Reklama

Siły zbrojne

Armaty BAE Systems proponowane Marynarce Wojennej [Defence24 TV]

Szwedzka firma Bofors należąca do koncernu BAE Systems ponownie zaprezentowała na Bałtyckich Targach Militarnych BALT-MILITARY-EXPO swoje armaty średniego kalibru 57 mm i 40 mm, proponując je dla okrętów obrony wybrzeża Miecznik i okrętów patrolowych z funkcją zwalczania min Czapla. W Siłach Zbrojnych nikt jednak nie prowadzi na razie poważnych analiz na temat tego, jaki kaliber artylerii głównej byłby najbardziej optymalny dla polskich okrętów.

Według przedstawicieli firmy Bofors, armata kalibru 57 mm oferuje takie same możliwości bojowe, jak armata kalibru 76 mm, przy czym jest ona mniej kosztowana biorąc pod uwagę „koszt-efekt”. Użytkownik zapłaci bowiem taniej nie tylko za sam system, ale również za jego utrzymanie - licząc długi okres czasu. Szwedzi opierają się przy tym na neutralnych badaniach przeprowadzonych przez amerykańska marynarkę wojenną.

Przytaczane przez przedstawicieli Bofors podczas Balt Military Expo badania US Navy wykazały m.in., że czas prac konserwacyjnych podczas normalnej eksploatacji armat 76 mm jest prawie trzykrotnie większy (o 251 proc.) niż w przypadku armat 57 mm. Podobna różnica jest przy wykonywaniu napraw, które dla większego kalibru wymagają prawie dwukrotnie większej liczby godzin (o 198 proc.).

Armata MK 110 57 mm na jednokadłubowym amerykańskim okręcie do działań przybrzeżnych typu LCS Freedom - USS „Freedom” (LCS 1) – fot. US Navy

Szwedzi podkreślają, że zaletą ich rozwiązania jest także nieustannie kontynuowany program amunicji programowalnej 3P (Pre-fragmented Programmable Proximity fuzed) kalibru 57 mm, która automatycznie daje armacie o wiele więcej możliwości. Takie pociski można bowiem zaprogramować odpowiednio do rodzaju atakowanego celu (w sześciu różnych trybach: kontaktowym, przeciwpancernym, czasowym oraz trzech trybach zbliżeniowych).

Armata 57 mm jest również lepsza, jeżeli chodzi o sposób dostarczania amunicji. Posiada ona bowiem możliwość ciągłej wymiany dwóch rodzajów pocisków (standardowych i programowalnych). Według Szwedów w armacie 76 mm jest to niemożliwe, ponieważ najpierw trzeba wystrzelić cały pakiet dziesięciu pocisków, by można był zmienić rodzaj amunicji.

Armata Bofors Mk3 kalibru 57 mm na korwecie typu Visby HSwMS „Nyköping” - Fot. M.Dura

Cechą armat 57 mm jest również efektywniejszy sposób magazynowania pocisków, których można zabrać o wiele więcej niż w przypadku kalibru 76 mm. Przy takiej samej ilości amunicji, jej magazyn i system podawania zajmuje o wiele mniej miejsca. Standardowy zapas pocisków od razu gotowych do użycia w systemie 57 mm Bofors Mk3 to 120 sztuk (rozmieszczonych po równo: w dwóch podajnikach po obu stronach armaty, dwóch podręcznych parkach umieszczonych przy ścianach wieży oraz dwóch kasetach za łożem armaty). Całkowite uzupełnienie tej amunicji zajmuje dwóm marynarzom około 3-4 minut. Duże znaczenie według Szwedów ma fakt, że pocisk 76 mm waży o 1/3 więcej niż 57 mm. Automatycznie przekłada się to na wagę całego systemu i magazynu amunicyjnego.

Armata Bofors Mk2 na okręcie rakietowym typu Stockholm NSWMS „Malmö” – fot. M.Dura

Przedstawiciele Boforsa wskazywali także na możliwość transferu technologii. Polska miałaby otrzymać pełną zdolność do utrzymywania armat przez cały okres służby. Rozpatrywana byłaby również możliwość transferu technologii produkcji na miejscu amunicji programowalnej. BAE Systems oferuje przy tym dostęp do swojej globalnej sieci handlowej, co mogłoby pomóc w eksporcie wykonywanego w Polsce uzbrojenia.

Kaliber a możliwości bojowe

Szwedzi wskazywali na BME 2016 w Gdańsku na niesłuszność opinii, że armaty 76 mm mają przewagę nad 57 mm z powodu większego zasięgu. Uważają oni, że przy standardowej amunicji maksymalny promień skutecznego rażenia jest praktycznie taki sam. Armata kalibru 57 mm może bowiem niszczyć cele na odległości nawet 17 km (15 km przy amunicji programowalnej), cały czas zachowując dużą precyzję trafienia. Natomiast znaczne zwiększenie zasięgu armat 76 mm ma według Szwedów wiązać się z koniecznością użycia innego, droższego typu amunicji, określanego jako porównywalny pod względem kosztu do niektórych rakiet.

Powstaje pytanie o celowość zakupu takiej amunicji biorąc pod uwagę fakt, że nadal priorytetowym zadaniem dla polskich okrętów jest zwalczanie celów nawodnych (okręty i zagrożenia asymetryczne) oraz powietrznych (statki powietrzne, rakiety przeciwokrętowe, pociski moździerzowe, itp.), natomiast zwalczanie celów lądowych jest zadaniem drugorzędnym.

Armata OTO Melara kalibru 76 mm na polskiej fregacie rakietowej typu Oliver Hazard Perry - ORP „Gen. T.Kościuszko” – fot. M.Dura

Według Szwedów, przy realizacji priorytetowych zadań stawianych jednostkom pływającym, kaliber 57 mm jest lepszy. Wynika to m.in. z większej szybkostrzelności (do 220 strzałów na minutę), co oznacza, że ilość materiału wybuchowego, jaka zostaje wysłana w kierunku celu w ciągu sekundy jest większa w przypadku armaty Bofors 57 mm, niż w przypadku armat kalibru 76 mm.

Tu nie chodzi tylko o kaliber armaty głównej?

Opisując po raz kolejny propozycję Boforsa oraz szwedzkie i amerykańskie opinie, autor tego artykułu nie zajmuje stanowiska, które rozwiązanie powinno być lepsze dla polskich sił morskich: kaliber 57 mm czy 76 mm. Taka analiza porównawcza z uwzględnieniem bilansu „koszt-efekt” powinna być bowiem najpierw przeprowadzona w Siłach Zbrojnych RP. Jak na razie nie ma takich planów, chociaż proces decyzyjny w tej sprawie powinien trwać praktycznie tak samo długo, jak wybór okrętu nosiciela.

A przecież stocznie proponujące nam nowe okręty powinny od razu wiedzieć, jaki kaliber armaty głównej ma być zastosowany na ich projekcie i tego wskazania powinna dokonać Marynarka Wojenna, a nie przemysł. Przed wyborem ostatecznego wykonawcy przyszłych polskich jednostek pływających podobne decyzje powinny zresztą zapaść w odniesieniu do innych, „strategicznych”, pokładowych systemów uzbrojenia, które będą później eksploatowane przez kilkadziesiąt lat: rakietowego (lub artyleryjskiego) systemu przeciwlotniczego, okrętowego systemu walki, radarów, sonarów, rakiet przeciwokrętowych, itd. Na taki problem wskazywało bardzo dużo wystawców uczestniczących w BME 2016.

Armata MK 110 57 mm na trzykadłubowym amerykańskim okręcie do działań przybrzeżnych typu LCS Independence - USS „Independence” (LCS 2) – fot. US Navy

Tymczasem w Siłach Zbrojnych nikt nadal nie chce określić, gdzie zapadają takie decyzje, kto je podejmuje i na podstawie jakich kryteriów. O wyposażeniu polskich okrętów przyszłości zadecyduje więc raczej prawdopodobnie przypadek czy znajomości z poszczególnymi firmami, niż jasna i prowadzona bez sentymentów analiza. Taką chociażby, jaką przeprowadzili Amerykanie szukając uzbrojenia na okręty do działań przybrzeżnych typu LCS (Littoral Combat Ship). Zaznaczmy przy tym, że okręty LCS są półtora raza większe (2800-3000 ton) od tych, jakie ma pozyskać Marynarka Wojenna RP. Mają mieć one również o wiele większy zakres zadań, niż te które będą wykonywały Mieczniki i Czaple.

Strzelanie artyleryjskie z armaty MK 110 57 mm na kutrze amerykańskiej Straży Przybrzeżnej USCGC „Waesche” – fot. US Navy

Jeżeli ktoś uznał, że wybór przez Amerykanów armat kalibru 57 mm był błędem (do czego ma prawo), to jednak powinien to w jakiś sposób uzasadnić. Według Szwedów amerykańskie siły morskie wybrały Boforsa porównując cenę (nabycia i utrzymania) oraz możliwości bojowe. Wynik tego porównanie dla US Navy był jednoznaczny: system artyleryjski kalibru 57 mm jest o wiele lepszy biorąc pod uwagę „koszt – efekt” niż 76 mm. I to dlatego armaty Boforsa zaczęto również montować na nowych okrętach Straży Przybrzeżnej (US Coast Guard) typu Legend/NSC (National Security Cutter) o wyporności 4300 ton.

Niejasny sposób wyboru kalibru armat w Polsce jest tym bardziej niezrozumiały, że już po wyborze ostatecznego wyposażenia Inspektorat Uzbrojenia na pewno zostanie zapytany, na podstawie jakich procedur i według jakich wymagań wybrano dany typ sprzętu i uzbrojenia. Bo to, że kiedyś otrzymywaliśmy wraz z rosyjskimi i amerykańskimi okrętami armaty kalibru 76 mm (nie mając możliwości wyboru) nie powinno być tutaj żadnym argumentem.

Armata AK-176 kalibru 76 mm na okręcie rakietowym projektu 1241 – fot. M.Dura

Reklama

Komentarze (6)

  1. Cynik

    Moje pytanie jest takie: Nawet nieduże okręty dzisiaj (fregaty) mają wyporność porównywalną z lekkimi krążownikami z lat 30. Czy aby zatopienie takiego okrętu - wypierającego 4-5-6 tys. ton za pomocą jednej armatki 57 mm nie będzie dość kłopotliwe?

    1. dfg

      Do tego masz rakiety przeciwokrętowe. Takie armatki to tanie uzbrojenie do niszczenia "drobnicy" latającej i pływającej. Poza tym nie trzeba zaraz zatapiać całego okrętu, żeby wyłączyć go z walki. Trafienie takim pociskiem w mostek, radar, czy inne urządzenia, przy obecnym zautomatyzowaniu i naszpikowaniu elektroniką okrętów, może też sporo namieszać. Nie na każdy cel nadają się rakiety.

  2. sylwester

    ciekawe czy tą 57 jak byśmy dostali licencje dało by sie na nowego bwp wstawić :)

  3. Afgan

    Większa ilość amunicji, większa szybkostrzelność. Oczywiście że lepszy w tym wypadku jest kaliber 57mm niż 76mm. Większa ilość małych pocisków może spowodować większe zniszczenia niż mniejsza ilość dużych. Ponadto większe jest prawdopodobieństwo trafienia, co ma szczególne znaczenie przy prowadzeniu ognia do celów latających (samoloty, śmigłowce, drony, rakiety). W epoce powszechnych przeciwokrętowych pocisków rakietowych artyleria dużego kalibru nie jest w cale na okręcie pożądana. Duży cel i tak będzie się niszczyć rakietami, a mały (motorówka, dron, pocisk manewrujący) skuteczniej zasypać gradem małych pocisków, niż tylko kilka razy strzelić czymś większym.

    1. olaf

      Nie sposób się nie zgodzić.

    2. Extern

      Ale istnieje coś takiego jak amunicja fragmentująca której pocisk rozpada się na wiele mniejszych przed uderzeniem w cel co zwiększa szanse porażenia. Ponadto większy kaliber to większy zasięg co jest oczywiste bo cięższy pocisk ma większy współczynnik balistyczny więc wolniej wytraca prędkość niż mniejszy. Jest też celniejszy na większych dystansach z racji większej stabilności i mniejszej podatności na czynniki zewnętrzne, Większy pocisk to też większa uniwersalność bo można strzelać również do mocniej opancerzonych celów. Można nawet ostrzelać cel na lądzie pociskami burzącymi. Tak na prawdę to na okręcie przydały by się dwie takie armaty jedna większa jedna mniejsza, ale jeśli można mieć tylko jedną, to większy kaliber będzie bardziej do wszystkiego.

  4. zosia

    A może by zastosować armatę 18 cali jak na Yamato i Mushashi?

  5. Boczek

    "A przecież stocznie proponujące nam nowe okręty powinny od razu wiedzieć, jaki kaliber armaty głównej ma być zastosowany na ich projekcie i tego wskazania powinna dokonać Marynarka Wojenna, a nie przemysł." Polskiej MW został zaoferowany projekt z obydwoma armatami do wyboru. Po szczegółowej analizie całego systemu okręt wojenny (zdolność bojowa, koszt-efekt), MW podejmie decyzję, a nie przemysł. Nie wiem, skąd biorą się prezentowane w artykule teorie. Ponadto; - amerykańska analiza (57/76) nie jest nazbyt przekonująca i w wielu miejscach wydaje się być nieco naciągana - zasięg jest przy pewnych typach amunicji podobny, natomiast przy innych dla 76 mm to 20 km a dla kierowanej Vulcano to 40 km i DART, której 57 mm nie posiada. To są 2 armaty o różnych profilach i kto wie, czy rozważenie stosowania obydwuch jednocześnie (pod warunkiem, że z wersją STRALES) nie ma sensu, jeżeli wielkość okrętu na to by pozwoliła.

  6. oloo

    Czym się zajmują w tym IU ???

    1. Bartek

      Braniem kasy za nic i nieustannymi analizami.

Reklama