Reklama

Siły zbrojne

Polityka krajowa ważniejsza od armii? Bezpieczeństwo w debacie prezydenckiej USA

  • Fot. Gage Skidmore/flickr/CC BY SA 2.0/[https://creativecommons.org/licenses/by-sa/2.0/]

W amerykańskiej debacie prezydenckiej jednym z głównych punktów spornych pomiędzy Donaldem Trumpem a Hillary Clinton były polityka zagraniczna i bezpieczeństwo. Kandydat Republikanów głośno domagał się, aby sojusznicy, w tym z NATO ponosili większe koszty bezpieczeństwa, podczas gdy była sekretarz stanu zapewniała o determinacji w realizacji zobowiązań wspólnej obrony. Obydwaj kandydaci tylko w ograniczonym stopniu odnieśli się jednak do strukturalnych problemów amerykańskich sił zbrojnych.

Rozmowa, w kwestiach bezpieczeństwa rozpoczęła się od wypowiedzi Hillary Clinton, która zwróciła uwagę na zagadnienia ochrony cyberprzestrzeni i skrytykowała Donalda Trumpa za „zaproszenie” Rosjan do włamywania się do amerykańskich systemów informatycznych, w tym w kontekście uzyskania przez hakerów dostępu do systemów Demokratów. Była sekretarz stanu zaznaczyła w debacie przygotowanej przez telewizję NBC, że Trump nie jest przygotowany do pełnienia funkcji głównodowodzącego siłami zbrojnymi.

Donald Trump odpowiedział, że ma poparcie kilkunastu tysięcy oficerów straży granicznej oraz grupy byłych generałów i admirałów. Natomiast słabość Ameryki w cyberprzestrzeni jest wynikiem zaniedbań Baracka Obamy. Kandydat Republikanów zapowiedział, że zintensyfikuje działania w tym zakresie, stwierdził też, że ISIS jest silne w przestrzeni informatycznej. Natomiast atak na serwery Demokratów mógł być dziełem Rosjan, ale też Chin.

Trump odniósł się też do swoich wcześniejszych wypowiedzi w sprawie Sojuszu Północnoatlantyckiego. Przywołał między innymi stwierdzenie, że wśród 28 państw NATO większość z nich nie „płaci” należnego wkładu, a ponadto Sojusz może być „przestarzały”, gdyż nie skupia się na terroryzmie. Według Republikanina Sojusz w większym stopniu angażuje się w przeciwdziałanie terroryzmowi, co – w jego opinii jest zasługą między innymi krytyki pod adresem Paktu.

Donald Trump stwierdził: „Jestem całkowicie za NATO, ale oni muszą się skupić także na terrorze”. Wezwał też do zaangażowania Sojuszu, razem z USA na Bliskim Wschodzie i szybkiego, zdecydowanego wyeliminowania Państwa Islamskiego. W dalszej części debaty zwrócił uwagę, że Amerykanie „przegrywają” i tracą zasoby gospodarcze, gdyż bronią sojuszników – Japonii, Arabii Saudyjskiej czy Niemiec, a ci nie płacą im za to. Trump bardzo ostro zasugerował, że państwa, korzystające ze wsparcia militarnego USA, powinny ponosić koszty. Przywołał przykład Japonii, „sprzedającej miliony samochodów” do Stanów Zjednoczonych. „Nie możemy być policjantami świata” – stwierdził.

Hillary Clinton stwierdziła natomiast, że podstawową zasadą NATO jest artykuł V, stanowiący że „atak na jednego jest atakiem na wszystkich”. Przypomniała, że Stanom Zjednoczonym udzielono wsparcia po zamachach terrorystycznych z 11 września 2001 roku. Zaznaczyła też, że Stany Zjednoczone będą honorować wszystkie posiadane zobowiązania, dotyczące wspólnej obrony, w tym wobec Japonii i Korei Południowej.

Clinton
Fot. Marc Nozell/Flickr/CC BY 2.0./[https://creativecommons.org/licenses/by/2.0/]

Była sekretarz stanu USA uznała też za swój sukces osiągnięcie porozumienia z Iranem, dotyczącego programu atomowego. Zwróciła uwagę, że uzyskano je we współpracy z Rosją i Chinami. Skrytykowała też wypowiedzi Donalda Trumpa, które kwestionują wykonywanie zobowiązań sojuszniczych.

Kandydatka Demokratów stwierdziła też, że Trump nie ma planu pokonania tzw. państwa islamskiego. W jej opinii międzynarodowa koalicja dokonuje postępów przeciwko Daesh, ale jej wysiłki muszą zostać zintensyfikowane, w tym we współpracy z siłami arabskimi i kurdyjskimi. Hillary Clinton skrytykowała też wypowiedzi Trumpa, który groził zniszczeniem irańskich jednostek nawodnych, jeżeli te będą zastraszać amerykańskich marynarzy, wskazując że może to rozpocząć wojnę.

Była sekretarz stanu USA zwróciła też uwagę na korzyści ze współpracy z sojusznikami w kontekście prowadzenia przez Amerykanów działań wywiadowczych w tym wymierzonych w ugrupowania terrorystyczne. Sprzeciwiła się retoryce Trumpa wobec muzułmanów, wskazując na znaczenie współpracy ze społecznością muzułmańską w walce z terroryzmem.

Z kolei kandydat Republikanów skrytykował porozumienie z Iranem, twierdząc że Teheran i tak uzyska zdolność do wykorzystania broni jądrowej. Nazwał też wypowiedzi Clinton, „nonszalanckimi”, pośrednio odnosząc się w ten sposób do Rosji. Stwierdził, że w przeciwieństwie do Moskwy Amerykanie nie modernizowali swojego arsenału nuklearnego. Zaznaczył, że nigdy nie zdecydowałby się na pierwsze użycie broni jądrowej, ale musi być przygotowany na różne scenariusze. Kandydaci na prezydenta spierali się też między innymi o rozpoczęcie wojny w Iraku w 2003 roku, przez administrację George’a W. Busha i wycofanie stamtąd amerykańskich wojsk osiem lat później podczas rządów Baracka Obamy.

Nic nowego?

Deklaracje z debaty prezydenckiej w USA nie przyniosły żadnego przełomu, jeżeli chodzi o kwestie bezpieczeństwa. Obydwaj kandydaci w zasadzie powtórzyli i rozwinęli swoje poglądy, prezentowane wcześniej. I tak, Donald Trump był krytyczny wobec Sojuszu Północnoatlantyckiego, zapowiadał też szybką rozprawę z tzw. państwem islamskim – jednak bez podawania szczegółów planowanej operacji. Dlatego jego politykę bezpieczeństwa można określić jako w dużej mierze niezdefiniowaną, na przykład jeżeli chodzi o działania wobec Korei Północnej czy Daesh. Specjaliści podkreślają, że nawet gdyby na terenach opanowanych przez tzw. państwo islamskie rozmieszczono zachodnie wojska, to po wyparciu terrorystów musiałyby one prowadzić długotrwałą i kosztowną okupację bez gwarancji powodzenia (Irak, Afganistan).

Jednakże, prorosyjskie tendencje otoczenia kandydata na prezydenta jak i samego Trumpa, oraz jego otwarta krytyka wobec Sojuszu Północnoatlantyckiego rodzi szczególne ryzyka dla krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Moskwa mogłaby bowiem odczytać deklarację Trumpa jako „zaproszenie” do agresji, i po jej dokonaniu szukać rozwiązania politycznego z prezydentem USA kosztem państw regionu. 

Z kolei Hillary Clinton deklaruje w dużej mierze kontynuację linii administracji Baracka Obamy. Obecny prezydent przeprowadził szereg cięć budżetowych w siłach zbrojnych, choć od bieżącego roku budżet obronny został ponownie podniesiony, przewidziano też znaczne wzmocnienie sił w Europie Środkowo-Wschodniej. Hillary Clinton zdecydowanie opowiedziała się za wsparciem sojuszników, w tym w ramach Paktu Północnoatlantyckiego. Oznacza to, że jej prezydentura będzie prawdopodobnie związana z kontynuacją linii politycznej, jaką obecnie realizuje administracja Obamy (znacznie ostrzejszej np. wobec Rosji, niż kilka lat temu). Amerykańskie wojska „wróciły” też do Iraku, nie wycofano ich z Afganistanu, co oznacza że obecnie Demokraci mają bardziej realistyczne podejście do realizacji celów polityki międzynarodowej, niż w momencie objęcia urzędu przez Obamę.

Wydaje się więc, że kandydatura Hillary Clinton niesie ze sobą mniejsze ryzyko, aczkolwiek nie musi oznaczać to podjęcia zdecydowanych działań w celu podwyższenia zdolności sił zbrojnych. W debacie kandydaci nie odnieśli się bezpośrednio do działań Rosji na Ukrainie. Jest to kolejne potwierdzenie tezy, że w USA następuje skupienie na polityce wewnętrznej - często kosztem sił zbrojnych - co jest widoczne w wypowiedziach i działaniach przedstawicieli obu opcji politycznych.

W Stanach Zjednoczonych corocznie trwają gorące dyskusje dotyczące budżetu obronnego, ograniczonego ustawą Budget Control Act z 2011 roku. Pomimo, że zarówno Demokraci jak i Republikanie są świadomi jej negatywnych skutków, nadal nie zdołano znaleźć rozwiązania pozwalającego na odwrócenie cięć. Kongresmeni i administracja poprzestają na krótkookresowych, kruchych porozumieniach, które tylko w części pozwalają ograniczać skutki wprowadzanych redukcji.

Do tego problemu nie odniósł się bezpośrednio jednak żaden z kandydatów na prezydenta, choć oddziałuje on bezpośrednio i negatywnie na sytuację sił zbrojnych. Finansowanie służb Pentagonu zostało znacznie ograniczone, w części za pomocą automatycznych cięć budżetowych - wymuszanych przez przepisy w sytuacji, jeżeli politycy nie dojdą do porozumienia odnośnie redukcji deficytu budżetowego i tym samym ogólnych zasad kształtowania systemu finansów publicznych.

Jednocześnie amerykańskie siły zbrojne stoją u progu miliardowych programów modernizacji triady nuklearnej, ograniczających możliwość wydatkowania pieniędzy w innych obszarach. W praktyce oznacza to, że sojusznicy USA – niezależnie od wyniku wyborów – będą musieli ponosić odpowiedzialność za własne bezpieczeństwo w większym stopniu, niż miało to miejsce jeszcze kilka czy kilkanaście lat temu. I decydenci, szczególnie w obszarach najbardziej narażonych na potencjalne konflikty, powinni być tego świadomi i uwzględniać konieczność szerszego zaangażowania w rozbudowę i modernizację sił zbrojnych, czy szerzej – zdolności obronnych. 

Reklama

Komentarze (6)

  1. wunderwaffe

    Mając 50-100 głowic jądrowych, środki ich przenoszenia i odważną doktrynę użycia, staniemy się nieopłacalnym celem dla kogokolwiek na Ziemi, nawet dla Ruskich, którzy nie szanują życia swoich obywateli. Żaden sojusz, ani żaden traktat NPT o nie zapewni nam 100% pewności a broń jądrowa owszem.

    1. cromwell

      Nie będziemy mieć głowic jądrowych, gwiazdy śmierci też, na antymaterię też bym nie liczył, pozostaje zejść z chmur i zająć się przestrzeganiem i wzmacnianiem zawartych sojuszy, bo to jest jedyne realne zabezpieczenie naszych interesów, wszystkie głosy przeciwko NATo reprezentują jedynie interes Putina.

    2. Szept

      I po co wypisywać takie głupoty? W 2010 roku w Chinach 50% ludności mieszkało w miastach, w 2015 55% a obecnie sądzę że ponad 60. Zdziwisz się ale w Polsce też 60% mieszka w miastach. A wręcz oniemiejesz ze zdziwienia gdy się dowiesz że władze Chin bardzo wspierają proces urbanizacj i dbają o wzrost zamożności i konsumpcji społeczeństwa, budują w ten sposób potężny rynek wewnętrzny. Odrobili lekcję z ekonomii, coś czego nasi politycy do dziś nie ogarnęli. To jak zdasz w Chinach maturę determinuje na jakie studia się dostaniesz jest więc ostra rywalizacja. Można się nawet załapać na studia zagraniczne. Młode małżeństwa kupują więc mieszkania w dzielnicach gdzie są dobre szkoły bo nie można wysłać dzieci do szkół poza dzielnicą gdzie mieszkają. Dzięki tej rywalizacji w badaniach wygrywają z europjskimi dziećmi praktycznie na wszystkich polach np z matematyki. Poczytaj troch bo świat znacząco się zmienił od lat 70 zeszłego wieku.

  2. mity i fakty

    A dlaczego Polska ma nie płacić Ameryce za ochronę - pytam się publicznie DLACZEGO ? Może któryś z internautów odpowie rzetelnie - czas skończyć z biadaniem że nas nie stać , skoro sami kreujemy wroga NR.1 ( ROSJĘ ) Czy mamy wydać miliardy dolarów na jakieś wojsko i uzbrojenie - czy nie lepiej zawrzyć kontrakt na ochronę naszego terytorium z załóżmy Ameryką ! A ta niech sama dogada się z ROSJĄ o naszej osłonie , przecież to są mocarstwa które szarpią się przez ostatnie lata - my tylko jesteśmy chartem , który leci przed myśliwym i szczeka oraz biega , by zwierzynę ze wschodu usidlić ! Co zaś się tyczy wypowiedzi internauty o niku - Afgan Dzisiaj, 28 Września, 17:09 , ciekawa teoria - lub jak kto woli fakty , jak bym usłyszał nasze szacowne media z pod znaku " cała prawda całą dobę " - nie obrażając ale wydaje się że tacy internauci mają pobożne życzenia - nie poparte dowodami . POLSKA sama jak chce powinna troszczyć się o swoje bezpieczeństwo - jeśli nie idzie wojskowo trzeba traktatami . Sami podżegamy od 92r. przeciw Rosji - a teraz naraz nam tak wysoko postawił poprzeczkę PUTIN . Wręcz jesteśmy zdziwieni że to on nam teraz zagraża - które państwo nam przyjdzie z pomocą - jeśli tak to w jakiej ilości ? Pytania - i ciągle rodzą się te same pytania - jak pokonać rosyjskie wojsko , skoro puste mamy koszary ( bez żadnej nowoczesnej broni ) . Można przypuszczać że SAMOLON z pustego nie naleje - a tym bardziej POLSKA ? Nie kiedy odnoszę wrażenie że nie którzy internauci albo nie chcą ocenić realiów - jak by dopiero się obudzili i śnią jeszcze na forum , albo to ich złośliwość im podpowiada aby dyrdymały napisać - a to jedynie świadczy o ich niskim Q ......? Gospodarczo Ameryka ma jeszcze gorszą sytuację jak ZSRR przed 89r. Gdzie zadłużenie sięga 19 bilionów , a bezrobocie sięga 40 milionów , gdzie garstka bogaczy trzęsie Ameryką . Ich uzbrojenie z lat świetności - kończy się , nowe uzbrojenie : kosztowne jest w małej ilości jak na kilkanaście baz oraz kilka lotniskowców . Czego już Rosjanie nie mają i kłopot mają z głowy . Rosja opiera swój potencjał o swoje ziemie i tam robi nakłady , Amerykanie wręcz przeciwnie chcą dalej grać szeryfa ziemi ale na to potrzeba kasy - a tej jak na lekarstwo ! Reasumując - Ameryka musi odpocząć od wojowania , a zająć się musi swoimi ludżmi mieszkający na ich ziemi . My Polacy może i myślimy abyśmy w świecie się liczyli wojskowo - ale nam dużo brakuje i tego stulecia nam zabraknie , mamy priorytet gospodarczo się podnieść - bo na razie jesteśmy jedną z montowni zachodu ? O broni A i innej to zupełny odrębny temat wiele razy podnoszony przez szanownego - Podpułkownik Wareda .

    1. wunderwaffe

      "...czy nie lepiej zawrzyć kontrakt na ochronę naszego terytorium z załóżmy Ameryką ! A ta niech sama dogada się z ROSJĄ o naszej osłonie..." - Po pierwsze nie godzę się aby ktokolwiek decydował o nas ponad naszymi głowami, nawet Ameryka, którą z pewnych względów traktuje jak druga ojczyznę. - Po drugie ROSJA TO NIE JEST MOCARSTWO! (poniżej to udowodnię) PKB w mld USD za rok 2015 Rosja .................1,175.994 Hiszpania...........1,230.200 Meksyk..............1,231.982 Australia............1,252.273 Korea.................1,435.076 Kanada...............1,615.471 Włochy ..............1,842.835 Francja ...............2,469.530 UK .....................2,853.357 Niemcy ..............3,413.483 Japonia ..............4,210.363 Chiny .................11,211.928 UE .....................15,840.000 (dane za rok 2013) USA ...................18,124.731 EKSPORT Około 80% rosyjskiego eksportu pochodzi ze sprzedaży surowców naturalnych POPULACJA Populacja Rosji jest mniejsza niż populacji maleńkiego Bangladeszu, lub Nigerii Rosja................146,3 mln Bangladesz.......157,6 mln USA ..................325 mln UE......................650 mln Rosjanie stanowią około 2% populacji świata, ale zajmują około 13% powierzchni lądów (przed zagarnięciem Krymu) BADANIA&ROZWÓJ Rosja wydaje na badania i rozwój znacznie mniej niż wydają 3 zachodnie firmy razem wzięte: Intel...................8,45mld USD Microsoft...........8,68 mld USD Volkswagen......10,45 mld USD Rosja................21,08 mld USD Chiny................284 mld USD UE....................350mld USD USA..................450 mld USD (Volkswagen+Microsoft+Intel= 27,58 Rosja=21,08) ALKOHOLIZM Rosjanie rocznie wypijają najwięcej alkoholu na świecie w przeliczeniu na czysty spirytus każdy z nich wypija średnio ok. 13,9 litra. CHOROBY ONZ podaje, ze w Rosji co roku liczba chorych na AIDS rośnie o ponad 62 tys osób i wciąż powiększa się wzrost zachorowań. Szacuje się, że w Rosji blisko 1% populacji jest nosicielami HIV! Nawet w Afryce tak szybko nie przybywa nosicieli co w Rosji. PODSUMOWANIE: Rosja to zacofany naukowo kraj z rachityczną gospodarką. Populacja mniejsza od populacj maleńkiego Bangladeszu i stanowi tylko około 2% mieszkańców Ziemi, jednak Ruscy rozprzestrzenili się na około 13% powierzchni lądów na Ziemi i stale zagarniają kolejne terytoria sąsiadów. W Rosji żyje tylko około 2% populacji świata, ale posiadają około 40% wszystkich bomb jądrowych na Ziemi i stale powiekszają arsenał, oraz grożą społeczności międzynarodowej ich użyciem gdy nie będą należycie szanowani i podziwiani. Rosja to patologiczny, pasożytniczy, bandycki kraj, który żyje z rabunkowej eksploatacji zasobów naturalnych, oraz grabieży sąsiednich terytoriów należących do słabszych narodów.

  3. Afgan

    Panie pułkowniku Wareda i kolego (koleżanko) "wunderwaffe" !!! Wydaje mi się że w niektórych sprawach mogliśmy się nie zrozumieć, lub faktycznie się w pewnych kwestiach nie zgadzamy. Reprezentują Państwo skrajne poglądy na temat posiadania przez Polskę broni masowego rażenia. "Wunderwaffe" jest zdecydowanym zwolennikiem posiadania przez nasz kraj broni atomowej, natomiast Pan pułkownik jest zdecydowanym przeciwnikiem. Moje stanowisko leży po środku, przy czym bardziej przychylam się do stanowiska pułkownika Waredy i NIE JESTEM ZWOLENNIKIEM wprowadzenia do polskiego arsenału broni atomowej. Napisałem jednak, że powinniśmy zachować w obecnej sytuacji na świecie status kraju zdolnego wejść w posiadanie broni atomowej w krótkim czasie. Jak wspomniałem do takich krajów należą "Niemcy, Korea Południowa, Japonia, Szwajcaria, Australia, Tajwan, Włochy, Kanada, Brazylia a nawet Holandia czy Belgia, czy nawet Ukraina" jak również RPA, Argentyna czy Arabia Saudyjska, możliwe że są jeszcze inne kraje o których mi nie wiadomo. Chodzi mi o to, że w państwach tych jest potencjał naukowo-technologiczny pozwalający pozyskać broń atomową w KRÓTKIM CZASIE (nie dotyczy Arabii Saudyjskiej o czym pisałem wcześniej). Jak napisałem kraje te obecnie NIE POSIADAJĄ broni atomowej bo podobnie jak my, w tej chwili jej NIE POTRZEBUJĄ. Większość z tych państw zawarła porozumienia na podstawie których jest pod amerykańskim "parasolem atomowym", podobnie zresztą jak Polska. W obecnej sytuacji NIEATOMOWY status Polski jak najbardziej ma sens. Jednak z niepokojem obserwuję to co się dzieje na świecie i coraz częściej dostrzega się oznaki że POST-ZIMNOWOJENNY PORZĄDEK ŚWIATA ZBLIŻA SIĘ KU KOŃCOWI. Pierwszym poważnym sygnałem alarmowym była rosyjska agresja wobec Ukrainy chronionej przecież przez Memorandum Budapesztańskie z 1994 roku. Kolejna sprawa to jawne złamanie traktatu INF przez Rosję. Jednak to nie było jeszcze tak alarmujące, jak wypowiedzi kandydata na prezydenta USA D.Trumpa, który otwarcie podważa sens istnienia NATO w obecnej formie, i otwarcie mówi o sojusznikach, których nie warto bronić. Takie wypowiedzi nigdy wcześniej NIE MIAŁY MIEJSCA i nigdy nie padły z ust żadnego z kandydatów na prezydenta USA czy jakiegokolwiek amerykańskiego urzędnika wyższego szczebla! Wypowiedzi kandydata, który najprawdopodobniej zostanie wkrótce prezydentem kraju, który jest gwarantem naszego bezpieczeństwa, to SYGNAŁ ALARMOWY STOKROĆ GŁOŚNIEJSZY NIŻ ANEKSJA KRYMU. To jawne zaproszenie Rosji do agresji i danie do zrozumienia, że niektóre kraje zostaną rzucone na pożarcie. Panie pułkowniku, pańskie teorie miały sens jeszcze bardzo niedawno, jednak z przerażeniem zauważam, że dotychczasowy światowy porządek jest bardziej zagrożony niż kiedykolwiek. Jeśli Donald Trump zasiądzie w Białym Domu, może nie wywróci tego porządku całkowicie do góry nogami, ale doprowadzi do poważnych roszad na globalnej szachownicy geopolitycznej, a Polska i nasz region z pewnością na tym ucierpi. Nie wiadomo, co od nas wymusi historia, i fakt, że obecnie nasz kraj nie potrzebuje broni atomowej w cale nie oznacza, że takiej potrzeby nie będzie w przeciągu 10, 20 czy 30 lat. Proszę pamiętać, że sytuacja w Europie zaczyna się komplikować również, a pierwszym dzwonkiem jest "Brexit". Niestety w Europie Zachodniej z roku na rok rośnie społeczność muzułmańska, w tym ta zradykalizowana, ale jednocześnie z drugiej strony w siłę rosną ruchy skrajnie prawicowe i skrajnie lewicowe. Co zrobimy jeśli na przykład za 5 czy 10 lat do władzy w Niemczech dojdzie skrajna prawica i ogłoszą status państwa atomowego? Znowu zostaniemy zostawieni na pastwę losu jak w latach 30-tych zeszłego wieku. Nie wyciągamy żadnych wniosków z naszej zawiłej historii. Zobacz jakie wnioski ze swojej historii wyciągnęli Żydzi, a jakie Polacy. Oni odrobili lekcję z historii na piątkę z plusem a my na słabe trzy minus. Należy pamiętać że świat w nieskończoność taki sam nie będzie i NIGDY nie należy mówić NIGDY. Z drugiej strony internauta "wunderwaffe" wyraża gorący pogląd oficjalnego wprowadzenia do uzbrojenia naszej armii broni atomowej, co w dniu dzisiejszym byłoby niczym innym jak STRZAŁEM W KOLANO (własne)! Ogłoszenie statusu państwa nuklearnego oznaczałoby zburzenie całej równowagi w Europie i nawet dałoby Rosji pretekst do jakiejś akcji "prewencyjnej" lub "deeskalacyjnej", bo uprzednio wyrzucono by nas z NATO i Unii Europejskiej, więc stracilibyśmy swoje zaplecze polityczne. PODSUMOWUJĄC- Polegajmy na sojuszach tak jak mówi pułkownik Wareda, ale jednocześnie bądźmy przygotowani na ewentualność, że pewnego dnia te sojusze przestaną istnieć, a z tego co widać ten dzień może nadejść szybciej niż nam się wydaję, aczkolwiek w cale nie musi. Miejmy nadzieję, że w sytuacji krytycznej zwycięży zdrowy rozsądek i nie dojdzie do użycia broni atomowej, którą można by przyrównać do współczesnej formy holokaustu. Jednak doświadczenia z przeszłości podpowiadają nam, że zdrowy rozsądek nie zawsze bierze górę nad emocjami i ekstremizmem. Pozdrawiam!

    1. Podpułkownik Wareda

      Afgan! Panie Afgan! Dziękuję Panu za obszerne uzasadnienie swoich poglądów w przedmiotowej sprawie. Z Pańskimi tezami zapoznałem się i przyjąłem je do wiadomości. Jednocześnie nie ukrywam, że pozostaję przy swoich tezach. Jednocześnie stwierdzam, że tego rodzaju, okresowa wymiana poglądów na D24, jest korzystna dla ogółu forumowiczów. Warto wiedzieć, co myślą inni na określony temat. Kilka słów z mojej strony: 1/ (...). "Nie wiadomo, co od nas wymusi historia ... ". (...). Tego nikt nie wie! Ale ponownie zapewniam Pana oraz osoby, które reprezentują podobne poglądy (no, prawie zapewniam!), że NATO, a de facto Amerykanie, w dającym się przewidzieć okresie - nie zaryzykują otwartego konfliktu zbrojnego z Rosją. Mam na myśli konflikt konwencjonalny, o konflikcie jądrowym - nawet nie wspominam. Ryzyko takiego konfliktu byłoby zbyt wielkie, a skutki trudne dzisiaj do oszacowania. Wiedzą o tym doskonale w Białym Domu oraz na Kremlu, a także w Brukseli. Ale czy NIGDY to nie nastąpi? W tym przypadku jesteśmy zgodni, że nigdy nie należy mówić NIGDY! 2/ (...). "Jeśli Donald Trump zasiądzie w Białym Domu, może nie wywróci tego porządku do góry nogami, ale doprowadzi do poważnych roszad na globalnej szachownicy geopolitycznej ... ". (...). Nie jestem jasnowidzem i nie wiem kto ostatecznie zwycięży w wyborach prezydenckich w USA w dniu 8 listopada br. i następnie od dnia 20 stycznia 2017 roku zasiądzie w Białym Domu. Panie Afgan, nie wiem na ile Pan zna realia amerykańskiej sceny politycznej w Waszyngtonie? Tak czy inaczej, jestem przekonany, że ktokolwiek (Trump czy Clinton?) wygra najbliższe wybory prezydenckie w USA, to z pewnością nie należy oczekiwać żadnych zmian rewolucyjnych w amerykańskiej polityce zagranicznej i obronnej. Zakładając nawet, że prezydentem zostanie Tramp, co jest możliwe? Więcej, śmiem twierdzić, że najważniejsze amerykańskie instytucje polityczne, gospodarcze i wojskowe są na tyle silne i na tyle mają odpowiedni autorytet, że będą w stanie utrzymać Trumpa w cuglach! Dlatego powtarzam, o jakichkolwiek "zmianach rewolucyjnych" w Waszyngtonie nie będzie (raczej?) mowy. Zarówno D. Trump, jak również H. Clinton są świadomi, że bez zgody Kremla w kwestiach zasadniczych, mogą dokonać różnego rodzaju przetasowań - ale tylko do określonej granicy! PS. Cały ubiegły tydzień przebywałem w Rzymie. Przebywając w rzymskim Panteonie na Polu Marsowym, który w zamierzchłej przeszłości był świątynią pogańską oraz stojąc u stóp Koloseum, w którym - jak wiadomo - władcy Imperium Rzymskiego realizowali pragnienia swego ludu - organizując im krwawe igrzyska - nachodziły mnie smutne refleksje. Otóż, raz jeszcze uświadomiłem sobie, że bardzo niewiele różnimy się od tamtych pokoleń, które żyły ponad dwadzieścia wieków przed nami. I oni i my, nadal niejednokrotnie kierujemy się w życiu emocjami, a zdecydowanie mniej zdrowym rozsądkiem, który Pan przywołał w swoim komentarzu. A emocje, już niejedną osobę sprowadziły na manowce. W tym także jesteśmy zgodni. Pozdrawiam. Podpułkownik (ret.) Janusz Wareda.

  4. Afgan

    Jak to się mówi "wróbelki ćwierkają", że ludzie z otoczenia Trumpa zawarli już po cichu niepisaną umowę z Rosją, która w uproszczeniu wygląda w ten sposób, że Rosja odpuszcza sobie Bliski Wschód, czyli przede wszystkim wycofuje się z Syrii i przestaje wspierać Iran i dostarczać im zaawansowane uzbrojenie, a w zamian dostają na "pożarcie" Ukrainę i kraje bałtyckie. Tak ma się stać kiedy Trump dojdzie do władzy. Można to już było odczytać "miedzy wierszami" z jego wypowiedzi. Mówiąc o słabościach NATO i o "papierowych sojusznikach" miał na myśli właśnie państwa bałtyckie, których możliwości obronne są takie jak żadne. Kierunkiem amerykańskiej ekspansji pod rządami Trumpa ma być zasobny w ropę i gaz Bliski Wschód, a nie zasobna w węgiel i ziemniaki Europa Wschodnia. Dla Polski taki scenariusz byłby katastrofą, bo rosyjska strefa wpływów przylegałaby do całej naszej ściany wschodniej. Ponadto poparcie USA dla naszego kraju również by znacząco spadło. Zapewne nie byłoby wtedy tarczy antyrakietowej w Redzikowie, rotacyjnych jednostek amerykańskich w naszym kraju i nie dostarczono by nam systemów Patriot aby "nie drażnić Rosji". Rosja miałby znacznie większe możliwości destabilizowania sytuacji w naszym kraju niż ma obecnie. W siłę rosłyby stronnictwa prorosyjskie, takie jak na przykład partia "Zmiana" czy ta "słowiańska brać" co kwiatami Nocnych Wilków chcieli przywitać. Są to obecnie siły marginalne, ale w innej sytuacji mogą one stać się na tyle silne aby spróbować sięgnąć po władzę. Jak będzie czas pokaże, ale czytając między wierszami i wiedząc o drobinę więcej niż piszą w necie i mówią w TV, po cichu kibicuje Pani Clinton w wyścigu do Białego Domu, pomimo iż osobiście mam poglądy raczej prawicowe. Prezydentura Trumpa może się okazać dla naszego regionu katastrofą i proszę nie być naiwnym w tej sprawie.

    1. wunderwaffe

      Nie rozumiem dlaczego broń odwetowa wywołuje i Ciebie taką histerię? Przecież broń odwetowa nie służy do rozgrywek taktycznych na polu bitwy, ale służy do ukarania agresora nawet zza grobu... Broń odwetowa ma zapobiegać konfliktom, czynić je nieopłacalnymi.

    2. WESOŁE USA

      Z pana postu wynika, że obawiać Rosji ma się cała wschodnia polska, czyli rozumiem że np Polacy mieszkający na Dolnym Śląsku w okolicy np Jeleniej Góry czy Zgorzelca nie muszą się bać, bo blisko są Niemcy a ruscy Niemców nie zaatakuja ,bo nie heh. Może napiszę pan dlaczego Rosja miała by podbić kraje bałtyckie w tym Polskę ? a co takiego cennego my posiadamy dla Rosji ? I jeszcze jedno, skąd pan wie panie Afgan co zrobi Trump jak zostanie prezydentem USA ? poza tym w USA jest jeszcze Kongres, który może sprawić że Trump nic nie zrobi, jak amerykanie zrozumieją że zaczyna wariowac, a najgorsze dla trumpa ,będzie zbliżanie się do Rosji, to może spowodować że Trump skończy jak John Kennedy a ktoś nowy po nim szybko posprząta i wszystko wróci do normy.

    3. inż.

      Masz w zupełności rację. Dlatego mam nadzieję, że wraz z Ukrainą w strefie rosyjskich wpływów będzie Polska. Cofniemy się w relacjach słowiańsko-anglosaskich o 1000 lat wstecz. Chyba to lepsze, niż dostać znowu nóż w plecy walcząc z islamskimi Anglosasami.

  5. yaro

    Spotkanie Trump'a z przywódcami polonii w USA: ---------------------- Podczas wystąpienia w Chicago Donald Trump oświadczył, że ma wielu przyjaciół wśród Polonii i uważa Polaków za wspaniały naród. - Jestem dumny, że spotykam się z Kongresem Polonii Amerykańskiej i obiecuję, iż rząd Donalda Trumpa będzie prawdziwym przyjacielem Polski - mówił. Kandydat na prezydenta USA wyraził podziw dla Polaków za to, iż podczas zimnej wojny podtrzymywali "płomień wolności" i podziękował za wsparcie Amerykanów podczas wojny w Afganistanie. Miliarder skrytykował byłego prezydenta Billa Clintona za kwestionowanie demokracji w Polsce, a także poparł stanowisko polskiego rządu w sprawie uchodźców. Podkreślił, że Polska jest jednym z pięciu krajów, które przeznaczają 2 proc. PKB na obronność. - Chcemy, żeby NATO było silne. Gdyby więcej krajów poszło za przykładem Polski, wszyscy nasi sojusznicy byliby bardziej bezpieczni - powiedział kandydat Republikanów. Trump zadeklarował współpracę z Polską nad wzmocnieniem Paktu Północnoatlantyckiego. Giuliani oskarża Obamę o zdradę Polski Z kolei doradca Trumpa Rudy Giuliani oskarżył administrację Baracka Obamy o zdradę Polski po tym, jak Amerykanie odstąpili od planów wybudowania tarczy antyrakietowej w Polsce i Czechach. - Odebrali to, co wam obiecali: obronę przeciwjądrową kraju - powiedział Giuliani. Stwierdził też, że Hillary Clinton "wydała Polskę", gdy zdecydowała się na nowy start w stosunkach z Rosją. Doradca Trumpa uważa, że Stany Zjednoczone nie otrzymały nic w zamian. - Żadnej gwarancji nieagresji, żadnej gwarancji zaprzestania łamania praw człowieka i zabójstw - ocenił. Giuliani odniósł się także do informacji o kontaktach Paula Manaforta, odpowiedzialnego za kampanię wyborczą Trumpa, z prokremlowską ukraińską partią. - Trump nie zna Putina, nigdy go nie spotkał. Czy będzie z nim negocjował? Tak. Czy Reagan negocjował z Gorbaczowem? Tak - stwierdził.

  6. mity i fakty

    Po debacie którą transmitowały nasze stacje TV ( wszystkie trzy info ) : odniosłem wrażenie że TRAMP jest bardziej wiarygodny aby zakończyć wszystkie konflikty w których jest zaangażowane USA . Co do samego NATO ( niech każdy kraj płaci za ochronę swego terytorium ) skoro chcą opieki od USA - to są słowa TRAMPA . Odniósł się również do samej sytuacji islamistów na terenie USA - nie powinni być w puszczeni do USA . Odniósł się również do samej Europy - skoro ich sami w puszczają to dlaczego Ameryka ma bronić kraje Europy , przed islamem ! Sama debata była interesująca - ta na żywo , bo skróty i same streszczenia przez nasze media - to już przekłamanie i puszczenie wodzy fantazji ? Z resztą co oczekiwać od naszych mediów - skoro to nie po myśli ich zatrzeciewienia ! Nigdy nie było prawidłowej relacji z jakiegoś wydarzenia ? Zawsze nasi komentatorzy dorabiają jakiś fragment nie istotny z sytuacją !

Reklama