Reklama

Geopolityka

Moskwa rozgrywa własną grę, Putin chce odtworzyć obecność na Bliskim Wschodzie - rosyjski ekspert dla Defence24.pl o interwencji w Syrii

Fot. Robert Czulda
Fot. Robert Czulda

Rosja po prostu rozgrywa własną grę. Ciekawszym pytaniem jest to o kolejny krok Moskwy. Biorąc pod uwagę poprzednie decyzje Kremla oraz charakter Putina muszę powiedzieć, że ignorowanie Rosji byłoby niebezpiecznym błędem. Nie oznacza to jednak, że Zachód musi iść na ustępstwa – te zostałyby odebrane przez Kreml za kolejny dowód na jego słabość, a to jest właśnie przekonanie, które obecnie ma Moskwa – droga do Syrii i wcześniej na Ukrainę rozpoczęła się w 2008 roku, kiedy to Zachód zdecydowanie nie zareagował na wojnę rosyjsko-gruzińską - mówi w rozmowie z Defence24.pl Nikołaj Kożanow ekspert programu polityki zagranicznej i bezpieczeństwa w Carnegie Moscow Center, a także ekspert Instytutu Bliskiego Wschodu w Moskwie.   

Dr Robert Czulda: Po kilku latach pośredniego zaangażowania, ostatecznie we wrześniu 2015 roku Rosja zdecydowała się otwarcie interweniować w Syrii. Skąd taka zaskakująca zmiana?

Nikołaj Kożanow: Do września 2015 roku rosyjscy analitycy przekonali administrację rządową na Kremlu, że ta ma tylko dwie opcje – złą i gorszą. Obie oparte są na przekonaniu o powrocie rosyjskich dżihadystów z Syrii, co spotęgowałoby niestabilność w Rosji i na obszarze posowieckim. Rosyjskie przywództwo polityczne uznaje ten scenariusz za poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego, aczkolwiek osobiście nie sądzę, aby była to całkowicie prawda. Biorąc pod uwagę liczbę bojowników i ich cele, a także wysiłki podejmowane przez rosyjskie służby specjalne, nie uznałbym ich za istotne zagrożenie. Liczba ataków terrorystycznych w Rosji, w tym na Kaukazie, spada z roku na rok.

Wspomniał pan, że z punktu widzenia rosyjskiej perspektywy są dwa możliwe scenariusze działania. Jakie?

Ten gorszy zakłada sytuację, w której reżim prezydenta Baszara al-Asada w Damaszku upada, a Syria staje się źródłem destabilizacji dla regionu, w tym dla rosyjskiego Kaukazu i posowieckiej Azji Środkowej. Według Kremla efektem byłaby duża liczba ataków terrorystycznych na obszarze posowieckim. Lepszym, aczkolwiek ciągle złym scenariuszem, jest sytuacja, w której Rosja angażuje się militarnie w konflikt syryjski celem zapobieżenia upadku reżimu. Od samego początku rosyjscy decydenci nie mieli złudzeń, że będzie to krótka i łatwa operacja. To może być powiedziane z całą pewnością.

Jakie są główne cele Rosji w Syrii? Co więcej, jakie są granice wsparcia Rosji dla Baszara al-Asada?

Nie jestem pewien, czy ktokolwiek ma odpowiedź na drugie pytanie. Co do pierwszego, to Rosja ma dużą liczbę celów do osiągnięcia w Syrii, w tym ochronę rosyjskich interesów wojskowych i gospodarczych. Niemniej jednak na chwilę obecną celem priorytetowym, co zostało stwierdzone oficjalnie, jest zachowanie struktur rządowych Syrii. Kreml takie działanie opiera na lekcji, którą rosyjscy decydenci wyciągnęli z bliskiej obserwacji sytuacji pokonfliktowych zarówno w Iraku jak i Libii. Rozmawiałem z rządowymi ekspertami w Moskwie i doszedłem do wniosku, że rosyjskie przywództwo stoi na stanowisku, że jedyną drogą do uratowania Syrii i do stworzenia stabilnego środowiska po zakończeniu konfliktu jest zachowanie istniejących struktur państwowych. Jednocześnie Rosjanie nie są przekonani, że utrzymanie al-Asada u władzy będzie możliwe. Rosyjscy decydenci uważają, że w obecnej sytuacji jego usunięcie bez rozpadu struktur państwowych Syrii byłoby zbyt trudne i niebezpieczne.

Jak ocenia pan efektywność rosyjskiej kampanii w Syrii?

To zależy od celów, które uznajemy za końcowe. Jeśli Rosjanie chcą, aby syryjski rząd odzyskał pełną kontrolę nad Syrią, a syryjska armia – jak ujął to rosyjski minister obrony Szojgu – powróciła nad rzekę Tygrys – wtedy trzeba stwierdzić, że Rosjanom w Syrii nie idzie zbyt dobrze. Syryjska armia odzyskuje nieco terytorium Syrii, to prawda, ale póki co nie osiągnęła żadnego przełomowego sukcesu. Jeśli jednak najważniejszym celem Rosjan jest sytuacja, w której al-Asad kontroluje tylko część terytorium Syrii, a jego reżim jest dość silny, by rozpocząć negocjacje z opozycją, wtedy operację można uznać za idącą w dobrym kierunku. Syryjskie wojsko już się nie wycofuje. To zasługa rosyjskiej interwencji, aczkolwiek trzeba mieć na uwadze, że armia syryjska jest obecnie bardzo słaba i Rosjanom byłoby bardzo ciężko uzyskać duży sukces na lądzie mając takiego sojusznika. Rosja musiałaby wziąć odpowiedzialność za szkolenie syryjskich sił zbrojnych, aby wyraźnie zmienić sytuację strategiczną w kraju na korzyść Baszara al-Asada. Według irańskich źródeł, Rosja już wysłała instruktorów do szkolenia Syryjczyków. [Wywiad został przeprowadzony jeszcze przed rozpoczęciem ostatniej ofensywy w Aleppo – red.]

Wielu zachodnich ekspertów uważa, że w rzeczywistości Rosja w Syrii nie bombarduje Państwa Islamskiego, lecz umiarkowaną opozycję wobec prezydenta Asada. Czy zgodziłby się pan z takim stwierdzeniem?

Państwo Islamskie to nie jedyny cel rosyjskich sił powietrznych. Niemniej jednak stwierdzenie, że rosyjskie bomby trafiają jedynie w umiarkowanych nie ma pokrycia w faktach. Siły umiarkowane to tylko jeden z rosyjskich celów, ale zdecydowanie nie najważniejszy. Jeśli spojrzeć na mapę celów rosyjskich nalotów w Syrii to widać, że Rosjanie bombardują liczne grupy i bez wątpienia nie tylko umiarkowanych. Dobór celów jest efektem analizy sytuacji na ziemi i tego, iż zdolności militarne Moskwy są ograniczone. Liczba rosyjskich samolotów w Syrii nie jest wystarczająca, aby móc jednocześnie bombardować dużą liczbę celów. W rezultacie rosyjskie lotnictwo przeprowadza naloty w większości przypadków przy linii frontu lub przeciwko tym siłom, które akurat w danym momencie stanowią zagrożenie dla syryjskiego reżimu. Z tego punktu widzenia ani Państwo Islamskie, ani syryjska opozycja umiarkowana, nie są obecnie priorytetowym celem rosyjskich ataków.

Rosyjskie siły obecnie koncentrują się na takich grupach jak Jabat al Nusra and Ahrar ash-Sham. To, czy umiarkowani będą bombardowani przez Rosjan w przyszłości zależy przede wszystkim od skuteczności Rosjan i opinii międzynarodowej w doprowadzeniu tych grup opozycyjnych do stołu negocjacyjnego. Według Ministerstwa Spraw Zagranicznych Rosji pewne przygotowania pomiędzy siłami rosyjskimi a umiarkowanymi grupami zbrojnymi w Syrii przeciwko Państwu Islamskiemu są czynione. Niemniej jednak przedstawiciele tychże grup stwierdzili, że nie jest to prawdą.

Jednocześnie uważa się, że wewnątrz sojuszu rosyjsko-irańskiego widać bardzo wyraźnie rywalizację pomiędzy Moskwą a Teheranem o Syrię. Czy to prawdziwa ocena sytuacji?

Tak i nie. Rosja i Iran blisko ze sobą współpracują, ale jednocześnie ich indywidualna motywacja, aby zachować syryjski rząd u władzy, jest inna. Rosjanie walczą z czymś, co uważają za zagrożenie międzynarodowym terroryzmem, a także wpisują operację w Syrii w kontekst rywalizacji z Zachodem. Dla Iranu Syria to przede wszystkim klucz do dominacji w regionie. Te różnice stwarzają podstawę do potencjalnej konfrontacji w przyszłości, ale sądzę, że mogłoby do niej dojść dopiero po rozwiązaniu obecnego konfliktu. Póki co oba państwa są w tym samym obozie i chcą tego samego – uratowania prezydenta Syrii.

Jaki jest obecnie zakres współpracy Iranu z Rosją w Syrii?

Wymieniają informację i do pewnego stopnia koordynują swoje działania. Przykładowo, w Bagdadzie utworzono małe centrum do wymiany informacji. Nie ma jednak sojuszniczego centrum koordynacji, ani też połączonego dowództwa. Współpracę określiłbym mianem ostrożnego partnerstwa, ale na pewno nie głębokim sojuszem. Ani Iran, ani Rosja na chwilę obecną nie są nim zainteresowani. Oba państwa chcą ze sobą współpracować, ale nie chcą być postrzegani jaki zjednoczony blok. Można to łatwo wytłumaczyć. Irańczycy z dużym trudem zawarli porozumienie jądrowe z Zachodem i teraz nie chcą być postrzegani jako członek rosyjskiego obozu, który jest antyzachodni. Co więcej, decydenci irańscy są świadomi, że konfrontacja z Rosją o Syrię jest w przyszłości możliwa.

Rosja natomiast nie chce być postrzegana jako sojusznik obozu szyickiego, bowiem około 20 procent populacji Rosji to sunnici. Znalezienie się szyicko-sunnickiej konfrontacji nie służyłoby rosyjskim interesom. Dotyczy to chociażby rosyjskiej próby zbliżenia z innymi państwami. Moskwa chce utrzymywać dobre relacje z Arabią Saudyjską i innymi arabskimi państwami w Zatoce Perskiej, ale jednocześnie jest zainteresowana zachowaniem partnerstwa, aczkolwiek niezadeklarowanego, z Izraelem.

Europa Środkowa obawia się, że teraz Rosja odnajdzie nić porozumienia zarówno w Europą Zachodnią jak i Stanami Zjednoczonymi. W zamian za współpracę przeciwko Państwu Islamskiemu Zachód będzie musiał zapłacić zgodą na rosyjską dominację nad Ukrainą i zniesieniem sankcji wobec Rosji. Jak odniósłby się pan do naszych obaw?

Rosja bez wątpienia będzie chciała wykorzystać tę okazję, ale jednocześnie trzeba pamiętać, że dla Kremla Syria i Ukraina to równe sobie problemy. Z jednej strony Moskwa obawia się ruchu dżihadystycznego w Syrii, ale z drugiej także rosnącego wpływu Zachodu na Ukrainie. Dlatego też sądzę, że Moskwa nie będzie próbować przehandlować jednej kwestii drugą. W obu przypadkach Moskwa chce rozwiązać problemy zgodnie ze swoimi celami i interesami. Szanse na osiągnięcie przez Moskwę celów będzie głównie zależeć od reakcji przywódców zachodnich. Rozmawiałem z wieloma przedstawicielami władz zachodnich i potwierdzili, aczkolwiek anonimowo, że wśród europejskich elit politycznych narasta chęć złagodzenia sankcji na Rosję, aby przekonać Moskwę do współpracy w Syrii. Trend ten jest niepokojący.

Jaki jest wielki plan Rosji wobec Bliskiego Wschodu? Czy Rosja chce stać się ponownie ważnym graczem w regionie?

Rosja obecnie uważa, że Bliski Wschód jest ważny. Putin nie chce powtarzać błędów Borysa Jelcyna i Dmitrija Miedwiediewa, który zaniedbywali Bliski Wschód. Putin chce odtworzyć rosyjską obecną w regionie, ale jednocześnie jest świadom, że rosyjskie możliwości są ograniczone i tym samym nie będzie mógł osiągnąć takiej siły, jaką Moskwa miała na Bliskim Wschodzie w czasach sowieckich. Rosja nie będzie konfrontować się ze Stanami Zjednoczonymi bezpośrednio. Kreml jest pragmatyczny i wie, że jedyną realną opcją jest zajęcie kilku miejsc, w których Rosja ma przewagę – chociażby w Syrii. Kolejna próba została wykonana w odniesieniu do Zatoki Perskiej. Rosja starała się zbliżyć do arabskich monarchii z Rady Współpracy Zatoki, ale póki co bez powodzenia. Prócz działań politycznych, Rosja będzie próbować powiększyć swoje wpływy gospodarcze.

Na zakończenie, czy Rosja na Bliskim Wschodzie to generator problemów, czy też klucz do ich rozwiązania?

Sądzę, że żadnym z tych. Rosja po prostu rozgrywa własną grę. Ciekawszym pytaniem jest to o kolejny krok Moskwy. Biorąc pod uwagę poprzednie decyzje Kremla oraz charakter Putina muszę powiedzieć, że ignorowanie Rosji byłoby niebezpiecznym błędem. Nie oznacza to jednak, że Zachód musi iść na ustępstwa – te zostałyby odebrane przez Kreml za kolejny dowód na jego słabość, a to jest właśnie przekonanie, które obecnie ma Moskwa – droga do Syrii i wcześniej na Ukrainę rozpoczęła się w 2008 roku, kiedy to Zachód zdecydowanie nie zareagował na wojnę rosyjsko-gruzińską. Putin zrozumiał wówczas, że Zachód można bez problemu w różnych kwestiach spychać do narożnika. Innymi słowy, dialog z Moskwą jest konieczny, by rozwiązać problem syryjski. Bez niego Rosja poczuje się zlekceważona i to może pchnąć ją do stania się prawdziwym generatorem problemów. Z drugiej jednak strony negocjacje nie mogą opierać się na jednostronnych ustępstwach. Jeśli zostaną przeprowadzone odpowiednio to Rosja może stać się elementem rozwiązania problemu.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Robert Czulda


Nikołaj Kożanow jest ekspertem programu polityki zagranicznej i bezpieczeństwa w Carnegie Moscow Center, a takżę ekspertem Instytutu Bliskiego Wschodu w Moskwie. Jego badania koncentrują się na stosunkach międzynarodowych i ekonomii politycznej Bliskiego Wschodu, ze szczególnym uwzględnieniem Iranu i Zatoki Perskiej. Od lipca 2006 roku do listopada 2009 roku Kożanow był attaché w sekcji politycznej Ambasady Rosji w Teheranie. W 2012 roku był wizytującym badaczem w Washington Institute for Near East Policy. W 2015 roku Kożanow został ekspertem programu Rosja i Eurazja w Chatham House jako wizytujący badacz programu Roberta Boscha, podczas którego analizował ewolucję polityki zagranicznej Rosji na Bliskim Wschodzie od kryzysu na Ukrainie.

Reklama

Komentarze (10)

  1. maniuś

    PUTIN w swym wywiadzie udzielonym BBC - nadmienił " było błędem ROSJI iż nie sprzeciwiła się inwazji na LIBIE? Dlatego postawił na SYRIE bo tam po rozpierdusze jaką narobiło NATO - - ( IRAK, SYRIA , EGIPT , TUNEZJA ) - jedyny który jeszcze się utrzymał jako prawowity PREZYDENT Baszar al-Asad . Zresztą autor sam przytacza błędy popełnione poprzedników - PUTINA . CO Z TEGO DALEJ WYNIKNIE - my sami nie wiemy za dużo jest tam różnych interesów ? W razie szerszego konfliktu - ROSYJSKIE wojska jednak są lepiej przygotowane do przerzutu większej ilości wojsk różnego rodzaju do SYRII - niż jakikolwiek członek NATO ?.

  2. jacek

    wcale się nie dziwię że w Rosji mają dosyć takich organizacji jak ten Carnegie Center i uważają ich za "obcych agentów". Faceta najbardziej niepokoi że Zachód może zdjąć sankcje z Rosji.... No żeszzzz

    1. bender

      Oczywiscie wolalbys, zeby sankcje zniknely i przygotowania do kolejnej wojenki mogly w Rosji ruszyc z kopyta, prawda? Bo jednak widac, ze klopoty gospodarcze i zacofanie technologiczne troche ich hamuja. Czlowiek chce zyc, dlatego nie popiera rezimu. Dziwne, ze Ty nie chesz zyc...

  3. Afgan

    Teraz najważniejszym zadaniem dla szeroko rozumianego "Zachodu" jest nie dopuszczenie do wkroczenia wojsk tureckich i saudyjskich do Syrii, bo to da Putinowi argument do rozpoczęcia otwartej wojny z Turcją. W świetle prawa międzynarodowego Turcja dokona agresji na integralność terytorialną innego państwa i Rosja będzie miała prawo do obrony sojusznika. Erdogan jest tak głupi, że nie wie iż tego Putin właśnie chce, on bardzo chce aby tureckie wojsko weszło do Syrii i chce im zrobić tam krwawą łaźnię w odwecie za incydent z Su-24M. Jeżeli jeszcze zachodnia dyplomacja zachowała choć odrobinę trzeźwego myślenia to niech powstrzyma Turcję od wjazdu do Syrii bo to może być iskrą, która wywoła III wojnę światową.

    1. dst

      Czym zrobi im tą krwawą łaźnię? Korpus Syryjski nie daje rady bombardować w głębi terenów zajętych przez rebeliantów. Bądźmy poważni. Chyba, że uważasz, że Rosja wyślę wojsko przez Gruzję i Armenię?

  4. Smiechow

    Rosja,wbrew propagandzie ,musi być naprawdę tolerancyjnym i szanującym wolność słowa krajem,skoro wolno szczekać na Putina spod samego Kremla .,mieć własne opozycyjne lokum opłacane przecież nie rublami....hehe..

    1. Geoffrey

      To jest typowa gra w dobrego i złego policjanta. "Ekspert" w sposób "niezależny" objaśnia światu, jak to Rosja "musiała" interweniować w Syrii. Przy czym ekspert powołał się na argument, że Rosja obawia się powrotu dzihadystów na swoje terytorium, ne zważając na to, że sam uważa ten argument za wyssany z palca ( ale innego argumentu nie podaje). Proszę zauważyć, że Rosja robi sobie "przestrzeń propagandy". Jeśli linię Putina uznać za 100%. to "ekspert" rosyjski podaje tylko 80% propagandy, ( a z kolei np Kadyrow z Żyrynowskim - 150%). W taki sposób Putin prezentowany jest jako "umiarkowany", "głos rozsądku" , a linia propagandowa Moskwy, jedyną możliwą opcją, różniącą się jedynie nasileniem propagandy.

  5. gosc

    A to nie jest przypadkiem amerykański ekspert skoro robi w Carnegie Moscow Center?

    1. RC

      Nie. To Rosjanin. Byly pracownik dyplomatyczny

  6. Marek

    Już od czasów Gruzji uważam, że potrzebny jest drugi Ronald Reagan, który w bajzlu zrobionym przez jego następów znów zaprowadziłby nieco bożego porządku.

  7. + ruski=chaos

    No a co gospodin powie na obrazki z Syrii, wczoraj 30 000 z Aleppo, 15 000 ucieka przedwczoraj... Ruski dumnie za to pokazuje su-34 z Niekierowanymi bombami Faszisty atakowali cywili od 1939...

  8. asd

    wysokiej klasy analityk, jakich w Polsce brakuje

    1. śmiech

      on z takich "wysokiej klasy analityków", których akurat w Polsce nie brakuje. Tej "klasy" analitycy wieścili 5 lat temu, że "reżim Asada upadnie najdalej za 3 miesiące". :)

  9. olo

    Dla Polski jest akurat dobrze że upadająca rosyjska gospodarka będzie miła kolejny problem po finansowaniu okupowanego ukraińskiego Krymu i części Donbasu. Oby tylko ropa była tania kilka lat z rzędu a prędzej czy później jak to mówi rosyjskie przysłowie " ROSJANIN ALBO ŚPI ALBO BIEGA Z SIEKIERĄ"

  10. Rain Harper

    Rosyjscy dżihadyści swobodnie podróżują przez granicę z paszportami MSW. W przeszłości Rosjanie sponsorowali grupy terrorystyczne odpowiedzialne za porwania, morderstwa i strzelaniny w całej Europie Zachodniej i Izraelu. Wnioski wyciągnijcie sami.

Reklama