Reklama

Geopolityka

Bułgaria nie chce sojuszniczej floty na Morzu Czarnym

Fot. European People's Party/Wikimedia, CC BY 2.0
Fot. European People's Party/Wikimedia, CC BY 2.0

Prezydent i premier Bułgarii zdementowali pojawiające się w mediach doniesienia, dotyczące rozbieżności w kwestii współpracy wojskowej z krajami regionu. Wspólnie podkreślili również, że nie popierają rumuńskiej inicjatywy o natowskiej flocie czarnomorskiej.

Wcześniej, powołując się na źródła rządowe, gazeta „24 czasa” podała, że w środę Borysow odrzucił - w odróżnieniu od Plewnelijewa - propozycję goszczącego w Sofii rumuńskiego prezydenta Klausa Iohannisa o utworzeniu na Morzu Czarnym wspólnej floty z Rumunią, Turcją i Ukrainą. Jej zadaniem byłoby neutralizowanie zagrożenia ze strony Rosji.

Czytaj też: Macierewicz: NATO dostosowuje się do wyzwań stawianych przez Rosję

Przed wspólną konferencją w czwartek Borysow kilkakrotnie zabierał publicznie głos, podkreślając, że nie zgadza się z rumuńską propozycją. Jednocześnie przestrzegł ministrów obrony Nikołaja Nenczewa i spraw zagranicznych Danieła Mitowa, że „podejmie wobec nich kroki, gdyby czynili jakieś ruchy za jego plecami”. 

Premier zapewnił, że Bułgaria jest lojalnym partnerem w NATO, przyjmuje rocznie do 2 500 amerykańskich żołnierzy w bazie Nowo Seło i dla jej obsługi przygotowała lotnisko Bezmer we wschodniej części kraju. Sofia regularnie udziela zezwoleń na wizyty amerykańskich i innych sojuszniczych okrętów w swoich portach. Nie zgadza się jednak z rumuńską inicjatywą, gdyż może ona stanowić naruszenie konwencji z Montreux - podkreślił.

Konwencja ta, podpisana w 1936 r., potwierdza suwerenność Turcji nad cieśninami czarnomorskimi, ale jednocześnie zobowiązuje ją do przepuszczania przez nie w czasie pokoju okrętów wojennych po uprzednim notyfikowaniu ich przemarszu drogą dyplomatyczną. Okręty państw, które nie leżą nad Morzem Czarnym, mogą na nim przebywać maksymalnie 21 dni.

Prezydent Plewnelijew, który dzień wcześniej nie odrzucił rumuńskiej inicjatywy, przedstawionej przez prezydenta Iohannisa podczas wizyty w Sofii, również zadeklarował, choć nie tak kategorycznie, że nie zgadza się z propozycją Bukaresztu. Analogiczne było stanowisko obecnego na konferencji ministra Nenczewa. 

„Są obecnie kraje jastrzębie, to ich sprawa. (…) My jesteśmy krajem pokojowym. Chcemy inwestycji, rozwoju turystyki, jachtów z turystami, a nie okrętów na Morzu Czarnym” – podkreślił Borysow. Dodał, że Bułgaria w obecnej sytuacji potrafi sama zabezpieczyć swoje granice morskie i nie potrzebuje pomocy. „Natowskie okręty na razie nie są potrzebne” – mówił.

Problemy w Turcją

Jednocześnie zarówno premier, jak i prezydent odmówili ustosunkowania się do doniesień krajowych mediów z czwartku rano, że po odrzuceniu przez Sofię rumuńskiej propozycji Turcja jednostronnie zerwała porozumienie o readmisji uchodźców.

Chodzi o podpisane na początku maja porozumienie dwustronne będące wynikiem marcowego porozumienia między Turcją i UE w sprawie uchodźców. Przewiduje ono przyjęcie nielegalnych migrantów, którzy przedostali się przez lądową granicę obu państw. Bułgaria jest jedynym dotychczas krajem, który taki dokument podpisał. Według mediów Turcja zawiadomiła o zerwaniu porozumienia przez przedstawiciela swoich władz granicznych na przejściu Kapikule-Kapitan Andreewo.

Wcześniej w czwartek premier oznajmił, że nie wpłynęło pisemne zawiadomienie strony tureckiej do MSZ i MSW. Dodał jednak, że „Turcja i tak nie przestrzegała” porozumienia. W ostatnich dniach Ankara odmówiła przyjęcia wszystkich 200 migrantów, którzy przedostali się nielegalnie i których Bułgaria próbowała odesłać z powrotem - dodał Borysow. Nielegalnych migrantów na razie z powrotem przyjmuje Grecja.

Pogorszenie się stosunków z Turcją, która dotychczas unikała kierowania migrantów w stronę Bułgarii, może okazać się bardzo groźne dla kraju. W ostatnich dniach według danych policji granicznej strumień nielegalnych migrantów nasila się zarówno z Turcji, jak i z Grecji.

PAP - mini

 

Reklama

Komentarze (4)

  1. Roman

    Stanowisko władz bułgarskich niechętne wobec utworzenia wspólnej floty czarnomorskiej z okrętami wojennymi Rumunii, Turcji, Bułgarii i Ukrainy (jakoś zapomniano o Gruzji) dla przeciwstawienia się rosyjskiej flocie czarnomorskiej wynika najprawdopodobniej z wrodzonej nieufności, czy wręcz niechęci Bułgarów wobec Turków. Przykładem niech tu będzie inicjatywa NATO, że ze względu na bardzo trudną sytuację lotnictwa bułgarskiego, które niedługo nie będzie w stanie zapewnić kontroli bułgarskiej przestrzeni powietrznej, zaproponowało aby wzorem pomocy jaką lotnictwo NATO udziela 3 państwom nadbałtyckim również samoloty poszczególnych państw NATO przejęły rotacyjnie dyżury dla zapewnienia bezpieczeństwa w bułgarskiej przestrzeni powietrznej. Strona bułgarska wstępnie wyraziła na to zgodę ale postawiła jeden niepodważalny warunek, że tureckie samoloty wojskowe nie mogą być używane w tego rodzaju misjach w bułgarskiej przestrzeni powietrznej, ani też nie żadni tureccy żołnierze nie będą stacjonować w bułgarskiej bazie lotniczej Graf Ignatiewo. To wskazuje też, że sojusz państw NATO w regionie bałkańskim obarczony jest poważnymi wzajemnymi nieufnościami, mającymi swoje źródła częstokroć w bardzo odległych czasach ale cały czas pamiętanych w tamtejszych społeczeństwach co chyba nie stanowi zbyt dobrego prognostyku na przyszłość.

    1. dimitris

      Odpisałem Ci, ale "zginęło". Że po pierwsze, dla Bułgarii potencjalnym wielkim wrogiem jest Turcja, a nie Rosja. Przy tym Bułgarzy mają we wschodniej części kraju znaczną mniejszość muzułmańską, miejscami już większość, przy tym mnożącą się jak króliki - czyli jak owa historia w Kosowie. Przy tym Turcy nie kryją się z lekceważeniem dla wcześniej podpisanych traktatów międzynarodowych o granicach, jeśli tylko czują swą siłę. Ostatnio jako o "wodach terytorialnych Turcji" wypowiadają się już nawet o wyspie Gavdos (to na Południe, na Ppołudnie od Krety, a nie jakieś tam "szare strefy - skaliste wysepki" przy tureckim brzegu !). Dlaczego tak ? A bo wokół Gavdos wiadomo, że jest nafta i gaz. Plus liczne incydenty zbrojne Turcji, na razie z Grecją, już ponad 130 ofiar śmiertelnych, po greckiej tylko stronie licząc, ale czemu nie z Bułgarią, jeśli "przyjdzie pora" ? A trudno twierdzić, by Rosja mogła być w tej sprawie wrogiem Bułgarii... Z kolei Rumunia nie obawia się Turcji (patrz na mapę), za to bardzo obawia się Rosji - kwestie Mołdawii, zagarniętego już Zadniestrza itd. Jak widzisz "poważne wzajemne nieufności sojuszu państw bałkańskich" bynajmniej nie dotyczą zamierzchłych wieków, a dnia dzisiejszego i także, i zwłaszcza przyszłości.

    2. ddt

      Sprawa jest prosta. Bułgarzy przez kilkaset lat usiłowali wydostać się spod panowania tureckiego i w końcu udało im się to tylko dzięki Rosji. Dlatego wobec Turcji czują mniej więcej to samo, co my wobec Rosji i Niemiec, za to wobec Rosji pewnie to samo, co my wobec USA.

  2. dimitris (z Grecji)

    Temat nielegalnych emigrantów - wszystko to przez UE i jej "idee". Wcześniej bułgarscy strażnicy graniczni łapali emigrantów zaraz po przekroczeniu przez nich granicy bułgarsko-tureckiej, rabowali ich, poszturchali, kto protestował nieźle obili go, po czym wszystkich nielegalnych, po niewielu godzinach czy minutach, wykopywali (nieraz dosłownie) spowrotem za płot graniczny. Bez żadnych specjalnych umów międzynarodowych, bo czyż istniały kiedykolwiek "wiążące" umowy z Turcją ? Toż to oksymoron !!! Turcja, bez corocznego trybutu na jej rzecz, nie dotrzymuje swych umów nigdy, przykład euroustaleń z Turcją w sprawie Cypru, sprzed dekady itd... W każdym razie granica turecko-bułgarska była w ten sposób bezpieczna od napływu nielegalnych tysięcy osób. A dzięki temu - także my, Europa, przynajmniej od tej strony byliśmy bezpieczni. Unia to oczywiście "napiętnowała", uznała za "bezprawie" (tak jakby obecny stan był zgodny z prawem, a nie totalną kpiną zeń ?), zawarła z Turcją specjalne umowy, ogromne koszty proceduralne oczywiście po stronie unijnej, a Turcja i tak nie przestrzega. A to potrzeba metod prymitywnych, za to natychmiastowo SKUTECZNYCH. Od tysiącleci jedynych skutecznych.

    1. koko

      Kolego, małe sprostowanie. Emigranci to my, którzy wyjeżdżamy do innych państw. Ci, co przyjeżdżają do nas nazywani są imigrantami. A jedni i drudzy to migranci!

  3. Niniu

    Może to przypadek, że właśnie Bułgaria przegrała z Rosją postępowanie arbitrażowe w Genewie ozerwanie kontraktu z 2006 na budowę przez Rosatom 2-ch 1000MW bloków elektrowni atomowej. Arbitraż w Genewie nakazał Bułgari zapłacić Rasji ponad 600 mln euro i za każdy dzień zwłoki w tej zapłacie nalicza 167 tys euro. Dla Bułgari to niewyobrażalne pieniądze. Dlatego może zrobili się tacy mili.

  4. yaro

    Trzeba przyznać prezydentowi Bułgarii dużą mądrość polityczną.

Reklama