Reklama

Siły zbrojne

Amerykańskie okręty mogą śledzić rakiety balistyczne w atmosferze

Niszczyciel rakietowy typu Arleigh Burke USS „John Paul Jones”. Fot. M.Dura
Niszczyciel rakietowy typu Arleigh Burke USS „John Paul Jones”. Fot. M.Dura

Amerykański niszczyciel typu Arleigh Burke USS „John Paul Jones” udowodnił w czasie ćwiczeń, że może śledzić swoim systemem dowodzenia i kierowania AEGIS rakietę balistyczną średniego zasięgu lecącą w atmosferze, a więc w ostatniej fazie ataku.

Próby przeprowadzono na pokładzie niszczyciela USS „John Paul Jones” (DDG-53), który wykrył i śledził obiekt ćwiczebny symulujący rakietę balistyczną średniego zasięgu MRBM (Medium Range Ballistic Missile) lecący w atmosferze. Udowodniono w ten sposób, że amerykańskie okręty mogą również zwalczać obiekty lecące torem balistycznym w ich ostatniej fazie lotu.

USS „John Paul Jones” był wyposażony w system AEGIS w wersji Baseline 9. W czasie testów wykorzystano cel ćwiczebny FTX-21, dzięki czemu zmniejszono ryzyko ewentualnych wypadków.

Próby wykazały, że okrętowy system walki AEGIS jest obecnie w stanie uczestniczyć w systemie obrony antyrakietowej zwalczając rakiety balistyczne w średniej i końcowej fazie lotu oraz potwierdziły słuszność kierunku, w jakim prowadzona jest jego modernizacja.

Były one kontynuacją testów przeprowadzonych z sukcesem w 2015 r. Zademonstrowano wtedy możliwość działania kompleksu AEGIS w ramach zintegrowanego systemu obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej IAMD (Integrated Air and Missile Defense). Wtedy też doszło do certyfikacji przez amerykańską marynarkę wojenną i Agencję obrony antyrakietowej MDA (Missile Defense Agency) wszystkich trzech wariantów systemu Aegis Baseline 9, które opracowano na potrzeby instalacji brzegowych (Aegis Ashore), krążowników (typu Ticonderoga) oraz niszczycieli (przede wszystkim typu Arleigh Burke).

Sukces obecnych prób jest tym większy, że Amerykanie stawiają sobie za każdym razem wyżej poprzeczkę, wykorzystując coraz bardziej „wymagające” cele. W kolejnych testach udaje im się je jednak wykryć, śledzić i przeprowadzić cały proces naprowadzania na nie uzbrojenia.

Było to możliwe zarówno dzięki ciągłemu rozwijaniu oprogramowania wykorzystywanego w systemie AEGIS, jak również modyfikacjom wprowadzanym przez koncern Lockheed Martin w radarze z antenami ścianowymi AN/SPY-1. Amerykanie są przy tym na tyle otwarci, że zgadzają się na przeprowadzenie podobnych modernizacji na zagranicznych okrętach wykorzystujących system AEGIS – w tym przede wszystkim na hiszpańskich fregatach typu Álvaro de Bazán, na japońskich niszczycielach typu Kongo oraz norweskich fregatach typu Fridtjof Nansen.

O wprowadzenie najnowszej wersji tego systemu z możliwościami BMD (Ballistic Missile Defence) zabiega też rząd Południowej Korei (dla niszczycieli typu Sejong the Great) i już mówi się w Australii - budującej niszczyciele przeciwlotnicze typu Hobart (również wykorzystujące system AEGIS).

Amerykanie myślą przy tym pragmatycznie wiedząc, że pojawienie się ich okrętów w rejonie potencjalnego konfliktu mogłoby jeszcze bardziej zaognić sytuację. Dlatego modernizując niszczyciele i fregaty w krajach sojuszniczych tworzą równocześnie zalążki „tarczy antyrakietowej” w różnych regionach świata, które będą później przez nich jedynie wzmacniane, a nie budowane od podstaw.

Dla koncernu Lockheed Martin i całego amerykańskiego przemysłu jest to równocześnie bardzo dobry interes. Budowa okrętowego systemu BMD nie polega bowiem jedynie na modernizacji systemów pokładowych, ale również na ciągłym dostarczaniu nowych rakiet przeciwlotniczych zdolnych do zwalczania rakiet balistycznych.

Reklama

Komentarze (4)

  1. Kosmit

    No to zaraz będzie krzyk, jak to Jankesi naruszają układy międzynarodowe, które najwyraźniej zabraniają krajom trzecim śledzenia ustrojstwa średniego zasięgu, wchodzącego na wyposażenie wojsk Federacji Rosyjskiej.

  2. gut

    Amerykańskie okręty mogą śledzić rakiety balistyczne w atmosferze - niech sobie śledzą , skoro mają takie hobby ?

    1. tyr

      O hobby tu na pewno nie chodzi.

  3. magazynier

    Na szczęście krzywe balistyczne to przeszłość. Głowice manewrują i ulepszanie oprogramowania jest syzyfową pracą. Nie da się Rosji załatwić z zewnątrz zmasowanym atakiem. To strata kasy. Pozostaje tylko 5 kolumna. I tu też jest kłopot, cena wódki spadła, a chazarzy wyjeżdżają.

  4. odkłamiacz

    A ten "obiekt ćwiczebny symulujący rakietę balistyczną średniego zasięgu" znowu był odpalany z lądu, czyli łamał traktat o zakazie rakiet rakiet średniego zasięgu?

    1. Davien

      Widzę że dalej nie potrafisz zrozumieć czego dotyczył traktat INF a mianowicie pocisków balistycznych i rakiet manewrujących nie celi ćwiczebnych. Wg twojego gadania nielegalne jest wystrzelenie jakiejkolwiek rakiety na orbitę Naucz się w końcu czytać i rozumieć co czytasz zamiast bajki opowiadać. Na razie to twoja Rosja jako jedyna go złamała.

    2. Omniscentia

      Cele ćwiczebne są odpalane z powietrza. Nosicielami są C-17, lub coś podobnego tego typu.

    3. analityk

      Niestety traktat INF jest słaby jeżeli chodzi o precyzję i interpretację. Rakieta cel to przerobiona rakieta międzykontynentalne Minuteman III (bez jednego stopnia), ale ruskie Kolibry NK to teoretyczne pociski morskie i można ich produkować bez liku, a przy okazji odpalać z zestawów Iskander. Amerykański Tomahawk UGM 109A też można odpalać np z Rumuni w przyszłości z bazy w Redzikowie. Dlatego tego traktatu nie przestrzegają ani ruskie, ani USA. Czy, międzykontynentalny pocisk balistyczny (lub Hipersoniczny raczej) RS-26 Frontier może prawdopodobnie atakować cele od 2 000 km do 6-7 tyś km, narusza traktat INF, ale inny przykład dron o zasięgu 2 000 km mogący przenosić bombę atomową to w zasadzie pocisk samosterujący czyli narusza czy nie INF? Takich pytań jest znacznie więcej i nikt nie ma ochoty na nie odpowiadać. Tego traktatu praktycznie już nie ma.

Reklama