Reklama

Geopolityka

"Moskwa sprawdza determinację Sojuszu". Rada NATO-Rosja o incydentach

Fot. mil.ru
Fot. mil.ru

Incydenty na Bałtyku z udziałem rosyjskich samolotów będą tematem rozmów środowego spotkania Rady NATO-Rosja. Według Judy Dempsey, z think-tanku Carnegie Europe, Rosji nie stać jednak na otwarty konflikt. Działania Rosjan to sposób na sprawdzenie „determinacji NATO przed szczytem w Warszawie”. 

- Rosji nie stać na otwarty konflikt. Chodzi jej natomiast o testowanie determinacji NATO. Z iloma naruszeniami przestrzeni powietrznej mieliśmy już do czynienia od czasu rewolucji na Majdanie? Bałtyk jest w tym kontekście szczególnie wrażliwym obszarem, dlatego NATO próbuje tam wzmocnić swoje możliwości obronne. Mamy do czynienia z testowaniem NATO przed szczytem w Warszawie" - powiedziała analityczka brukselskiego think tanku Carnegie Europe i redaktor naczelna cyklu "Strategic Europe". 

Dempsey podkreśliła też, że w Stanach Zjednoczonych trwa obecnie kampania prezydencka. - Pojawiają się pytania o to, czy NATO jest silne, zjednoczone, czy przyjdzie z pomocą krajom (członkowskim). To, co się dzieje obecnie, jest bardzo niebezpieczne. Gdyby zdarzył się jakiś wypadek, sytuacja byłaby bardzo niebezpieczna, bo albo doszłoby do konfrontacji albo strony musiałyby podjąć rozmowy przyznając, że w ten sposób nie da się dalej funkcjonować - dodała.

W kontekście lipcowego szczytu NATO w Warszawie Dempsey oceniła, że kraje Europy Środkowo-Wschodniej nie uzyskają stałych baz NATO. - To jest jasne - nie zgodzą się na to Niemcy i niektóre inne kraje. Uzyskacie te nowe siły, które obiecano podczas szczytu w Cardiff - 5 tysięcy żołnierzy, siły (zadaniowe) wysokiej gotowości. Ale bądźmy realistami: trzeba zmodernizować infrastrukturę w całej Europie - transport kolejowy, huby, infrastruktura energetyczna, lotniska, garnizony - to wszystko musi zostać przygotowane. A to trwa i kosztuje pieniądze - podkreśliła specjalistka.

- Nie zapominajmy o ciężkim lotnictwie transportowym, którego NATO nadal potrzebuje. To bardzo dobrze brzmi: elastyczne siły wysokiej gotowości, ale potrzeba czasu, pieniędzy i wielu, wielu ćwiczeń, aby upewnić się, że nie powstanie kolejny batalion, który nigdy nie zostanie użyty - dodała Dempsey.

Niebezpieczne działania Rosjan

W ubiegłym tygodniu rosyjskie samoloty Su-24 przeleciały 20 razy nad niszczycielem USS Donald Cook znajdującym się na wodach międzynarodowych na Bałtyku. Na pokładzie okrętu był polski śmigłowiec. Informacje o incydencie przekazały źródła amerykańskie. Incydent wydarzył się na wodach międzynarodowych w odległości 70 mil morskich (ok. 130 km) od Kaliningradu. USS Donald Cook wyszedł 11 kwietnia z portu w Gdyni.

Komentując ten incydent była sekretarz stanu USA Madeleine Albright powiedziała podczas konferencji Globsec w Bratysławie, że "musimy być bardzo uważni, żeby odpowiedzieć na takie działania właściwie". - Ale tak, aby nie było wątpliwości, że to, co robią Rosjanie, jest nieakceptowalne. To, czego się obawiam, to możliwość katastrofy - dodała.

Czytaj też: Madeleine Albright o obecności NATO w Polsce. "Trwają dyskusje"

Z kolei w niedzielę amerykańskie dowództwo sił zbrojnych w Europie poinformowało, że samolot RC-135 podczas wykonywania rutynowego lotu w międzynarodowej przestrzeni powietrznej nad Bałtykiem został przechwycony przez rosyjski myśliwiec Su-27, który niebezpiecznie zbliżył się do maszyny i "wykonał nieobliczalne i agresywne manewry". Z relacji rzecznika amerykańskiego dowództwa w Europie Danny'ego Hernandeza dla CNN wynika, że rosyjska maszyna zbliżyła się do RC-135 na odległość ok. 15 metrów. 

Rada NATO-Rosja powstała w 2002 roku na mocy ustaleń zawartych w tzw. Deklaracji Rzymskiej jako forum dla konsultacji w kwestiach związanych z bezpieczeństwem i współpracą między państwami członkowskimi NATO i Federacją Rosyjską. Po aneksji Krymu przez Rosję i rozpoczęciu działań militarnych na wschodzie Ukrainy w 2014 roku NATO zawiesiło cywilną i wojskową współpracę z Moskwą. Kontakty w ramach Rady NATO-Rosja zostały obniżone do szczebla ambasadorów. Od wybuchu konfliktu ukraińskiego odbyły się dwa spotkania z udziałem ambasadorów - w marcu i czerwcu 2014 roku.

PAP - mini

Reklama

Komentarze (3)

  1. Realpolitik

    Raczej NATO sprawdza determinację Rosji. Rosja cofnęła się spod Łaby aż po Donbas i Kaukaz. Gdy NATO dalej naciskało, ogłaszając w 2008 chęć przyjęcia Ukrainy i Gruzji to Rosja ogłosiła "no pasarán!", odbiła Krym i Osetię, kontroluje Donbas i na każdy sygnał o przyjęciu Ukrainy do NATO jest gotowa na dalszą aneksję Ukrainy. Czyli NATO już determinację Rosji sprawdziło i dlatego nie obala Asada i nie umieści stałych baz w Polsce. Putin nakreślił czerwoną linię i NATO już wie, że nie może jej przekroczyć, bo nie ma wątpliwości, że tak blisko swoich granic Rosja jest gotowa na wojnę i straszenie Rosji przez NATO tylko zwiększa rosyjską determinację i nieustępliwość i utwierdza Rosję w podejrzewaniu NATO o jak najgorsze zamiary.

  2. ich habe...

    Rosja testuje, czy też my testujemy Rosję? Stałe loty, nie wahajmy się użyć określenia - szpiegowskich maszyn - świętego by wk....ły. W drugą stronę też to działa, chociaż Rosji chyba nie stać na taką częstotliwość lotów. A tak z ciekawości to ile km czy mil od granic te maszyny sobie latają i jaka odległość wyzwala reakcję - przechwycenie?

    1. Viktor

      Jakie stałe loty? Chyba Rosjan.

    2. ja

      Chyba nie zrozumiałeś teksu na temat tych incydentów. Nie chodzi o to, że ruski myśliwiec przechwycił RC-135, a ruskie samoloty przeleciały w pobliżu Cooka. Chodzi o to JAK TO ZROBIŁY: czyli agresywnie i be zachowania norm bezpieczeństwa. To jest przestrzeń międzynarodowa. My sobie w niej spokojnie pływamy i latamy, a druga strona powinna kulturalnie zaznaczać, że o nas wie - to by wystarczyło z czysto militarnego punktu widzenia. Ruskim chodziło jednak o wymowę polityczną tych niebezpiecznych przelotów.

    3. Marek

      Jasne. "Nie stać" ich było także na wojnę w Gruzji, podobnie jak i "nie stać" było obecnie na Ukrainie. Ich w ogóle na nic nigdy "nie stać". Jak na razie na ich lotniczą "biedę" w całym NATO zareagowała prawidłowo tylko i wyłącznie Turcja.

  3. Marek

    Czyli sytuacja jest jasna. Głównym powodem braku szansy na stałe bazy w krajach Europy Środkowo Wschodniej jest opór naszych niemieckich "przyjaciół" i kilku innych państw. Ze sposobu w jaki zostało to napisane, jasne jest, że chodzi o Niemcy, bo jak sądzę reszta tych państw się nie za bardzo liczy. A, że ich stanowisko było takie samo także wówczas, kiedy w Polsce rządziła bardzo im przychylna partia, wniosek jest w zasadzie jeden. Jedno, co można osiągnąć wtedy, kiedy się ich słucha, jest poklepanie po plecach i artykuły w ich prasie "jacy to my jesteśmy europejscy". Tak więc nie należy oglądać się na ich interesy, tylko robić to, co dla nas korzystne. Na dzień dobry oczywiście zero "imigrantów", a później budować coraz silniejsze relacje z Czechami, Słowacją, Węgrami, Rumunią i jak się da, to także z Bułgarią. No i nie zapominać o Szwecji oraz Ukrainie a także, prowadzić nieco inną od unijnej politykę w stosunku do Białorusi. Dziś jesteśmy co prawda umieszczeni po dwóch stronach barykady, ale nic nie trwa wiecznie a w przyszłości różnie może z Białorusią być. No i oczywiście zamiast z Niemcami, dogadywać się z USA. Także odnośnie zakupów wojskowego sprzętu.

Reklama