna interwencja Rosji ktora dostala pozwolenie od legalnego rzadu Syrii jest zwana terroryzmem to interwencje Usa i proby stworzenia no fly zone czym jest?

    3. ide

      To jak nazwać państwo które zbroi tzw. rebeliantów ?

  15. sceptyk

    Zakończenie konfliktu jest możliwe tylko poprzez jasne zdefiniowanie ameryańskiej i rosyjskiej strefy okupacyjnej

    1. Michal_H

      no to będzie taka sama sytuacja jak z Niemcami po II WŚ: strefa rosyjska pójdzie do Assada, amerykańska - do Kurdów i rebeliantów. Będzie podział na strefy wpływów.

  16. Krzysiek

    na pierwszym zdjęciu czołg leopard 1 a ten strzelający w bok to m60 patton czołgi epoki zimnowojennej

Reklama