Reklama

Siły zbrojne

Syria – klucz do rosyjskiej ofensywy politycznej

Fot. mil.ru
Fot. mil.ru

Zasadniczym celem rosyjskiej interwencji zbrojnej w Syrii wcale nie jest pokonanie tak zwanego Państwa Islamskiego. Moskwa koncentruje się bowiem na celach strategicznych – wyjściu z politycznego okrążenia poprzez odbudowanie współpracy z Europą Zachodnią i Stanami Zjednoczonymi, a także na odnowieniu swojej obecności na Bliskim Wschodzie. Póki co, Rosja zdaje się konsekwentnie realizować swoje cele, co jest tym łatwiejsze, iż po drugiej stronie ma kompletnie zagubionych polityków zachodnioeuropejskich, nie mających ani umiejętności, ani woli do podjęcia zdecydowanej gry - w analizie dla Defence24.pl pisze dr Robert Czulda.

Jeżeli Zachodowi zależało na zepchnięciu w tym roku Rosji do narożnika, to plan ten zakończył się całkowitym fiaskiem – podczas gdy Stany Zjednoczone z prezydentem Barackiem Obamą są całkowicie zagubione i niezdolne do jakiegokolwiek sensownego działania, Europa Zachodnia ciągle stara się zrozumieć skalę swoich problemów. Zamiast jednak szybko wyciągnąć wnioski z otaczającej sytuacji, „Stara Europa” nie potrafi ani stworzyć jasnej i dającej się zrealizować polityki wobec Syrii, ani wobec napływu uchodźców/imigrantów, ani też wobec narastającego problemu zbrojnego islamu, który jest przecież faktem. W tym samym czasie Rosja, której upadek w wyniku międzynarodowych sankcji głoszono przez ostatnie miesiące, przechodzi do ofensywy. Kluczem do rosyjskiej wielkiej strategii jest Syria – jedyny sojusznik Rosji na obszarze Lewantu i drugi (obok Iranu) na Bliskim Wschodzie.

O co walczy Rosja?

Działania w Syrii mają przynieść Rosji szereg korzyści. Pierwszą jest wyjście ze wspomnianego okrążenia europejsko-amerykańskiego i pokazanie tak Rosjanom, jak i światu, że Rosja nie tylko nie została rzucona sankcjami na kolana, ale także, że jest silniejsza niż kiedykolwiek. Dla Rosji to także próba zakończenia rozłamu w relacjach z Europą Zachodnią, co stało się faktem z powodu kryzysu ukraińskiego. W Europie Zachodniej nikt już nie mówi o Krymie i Donbasie – wątek ten nikogo na zachód od Odry już nie interesuje. Bombardując pozycje sił przeciwnych prezydentowi Baszarowi al-Asadowi Putin wyrasta na obrońcę wartości europejskich, naturalnego partnera, którego Zachód musi przeciągnąć na swoją stronę, a z którym nie można się różnić z powodu tak „egzotycznych” problemów jak Ukraina. Prezydent Rosji doskonale zdaje sobie sprawę z nastrojów na Zachodzie – Putin od razu wykorzystać okazję i bez trudu rozegrał naiwnych, zlęknionych polityków europejskich, których obecny konflikt po prostu przerasta. Gdy więc Francja dochodziła do siebie po atakach w Paryżu, Putin otwarcie zapowiedział konieczność koordynacji działań sił zbrojnych Rosji i Francji w obliczu wspólnego zła. Media – najpierw rosyjskie, a potem zachodnioeuropejskie – pokazały jak na Syrię spadają bomby z napisem „Za Paryż”. Był to wizerunkowy majstersztyk, podobnie jak kolejne ocieplenie wizerunku – w geście solidarności z narodem francuskim Rosjanie ofiarowali bowiem Francji szczeniaka, który ma zastąpić policyjną suczkę Diesel, która zginęła w starciach z terrorystami w Paryżu. Zdesperowana Europa połknęła haczyk i szybko zapowiedziano współpracę. Nastroje w Europie Zachodniej najlepiej oddają słowa premiera Włoch Matteo Renziego, który stwierdził, że „można zaufać Putinowi”.

Kolejny cel Moskwy to zachowanie wpływów na Bliskim Wschodzie. Po zakończeniu zimnej wojny Rosja utraciła znaczną część swych dawnych wpływów – chociażby w Jemenie, czy Iraku, zachowując kontakty jedynie z Syrią, Libią oraz Iranem i Algierią. Dzięki Władimirowi Putinowi Rosja znów zaczyna się liczyć w regionie – Moskwa jest obecnie aktywniejsza niż w ostatnich latach w odniesieniu do Egiptu czy Arabii Saudyjskiej, a więc dotychczasowych sojuszników Stanów Zjednoczonych. Teraz to Rosja w przekazach społecznych jawi się jako główna siła na Bliskim Wschodzie. Wynika to nie tylko z faktycznych działań rosyjskich, które są w swej skali przecież ograniczone, ale także z olbrzymiej słabości Stanów Zjednoczonych, które podczas prezydentury Baracka Obamy całkowicie zaprzepaściły swoją budowaną przez dziesięciolecia pozycję w regionie. Co więcej, utraciły swoją reputację, podczas gdy zyskuje ją Rosja – postrzegana obecnie jako jedyna siła, która tak naprawdę zabija terrorystów w Syrii. Innymi słowy, obecne postrzeganie Rosji to nie tylko efekt faktycznej siły Rosji, ale także porównywanie jej na tle zagubionych Stanów Zjednoczonych. To narracja celowa, na która składa się przemyślana kampania marketingowa, w tym staranie rozpowszechniane w Internecie przez Rosjan filmy z nalotami bombowców Tu-95 i Tu-160 na Syrię.

Aktywne włączenie się Rosji w działania zbrojne w Syrii pod koniec września 2015 r. pozwoliły Putinowi (który, nota bene, według zachodnich ekspertów miał zostać rychło obalony w obliczu sankcji gospodarczych) uciec do przodu z próby okrążenia i wyjść z inicjatywą polityczną – rozmów dyplomatycznych na temat zakończenia kryzysu w Syrii. To nie Europa, ani też Stany Zjednoczone, doprowadziły do przeprowadzenia pod koniec października wiedeńskich rozmów. Inicjatorem był właśnie Putin, który nie tylko zaproponował rozmowy, ale także ustalił ich kształt. O ile bowiem w pierwszym spotkaniu udział wzięli przedstawiciele Rosji, Stanów Zjednoczonych, Egiptu i Turcji, o tyle w drugim – na wniosek Moskwy – także Iranu, Jordanii, Egiptu oraz arabskich państw Zatoki Perskiej.

Oczywiście, rosyjska interwencja w Syrii ma nie tylko tak szerokie przyczyny, w tym także zwalczanie radykałów muzułmańskich, którzy na obszarze Kaukazu stanowią narastający problem dla bezpieczeństwa Rosji. Zwycięstwo islamistów w Syrii bez wątpienia zwiększyłoby odwagę innych fanatyków, w tym tych, którzy wspierają Emirat Kaukaski. Dla Rosji, bez wątpienia, istotne jest zachowanie pozycji w Syrii. Na dziś wydaje się, że także i w tym elemencie Rosja zanotowała zwycięstwo (przynajmniej taktyczne) – przeprowadzona w pierwszej fazie ograniczona interwencja zatrzymała upadek sił al-Asada, które dzięki wsparciu w kolejnej fazie, zapewnionemu tak przez Rosję jak i Iran, zdołały zanotować pierwsze od dawna sukcesy. Al-Asad jest więc dozgonnym dłużnikiem Rosji. Gdy jednak ta uzna, że prezydent jest niepotrzebny, a zachowanie wpływów będzie możliwe także w innej konfiguracji politycznej, ten zostanie usunięty. Wówczas Rosja znów może wygrać – zapunktuje u tych, którzy szczerze al-Asada nienawidzą.

Delikatna gra z Iranem

Rosyjską aktywność na Bliskim Wschodzie rozpatrywać należy także w odniesieniu do Iranu. Obecność w Syrii pozwala wzmocnić rosyjsko-irański sojusz polityczny, wojskowy i gospodarczy, dla którego potencjalnym zagrożeniem może być zniesienie sankcji gospodarczych przez Stany Zjednoczone i Unię Europejską jako efekt wiedeńskiego porozumienia w sprawie irańskiego programu jądrowego pomiędzy Iranem a P5+1 (Stany Zjednoczone, Chiny, Rosja, Wielka Brytania, Francja + Niemcy). Moskwa ma bowiem świadomość, że w przypadku zniesienia sankcji Iran będzie mógł kupować towary na Zachodzie, co będzie oznaczało mniejsze zyski dla przemysłu rosyjskiego (na przykład Iran już zapowiedział, że po zniesieniu sankcji gospodarczych samoloty pasażerskie kupi od firm takich jak Airbus i Boeing, a samochody od koncernów francuskich).

Rosjanie dbają obecnie, aby za sprawą wspólnej obecności w Syrii podkreślać irańsko-rosyjskie „braterstwo broni”. Irańskie media wielokrotnie pokazywały osłonę, jaką zapewniły irańskie odrzutowce F-14A Tomcat rosyjskim bombowcom, które kierowały się nad Syrią przez przestrzeń powietrzną Iranu. Rosja i Iran głośniej niż w przeszłości wyraźnie podkreślają jednomyślność w sprawach politycznych. Przykładowo, kontradmirał Ali Szamkhani (sekretarz Najwyższej Rady Bezpieczeństwa Narodowego Iranu) stwierdził, że „Iran będzie wspierał stanowisko narodu syryjskiego, niezależnie jakie ono będzie – Islamska Republika Iranu zawsze sądziła, że to Syryjczycy muszą decydować. W tej kwestii Moskwa sądzi podobnie” – stwierdził Szamkhani, dodając, że „amerykańskie dolary i saudyjskie riale” tylko utrudniają rozwiązanie problemu i stabilizację kraju. W ramach rosyjskiej „ofensywy bliskowschodniej” w ostatnich dniach ogłoszono nawiązanie bliskiej współpracy z Iranem w zakresie projektowania i budowania satelitów komunikacyjnych i obserwacyjnych. Irańska prasa jednocześnie ogłosiła, że Moskwa chce sprzedać Iranowi do stu samolotów Suchoj Superjet 100 w ciągu kolejnych pięciu lat po bardzo atrakcyjnej cenie.

Z drugiej jednak strony Irańczycy mają świadomość, że Syria to nie tylko miejsce współpracy rosyjsko-irańskiej, ale także rywalizacji o wpływy w tym kraju. W ostatnich latach Iran zaprzestał bowiem biernego wspierania prezydenta Baszara al-Asada i stworzył niezależne od Damaszku struktury wojskowe, podległe bezpośrednio Teheranowi (lub za pośrednictwem Hezbollahu, który ma pewną dozę autonomii, ale w dużym stopniu też zależy od Iranu). Rosyjska operacja lądowo-powietrzna oznacza zachwianie dotychczasowej równowagi sił w Syrii i w perspektywie Teheranu stanowiła zagrożenie dla pozycji irańskiej w tym państwie. Teheran bez wątpienia ma świadomość, że Rosjanie będą chcieli maksymalnie wzmocnić swoją pozycję w Syrii, a irańską – do pewnego stopnia – niekonfrontacyjnie osłabić tak, aby w tandemie irańsko-rosyjskim to Moskwa była rozgrywającym.

Co dalej?

Niektórzy eksperci są sceptyczni wobec rosyjskiej „kampanii bliskowschodniej” i przekonują, że na dłuższą metę Moskwa nie będzie miała ani sił, ani środków, by stać się regionalnym rozgrywającym, a próba uczynienia tego w oparciu o Syrię jest ryzykowna. W praktyce jednak Rosja może wygrać tę rozgrywkę niezależnie od rozwoju sytuacji – złamanie antyprezydenckiej opozycji wzmocni al-Asada, a więc tym samym dojdzie do zachowania, a nawet wzmocnienia pozycji Rosji w Syrii. Putin wówczas wygra – szczególnie marketingowo – tak w Rosji jak i na Zachodzie, który będzie Moskwę postrzegał jako wybawcę (nagrodą będzie Ukraina, a może coś więcej). Przegrają Stany Zjednoczone, którym nie uda się przeciągnąć Syrii na swoją stronę. Ta bowiem pozostanie w rosyjskiej strefie wpływów – al-Asad będzie uzależniony od Moskwy jak nigdy wcześniej. Pozwoli to Rosji otworzyć na stałe bazy w tym kraju, zapewniające projekcję siły na obszarze Morza Śródziemnego, co da możliwość nie tylko oddziaływania na Europę od południa, ale także wzmocni kontrolę nad Morzem Czarnym, o które kilka lat temu Rosja rywalizowała ze Stanami Zjednoczonymi. Zmniejszy także zdolność swobodnego operowania izraelskiego lotnictwa w regionie (w tym nad Libanem i Syrią), co również będzie osłabieniem bloku proamerykańskiego.

A co, jeśli stanie się inaczej i Rosji nie uda się pokonać opozycji? Wówczas wojna będzie trwała dalej – Rosja ma przecież środki, by ją przeciągać przez lata. Każdy miesiąc wojny w Syrii będzie zwiększał liczbę uchodźców/imigrantów zalewających Europę, a także będzie prowadził do dalszej radykalizacji muzułmanów w Europie. Efektem będzie jeszcze większa liczba ataków na Starym Kontynencie, a więc jego jeszcze dalsze osłabienie i rozbicie, co również będzie na korzyść Moskwy, w interesie której jest słaba i Unia Europejska, i NATO. Jedynym ratunkiem mogłyby być sprawne i odważne rządy w Waszyngtonie, Berlinie, Londynie i Paryżu, ale na to się zupełnie nie zanosi.

Dr Robert Czulda

Reklama

Komentarze (16)

  1. Polak

    merkel psuje wszystko, bez niej Europa mogłaby znaleźć porozumienie bo nikt inny tak naprawdę nie garnie się do przyjmowania imigrantów.

  2. Wojmił

    Co za brednie.. w dodatku niezdrowa fascynacja putinowską Rosją... za to plucie do swojego gniazda jakim jest Unia Europejska i USA... Świat zachodni dobrze wie co robi... USA nie może wysłać dywizji pancernych jak w Iraku bo społeczeństwo po irackich doświadczeniach już nie chce a podzielona na kilkanaście krajów Europa (przez takich "konserwatystów" jak wy) musiała dostać impuls do działania.. Europa się obudziła, USA wzmocnią działania a Rosja się napatoczyła i dobrze: zachód ją wykorzysta, może jakiś ochłap rzuci jej z wdzięczności zanim pogrąży się totalnie w kryzysie i zbankrutuje jak Argentyna... To nie jest żadna ofensywa tylko rosyjska defensywa... gdyby nie naloty na IS to by tylko o kryzysie w Moskwie mówiono...

    1. Gość

      Europa się jeszcze nie obudziła....Ale obudzi się z ręką w nocniku. Dokładnie tak jak od lat mówili konserwatyści.

    2. Marek

      Mój drogi Panie. Europejska "elita" polityczna, podobnie jak i obecny prezydent USA, to ludzie, którzy głęboko wierzą w to, że jeśli jeden Pan będzie mocno "kochał" drugiego Pana, to ten drugi Pan urodzi mu "ślicznego dzidziusia". Gdyby ci ludzie mieli odrobinę oleju w głowie, to z Rosji dawno już powinno zostać to, co było kiedyś tylko Księstwem Moskiewskim. Tyle tylko, że od czasów Ronalda, w porównaniu z takimi czekistami jak Putin, zachodnie "elity" polityczne to zwykli harcerze. Rosyjska gierka trwa już od Gruzji. A wygląda tak. Rosjanie kalkulują, co mogą zyskać, zaś zachodni pacyfiści kalkulują co mogą stracić. Dla mnie jasne jest, kto kogo tu za nos wodzi.

  3. Nauczyciel

    Dlaczego islamiści nie atakują Rosji tylko kraje europejskie i USA.? Przecież to Putin bombarduje Syrję i walczy z IS. Kto stoi za zalewem Europy przez muzułmańskich uchodzców? To są kluczowe pytania do przywódców europejskich, chyba ,że takich już nie ma!

    1. Boruta

      Nie atakują, bo ich celem jest wywołanie antymuzułmańskich nastrojów na zachodzie i przeciągnięcie zagrożonych muzułmanów na swoja stronę. Bombardowania nic do tego nie maja. Za zalewem stoi Erdogan odwracający uwagę od tego co wyprawia w Turcji i liczący na wolna rękę w swoich imperialnych rojeniach w zamian za jego ograniczenie..

  4. r

    Stara prawda że w tych rejonach jedyną formą rządów jest "zamordyzm". Potrzebują silnej ręki która będzie ich trzymać za pysk. Amerykanie i Zachód już przynieśli "demokrację" do Iraku, Libii czy Afganistanu i wszyscy widzimy jakie są efekty. Nie jestem zwolennikiem dyktatur ale w pewnych kulturach są one niezbędne.

    1. Boruta

      Nic bardziej mylnego. "Na Bliskim Wschodzie demokracji nie da się narzucić imperialnymi siłami systemu kapitalistycznego. Mogą one jedynie zniszczyć demokrację. Podstawową potrzebą jest krzewienie demokracji oddolnej. Tylko takie podejście pozwala radzić sobie ze zróżnicowaniem grup etnicznych, religii i klas społecznych. Pasuje też ono do tradycyjnej konfederacyjnej struktury społeczeństwa." tyle Ocalan

  5. Alexis

    Oczywiście najbardziej na pokonaniu ISIS-u zależy Stanom Zjednoczonym... a Arabia Saudyjska to już wogóle, najbardziej z terrorystami walczy Arabia Saudyjska nikt nie ma takich zasług co oni.. 50 lat - tyle jak obliczyli stratedzy Pentagonu potrwałaby walka z państwem islamskim, tak jeszcze uważali rok temu, ale Rosja szybko skraca ten czas, może do wiosny? A może jeszcze szybciej Rosja tam posprząta razem z armią syryjską. Oczywiście przy okazji Rosjanie coś tam ugrają, Odbudowa Syrii i wiodąca rola na Bliskim Wschodzie razem z Iranem, Syrią i być może w przyszłości również z Irakiem który na razie prosi o rosyjskie naloty, bo amerykańskie powodują że ISIS rośnie jak "Blob". A że Europa jest słaba, to tylko dlatego że słucha sie Stanów, a nie dlatego że słucha się Rosji. Płaci za to ogromną cenę (imigranci, sankcje, wydawanie kasy na bezużyteczne uzbrojenie, finansowanie ukraińskiego trupa itd., to wszystko polecenia z za oceanu) Im szybciej Europa odseparuje się od USA tym, lepiej dla niej, proste jak konstrukcja cepa.

    1. Are

      Skąd te tezy? Przecież jedno z ważniejszych (by nie powiedzieć najważniejsze) źródeł finansowania daesh i alKaidy to przecież datki bogatych szejków promujących szkoły koraniczne i swoją wersję islamu. "Im szybciej Europa odseparuje się od USA tym, lepiej dla niej, proste jak konstrukcja cepa." Ja nie utożsamiam putinowskiego imperium z Europą. Europa jest słaba? Która jej część? Imigranci nie dlatego migrują usilnie do Niemiec czy Francji, gdyż te kraje są słabe, ale dlatego że jest przeciwnie. Niemcy "za friko" płacą po 400 euro zasiłku, czyli więcej niż pracujący w Moskwie po naście godzin dziennie Tadżyk czy Turkmen mogą dostać za swą niewolniczą pracę. No chyba że "siłę" utożsamić z zarobkami najbogatszej elity. Oligarchów w Moskwie nie brakuje, fakt. Chcemy być karmieni propagandą, żyć na poziomie wegetatywnym i hodować na swym łonie oligarchów rozbijającymi się po mieście drogimi autami, to odizolujmy się od demokratycznych standardów...

    2. Ambreliser

      Priwiet Rucckij Troll. Alexis, takie piękne peany na część matuszki Rosji załatwią Ci sympatie zwierzchników, ale w Polsce niestety nie. Primo - same bombardowania nie rozwiążą problemu. One tylko stworzą rzesze ofiar i nowych menczenników dla ISIS. Trzeba będzie wprowadzić wojska lądowe, aby zajęły teren zrobiły " zaczistku" a to zaowocuje tysiącami Rosjan wracających w workach.... Secundo - Europa przetrwała do dnia dzisiejszego pomimo stałego zagrożenia z Waszej strony tylko dzięki Stanom Zjednoczonym. Bez nich i bez NATO nie byłoby wolnych krajów tylko np. "francusskaja CCP". Tertio - Ukraina nie jest i nie będzie trupem (chociaż jest bardzo chora). Będzie żyć także wtedy gdy Rosji ustaną już drgawki agonalne i umrze ku wielkiej uldze i radości wszystkich zainteresowanych. Quarto - cep zastosujprzed lustrem, dobrze Ci zrobi .... :)

    3. really?

      A. W zeszłym tygodniu analitycy IHS Conflict Monitor ocenili, że od czasu rozpoczęcia nalotów przez Rosję, rządowa armia syryjska zyskała ok. 0,4% terytorium, czyli ok. 120 kilometrów kwadratowych terenu netto. Te 120 km2 to różnica pomiędzy 240 km2 zyskanych kosztem grup rebeliantów sunnickich (w tym powiązanych z AL-Kaidą) oraz 120 km2 utracconych na rzecz Daesz'. Wynikają stąd dwa proste wnioski: 1. Rosyjskie naloty powstrzymały proces gwałtownej utraty terenu przez armię rządową Syrii, zachodzący od października 2014, ale rząd Syrii, jak do dnia dzisiejszego, pomimo wsparcia Rosji, Iranu i Hezbollachu, nie rozpoczął faktycznego odzyskiwania kontroli nad terytorium państwa. 2. Rosja nie walczy z Daesz, lub robi to nieskutecznie. B. Dodajmy jeszcze to, że Tartus i Latakia to jedyne bazy rosyjskie nad Morzem Śródziemnym, a następne w kolejności bazy poza Rosją, patrząc od strony Bosforu w kierunku na Władywostok drogą południową (nie zamarzającą) są położone w Wenezueli, Angoli, Mozambiku i Wietnamie. Wynika stąd, że operacja Rosji w Syrii to wymuszona okolicznościami obrona bardzo istotnych dla niej baz strategicznych, z elementami propagandowymi. C. Po zabiciu przez terrorystów w Paryżu ok. 130 osób, Francja w ciągu niecałych 2 dni dokonała nalotów odwetowych, pokazując na YouTube przez pół minuty startujące Rafale i Etandardy. Rosja następnego dnia dokonała ataku lotnictwem strategicznym w odwecie za zabicie 224 osób ponad 2 tygodnie wcześniej; spora liczba komentarzy Rosjan pod ich filmem ma teksty typu "przecież to zdjęcia z ćwiczeń nad naszym terytorium w zeszłym roku". Porównanie ilości i wagomiaru środków bojowych prawdopodobnie użytych w tych atakach wskazuje, że atak rosyjski wyrządził mniej więcej takie same szkody co francuski, ale był znacznie kosztowniejszy w przeprowadzeniu. Wniosek: atak rosyjski był pokazówką przeprowadzoną w odpowiedzi na atak francuski i mającą na celu pokazanie że "my też tak potrafimy"; najprawdopodobniej głównie własnemu narodowi (żeby nie zaczął głupio pytać "francuzi mogą odpowiedzieć natychmiastowym atakiem an akt terroryzmu, a my to co?"). D. do p. Czuldy: już Sun Tsu przestrzegał, by nie "zapędzać przeciwnika do rogu" bo wtedy w akcie desperacji może popełnić coś nieprzewidzianego. Nikt rozsądny nie ma ochoty oglądać aktów desperacji kraju posiadającego setki głowic nuklearnych, więc "Zachód" nie będzie w tej chwili "zapędzał do rogu" Rosji. Wszelkie dostępne analizy finansów Rosji wskazują, że przy obecnej strukturze budżetu, Rosja de facto zbankrutuje gdzieś w pierwszej połowie 2017, co oznacza że nie stać jej na długoletnią wojnę w Syrii. Wniosek: będziemy żyli w ciekawych czasach.

  6. gosc

    Trzeba pamietac o wizycie w tym roku w Moskwie premiera Włoch Matteo Renziego oraz Greków, Saudyjczykow i Iranczykow. Czy ta obecna sytuacja nie byla juz wczesniej rozegrana i zaplanowana?

  7. zdz

    Mnie zastanawia aspekt ekonomiczny tego konfliktu . Przeciwnie jak Autor uwazam że Rosja nie będzie w stanie przeciągać tego na lata . Ropa i gaz sa tanie , cierpi na tym Rosja . A wojna kosztuje . Mimo spadku dochodów Rosja intensyfiluje wysiłki i wydatki na zbrojenia , ćwiczenia jak i bezpośrednie działania bojowe . To wszystko kosztuje ogromne pieniądze . Wygląda to na inwestycję z perspektywą odwrócenia tendencji . Tylko w jaki sposób ? I pamiętajmy że zasada głosi że po przekroczeniu pewnej bariery zaangażowania finansowego (i militarnego) nie pozostanie inna opcja jak tylko wojna na pełną skalę .... Dla porównania uważam że USA stać na prowadzenie działań w większej skali niż Rosja obecnie . Ale Rosja może nie udźwignąć takich wydatków ....

  8. Jac

    Oczywistym jest, że najważniejsi członkowie UE (Niemcy, Francja), sprawę Ukrainy mają w "głębokim poważaniu". Dzięki Nord Stream 2 Niemcy staną się głównym dystrybutorem rosyjskiego gazu na Europę, oczywistym jest fakt, że będą czerpać z tego profity. Wszyscy myślą "gospodarka, a nie jakieś debilne układy". Ile jeszcze czasu minie, żeby nasi politycy przestali zachowywać się jak "zmanierowana baba w ciąży". Czas pomyśleć o sobie, nie o Ukrainie, którą każdy ma w "d". Zacznijmy wreszcie rozwijać współpracę równocześnie ze Wschodem, jak i Zachodem. Niestety brak nam mądrych ludzi, którzy potrafili by właściwie wykorzystać nasze położenie. PS. Putin juz dawno wygrał to "rozdanie".

  9. maniuś

    PUTIN- to stratek - wie co robi , zaskakuje EUROPĘ choćby kontr sankcje . I co zachód nie potrafi przełknąć tej ŻABY. To Amerykanie i ich poplecznicy myśląc o PUTINIE - mieli nadzieję że mozolnie urabiając byłe republiki ( BIAŁORUŚ , GRUZJA , UKRAINA ) - będą mieli go wgarści . A tu ( nici do tego jeszcze lina ) , jak się usadowi na Bliskim Wschodzieozostanie , bo każdy kraj będzie chciał mocnego sojusznika w postaci ROSJI . By AMERYKANIE i inni tam nie panoszyli się , mając zagwarantowanego sojusznika nie wykoleguje jak to nie raz czynili zachodnie kraje i amerykanie ? EUROPA sama się osłabiła nie słuchając PUTINA ? PUTIN - nie jednokrotnie prosił się - by ROSJĘ w ciągnąć do NATO lub struktur handlowych. IGNOROWALI go przecież ROSJANIE , to naród pijacki - ale to zasługa JELCYNA ? Interesy chcieli z ROSJĄ robić na swoich warunkach - a tu pech ? Nakładając sankcje - na myśl im nie przyszło że odpowie jak odpowiedział ? POLSKA traci na tym zawirowaniu już żaden przywódca ROSJI nie zaryzykuje otwartości - ten nieszczęsny samolot jeszcze leży tam .Rosję te doświadczenia - wzmocnią zresztą to widać w mediach rosyjskich . Są dumnym NARODEM szkoda że nie mamy takiego PREZYDENTA ?

  10. Are

    Jeden bardzo istotny motyw rosyjskiej interwencji został przez autora pominięty. Zakończenie konfliktu w Syrii (i w dużej mierze w północnym Iraku) sprawi, że ropa z tego regionu zacznie pełnym strumieniem zasilać globalny rynek, co FR zupełnie nie jest na rękę. Owszem, przy wzmożeniu dostaw z Arabii Saudyjskiej i dopuszczeniu Iranu może to wydawać się mniej istotne, ale dla kraju który deficyt pokrywany jest praktycznie z tego jedynego źródła, ma to znaczenie kluczowe. Dlaczego, w przeciwieństwie do USA czy państw europejskich, lotnictwo FR tak intensywnie poluje na instalacje i cysterny z ropą?

    1. yaro

      T tu się bardzo pomyliłeś, chyba Rosjan nie doceniasz, sprawę ropy z tego regionu już dawno załatwili .....

  11. karibu

    Boże, jaki lament... Bo w Waszyngtonie, Berlinie, Londynie i Paryżu według autora rządzą przedszkolaki. A demokracja i opinia publiczna w ogóle ich nie ogranicza w działaniach. Ale na szczęście jest co najmniej jeden ważny kraj, w którym już są "sprawne i odważne rządy", nie przejmujące się takimi pierdołami, oczywiście Polska. Więc chyba znów losy świata na naszych barkach...

    1. Tommy1970

      Pewnie, przecież jest świetnie. Tacy wybitni stratedzy rządzą, że na ulicach Brukseli jest wojsko. Fakt, świetni przywódcy :)

  12. Wojtek

    Na słabej Europie zależy wszystkim , Tak jak Ruskim tak i gdyż dla USA największą konkurencję dla ich gospodarki jest UE i im chodziło zawsze abyśmy byli pod ich skrzydełkiem ulegli ,a teraz w czasie zamieszania na Bliskim Wschodzie i Ukrainie pchają nas w swe ramiona sabotując wraz z Turcją , Katarem i Arabią Saudyjską . Silna Europa z mocnym Euro już w 2009roku w stanach została oceniona jako największe zagrożenie dla dolara i główna przyczyna problemów za Oceanem . Więc aby nam było dobrze musimy wpłynąć na ruskich aby otworzyli swój rynek szerzej na kraje sąsiednie Europejskie i obracali w handlu zagranicznym jak najwięcej walutami Europejskimi

  13. gonzo

    Świetna analiza.Dziękuję.

  14. barak omaba

    oho, ostatni akapit to chyba przygotowania prozachodniej propagandy na wmówienie nam że ten cały kryzys w Syrii to wina Putina. bueheheh

  15. fsd

    "(..) Stany Zjednoczone z prezydentem Barackiem Obamą są całkowicie zagubione i niezdolne do jakiegokolwiek sensownego działania". To prawda. Pytanie jednak, czy ISIS nie jest większym problemem dla Europy niż dla USA i stąd ograniczone działania Obamy. Skoro problem imigracją dotyka głównie Europy to właśnie te kraje powinny zacząć aktywnie zwalczać ISIS lub wspierać lokalne oddziały walczące z terrorystami.

  16. Walerian Mazur

    Czyli w dyplomacji wszyscy mają równe szanse, ale na końcu i tak wygrywa Moskwa...

Reklama